Seksowne modelki oswoją Polaków ze śmiercią?

Polski kalendarz z seksownymi modelkami przy trumnach wywołał lawinę komentarzy w zagranicznej prasie. W Niemczech i Australii pojawiły się artykuły w tamtejszych wydaniach "The Times", zaś w Anglii w popularnych "Daily News" i "Daily Mirror". W tym roku firma wypuszcza kolejną edycję kontrowersyjnego produktu. Na zdjęciach zobaczymy między innymi parę uprawiającą seks na trumnie czy modelkę przemycającą w niej alkohol. Czy chodzi tylko o zrobienie medialnego szumu? - Zapewniam, że nie - mówi Wirtualnej Polsce Bartek Linder, producent trumien.

Obraz
Źródło zdjęć: © ZPD LINDNER/smartfotos.pl

WP: Kalendarz na 2010 rok z ponętnymi kobietami pozującymi przy trumnach wywołał spore kontrowersje. Na 2011 rok przygotowaliście kolejną edycję. Opłaciło się?

Bartek Lindner: Kalendarz spowodował zwiększenie świadomości naszej marki wśród naszych klientów - zakładów pogrzebowych i hurtowni artykułów funeralnych.

WP: Głośno zrobiło się o was nie tylko w Polsce, ale również za granicą.

- O kalendarzu informowano w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii pisał o nas "Daily News" i "Daily Mirror". W Niemczech i Austrii pojawiły się artykuły w tamtejszych wydaniach "The Times". Pisali o nas również w Danii i Czechach oraz wielu innych krajach.

WP: Ale pierwsi na taki pomysł wpadli Włosi...

- Tak, firma nazywa się Cofaniu Funebri. Pierwszy kalendarz zrobili już w 2002 roku. Myślę jednak, że brakuje im pomysłu. W tegorocznej edycji zdjęcia są kiepskie, a dziewczyny - moim zdaniem - niezbyt atrakcyjne. Ich kalendarze są coraz lepsze, ale do poziomu, który my zaprezentowaliśmy w tym roku, jeszcze im dużo brakuje.

WP: Faktycznie, w tym roku prezentujecie już inną jakość. Oprócz kobiet, pojawili się również mężczyźni.

- Zmieniliśmy nie tylko pomysł, ale również cały klimat kalendarza. Mieliśmy więcej czasu na przygotowania. Napisaliśmy porządny scenariusz. Znaleźliśmy odpowiednie dziewczyny i odpowiednich panów. Osadziliśmy fotografie w innych czasach i innym klimacie. Są to lata 30., czasy Al Capone, gangsterów, nielegalnych kasyn, przemytu, czasy prohibicji.

WP: I czasy przemocy, która również pojawia się na zdjęciach...

- Tak, ale nie zakładaliśmy, by był to dominujący temat. Ponieważ są to czasy gangsterskie, siłą rzeczy musiała pojawić się przemoc. W tym roku zrezygnowaliśmy z takich "playboyowskich" zdjęć. Fotografie są bardziej reportażowe, opowiadają jakąś historię, są jednolite pod względem klimatu i kolorystyki.

WP: Mieliście problemy ze znalezieniem modelek i modeli?

- Gdy w zeszłym roku szukaliśmy dziewczyn do kalendarza, to najpierw informowaliśmy o stawkach, które możemy zaproponować. Jeśli modelki się godziły na określoną sumę, informowaliśmy, że chodzi o pozowanie z trumnami. Niektóre wtedy rezygnowały. W tym roku mówiliśmy od początku, o co chodzi i nie było dziewczyny, która by odmówiła.

WP: Pierwszy kalendarz narobił w Polsce sporo szumu. Można spodziewać się, że z kolejną edycją będzie podobnie. Chodzi wam tylko o kontrowersję i rozgłos?

- W Polsce śmierć to wciąż temat tabu. W jakiś sposób chcemy działać na rzecz oswojenia go.

WP: Tylko czy śmierć nie powinna zostać tematem tabu?

- Dlaczego? Żyjemy, rodzimy się i umieramy. Taka jest kolej rzeczy i każdy z nas przechodzi przez te trzy etapy. Pierwsze dwa są czymś normalnym, więc czemu trzeci ma być traktowanym w inny sposób. Małe dzieci zamykają oczy, gdy natykają się niebezpieczeństwo i ludzie, którzy ignorują fakt śmierci, działają według podobnego mechanizmu. Człowiek myśli: "mnie to nie dotyczy, mój sąsiad umrze, a ja nie".

WP: To chyba naturalne, że nie chcemy myśleć o własnym pogrzebie...

- Zagranicą większość szczegółów pochówku jest ustalana za życia. Ludzie idą do zakładu pogrzebowego i decydują, gdzie chcą być pochowani lub skremowani i rozsypani. Potem wybierają sobie z wystawy lub katalogu trumnę. W Polsce takich sytuacji jest mało.

WP: Dlaczego?

- W naszym kraju, gdy ktoś umiera, to nikt nie wie, co ma z tym zrobić. Chcemy załatwić sprawę jak najszybciej. Jeżeli Polacy mieliby większą świadomość następującej nieuchronnie po życiu śmierci i nie zamykaliby oczu jak małe dzieci, to sprawy związane z pochówkiem, czy testamentem wyglądałyby normalniej.

WP: Czyli półnagie modelki na tle trumien mają oswoić Polaków ze śmiercią?

- To tylko sposób na wywołanie dyskusji. Jeżeli ja bym wydał kalendarz z samymi trumnami, to nie byłoby żadnego efektu. A dzięki takiemu projektowi jak nasz, ludzie o nas usłyszeli i zaczęli rozmawiać o śmierci.
WP: Może jednak za wcześnie na to, biorąc pod uwagę polską mentalność?

- Uważam, że wielu z tych, którzy w zeszłym roku byli negatywnie nastawieni do kalendarza, po prostu nie zrozumiało tematu. Większość ludzi myślała, że jesteśmy zakładem pogrzebowym i nasza oferta jest skierowana do rodziny zmarłego. Proponowanie takiego kalendarza rodzinie zmarłego, byłoby stanowczo niesmaczne. Nie jestem nienormalny, żeby coś takiego robić! Jeśli ludzie zrozumieją, że jesteśmy jedynie producentem trumien i współpracujemy tylko z zakładami pogrzebowymi, to myślę, że cała sprawa przestaje być kontrowersyjna.

WP: Dla niektórych był to jednak szok.

- Wielu młodych ludzi mówi, że to ich nie szokuje: „Dziewczyna, trumna. Co w tym jest szokującego?”

WP: A starsi?

- Mojej babci pomysł się bardzo podobał. Pierwszy kalendarz zabrała nawet na spotkanie w klubie seniora. Pokazała go znajomym i oni również nie mieli zastrzeżeń. Starsi ludzie często są ze śmiercią bardziej oswojeni niż młodzi.

WP: Pan wie, jak będzie wyglądał jego pogrzeb?

- Mam już taką wizję i przekażę ją swoim bliskim. Wiadomo, że pogrzeb nie jest dla zmarłego, ale dla jego rodziny. Jesteśmy przecież jednym stworzeniem, które ma obrzędy pogrzebowe. W każdej części świata są one inne, ale występują. I ten hołd dla ostatniej drogi człowieka jest bardzo istotny.

WP: W Polsce coraz częściej odchodzi od tradycyjnego pochówku na rzecz kremacji. Nie obawia się Pan tego, jako producent trumien?

- Nie. Do tego też potrzebujemy trumny - kremacyjnej. Są one tańsze, ale robimy ich bardzo dużo - około 11 tys. miesięcznie. Z roku na rok jest w Polsce więcej kremacji. Budują się nowe krematoria. Powstało pierwsze takie prywatne miejsce na Mazowszu - w Wyszkowie. Kolejne w Dąbrowie Górniczej i Głogowie. Jak na tak duży naród to jednak wciąż mało.

WP: Może dlatego, że słowo krematorium budzi w Polsce negatywne emocje?

- To niezrozumiałe. Krematorium jest lepszym rozwiązaniem niż cmentarz. W Polsce nie można jednak rozsypać prochów.

WP: To ma się zmienić...

- Ale nie wiadomo kiedy. W Niemczech są domy pogrzebowe, które mają własne statki. Organizują one morskie pogrzeby, podczas których rozsypywane są prochy zmarłego. U nas ludzie się obrażają, że powstają krematoria.

WP: Czasem tłumaczą to obawami o zanieczyszczenie środowiska...

- Piece krematoryjne produkują m.in. Szwedzi, Niemcy i Francuzi. To kraje, w których ekologia jest na dużo większym poziomie, niż u nas. Urządzenia te są całkowicie przyjazne środowisku. W niektórych miasteczkach ciepło z tych pieców używane jest nawet do wytwarzania energii! Wyobraża sobie pan coś takiego u nas?

WP: ...

- No właśnie. Myślę jednak, że powoli będzie się to zmieniało.

WP: W przyszłym roku pojawi się kolejny kalendarz?

- Już jest pomysł na nową edycję. Jeśli żadne ciemne moce nie staną na przeszkodzie, to wydamy go. I myślę, że was zaskoczymy.

Rozmawiał: Konrad Żelazowski

Okiem eksperta

Pierwszą edycję kalendarza komentował dla Wirtualnej Polski Sławomir Wojtkowski, specjalista ds. reklamy i dyrektor Warszawskiej Szkoły Reklamy. "Erotyka, seksualność i śmierć to motywy, które, również w połączeniu, występują w kulturze od zawsze. Od zawsze budzą ciekawość, niepokój, kontrowersje. Są więc na pewno dobrym sposobem na przyciągnięcie uwagi. Ale na kształtowanie odpowiedniego wizerunku już niekoniecznie. W reklamie wykorzystują je najczęściej firmy wyznające zasadę, że nie ważne jak o nas mówią, ważne, żeby w ogóle mówili - tłumaczył ekspert. Zwracał też uwagę, że takie szokowanie nie zawsze popłaca. Bo owszem, ludzie takie reklamy zauważają i komentują i dzięki temu marka zaczyna być znana i rozpoznawana, natomiast sam kontekst tej znajomości często jest niekorzystny.

Co sądzisz o tym pomyśle? Kalendarz z modelkami i trumnami szokuje cię? .

Wybrane dla Ciebie
Indonezja. Pożar w biurowcu. Co najmniej 20 ofiar śmiertelnych
Indonezja. Pożar w biurowcu. Co najmniej 20 ofiar śmiertelnych
Obrady Sejmu odtajnione? Stanowczy głos marszałka. "Jest problem"
Obrady Sejmu odtajnione? Stanowczy głos marszałka. "Jest problem"
Archidiecezja z USA sprzedaje siedzibę. Pieniądze pójdą na wypłatę odszkodowań
Archidiecezja z USA sprzedaje siedzibę. Pieniądze pójdą na wypłatę odszkodowań
Katastrofa lotnicza w Rosji. Rozbił się samolot wojskowy
Katastrofa lotnicza w Rosji. Rozbił się samolot wojskowy
Waszyngton i Nuuk wydali wspólne oświadczenie. Rok po słowach Trumpa
Waszyngton i Nuuk wydali wspólne oświadczenie. Rok po słowach Trumpa
Lotnisko na Krecie sparaliżowane. Rolnicy wtargnęli na płytę
Lotnisko na Krecie sparaliżowane. Rolnicy wtargnęli na płytę
Wrócił na stanowisko. Andrej Babisz ponownie premierem Czech
Wrócił na stanowisko. Andrej Babisz ponownie premierem Czech
Seul poderwał samoloty. Litwa wprowadza stan wyjątkowy [SKRÓT PORANKA]
Seul poderwał samoloty. Litwa wprowadza stan wyjątkowy [SKRÓT PORANKA]
Ostra riposta Ozdoby. Poszło o Ziobrę
Ostra riposta Ozdoby. Poszło o Ziobrę
Chciał "pobawić się" z policjantami. Skończył w areszcie
Chciał "pobawić się" z policjantami. Skończył w areszcie
Dyskusja o spotkaniu Nawrockiego i Zełenskiego. Kierwiński niespodziewanie pochwalił Dudę
Dyskusja o spotkaniu Nawrockiego i Zełenskiego. Kierwiński niespodziewanie pochwalił Dudę
"Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem". 78-latek skatowany tłuczkiem do mięsa
"Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem". 78-latek skatowany tłuczkiem do mięsa