Seksafera z politykiem PiS. Zawiadomienie utknęło w prokuraturze
Zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień przez szefa CBA Ernesta Bejdę, które wpłynęło pod koniec marca do Prokuratury Krajowej, zostanie dopiero w najbliższych dniach skierowane do Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Początkowo sprawą mieli się zająć śledczy z Rzeszowa, ale decyzję zmieniono.
Chodzi o głośną w ostatnich dniach sprawę z udziałem byłego oficera CBA Wojciecha J. To on zawiadomił Prokuraturę Generalną o możliwości tuszowania afery obyczajowej z udziałem polityka PiS z Podkarpacia. Zawiadomienie w jego imieniu złożyła mecenas Beata Bosak – Kruczek. 26 marca dokumenty wpłynęły do Prokuratury Krajowej. Jak informowało Radio Zet, sprawa miała być przydzielona Prokuraturze Regionalnej w Rzeszowie. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
- Nie mamy takiej sprawy. Do naszej prokuratury nie wpłynęło żadne zawiadomienie w sprawie szefa CBA – mówi WP Mariusz Chudzik rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Dzwonimy do Prokuratury Krajowej. - Podjęliśmy decyzję, żeby sprawą zajęła się jednak Prokuratura Regionalna w Warszawie - mówi nam Ewa Bialik, rzecznik PK. Zawiadomienie ma być dopiero przesłane. Wynika z tego, że przez dwa tygodnie śledczy sprawą nie zajmowali się w ogóle.
W zawiadomieniu wskazano, że szef CBA Ernest Bejda oraz dyrektor Biura Kadr Jarosław Wrzoskowicz "działali na szkodę interesu publicznego poprzez niepowiadomienie właściwych organów o zgłoszonych nieprawidłowościach”. Zdaniem zawiadamiającego Wojciecha J., w CBA ukrywano sprawę seksnagrania polityka PiS z Podkarpacia. Były oficer Biura zapewnia, że istnieje płyta DVD z nagraniem. Miała ona zniknąć z sejfu Wojciecha J. w tajemniczych okolicznościach.
Jak wynika z zawiadomienia, tym politykiem miał być marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Ten jednak stanowczo zaprzecza. Podobnie CBA, które oświadczyło, że wspomniane nagranie nigdy nie zostało zarejestrowane, a Wojciech J. kłamie.
Jak ujawniła dzisiaj "Rzeczpospolita”, sprawa rzekomych sekstaśm z agencji towarzyskich na Podkarpaciu, na których nagrani mają być m.in. ważni politycy, to pokłosie tajnego śledztwa, w którym dzieją się zaskakujące rzeczy.
- Główny podejrzany: Daniel Ś. - policjant CBŚP został otoczony wyjątkową "opieką" i dziś nadal detektywem. Z kolei Ukraińcy: bracia Jewgienij R. i Aleksiej R. mający trudnić się sutenerstwem i kierować zorganizowaną grupą przestępczą zostali skazani na zaskakująco niskie wyroki.
Aleksiej został skazany na 1,5 roku więzienia, jego brat – za udział w grupie przestępczej – na rok. Do tego m.in. grzywny (40 tys. zł i 50 tys. zł) oraz wypłaty nawiązek dla prostytutek zmuszanych do nierządu.
- Uzasadnienie wyroku ma klauzulę ściśle tajne(…) Powiem tylko, że w swojej wieloletniej karierze jako sędzia karny nie spotkałem się z taką sprawą jak ta. Zawiera ona wyjątkowe materiały – mówi sędzia Tomasz Kozioł, rzecznik ds. karnych Sądu Okręgowego w Tarnowie, cytowany przez "Rz".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl