PolitykaSeks - wyjazdy polskich celebrytek. Dziennikarz śledczy Piotr Krysiak ujawnia

Seks - wyjazdy polskich celebrytek. Dziennikarz śledczy Piotr Krysiak ujawnia

Luksusowe jachty, narkotyki, kolorowe drinki i seks. Tak wyglądało życie ekskluzywnych prostytutek w Polsce. Były wśród nich modelki, celebrytki, finalistki konkursów piękności, artystki. Prawdę o nich, w swojej książce odsłania dziennikarz śledczy Piotr Krysiak.

Seks - wyjazdy polskich celebrytek. Dziennikarz śledczy Piotr Krysiak ujawnia
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Sylwester Ruszkiewicz

Książka „Dziewczyny z Dubaju” ukazała się w księgarniach, w środę 18 kwietnia. Spotykam się z autorem w jednej z warszawskich kawiarni. Zanim porozmawiamy o książce, dziennikarz, który od lat zajmuje się tematyka śledczą, bacznie rozgląda się dookoła. Jest nieufny. Jak później przyzna, ze względu na problematykę opisaną w „Dziewczynach w Dubaju”, w ostatnich miesiącach miał kilka prób wycofania książki z druku. – Bohaterki książki interweniowały. Ryzyko zawodowe... – mówi nam Krysiak.

Wirtualna Polska: Proceder z Polkami wyjeżdżającymi do Dubaju i do innych miejsc na świecie trwał cztery lata. W tym czasie, polskie służby w ogóle się nim nie interesowały. Mało tego, również zorganizowane grupy przestępcze, które czerpały zyski z nierządu w Polsce, nie wpadły na trop działalności dziewczyn. Panie były tak sprytne?

Piotr Krysiak: Bo to wszystko działało jak korporacja. Wchodziłeś do niej jako dziwka, która obsługiwała sporo klientów i szybko zarabiała duże pieniądze. Ta sama dziwka potem dostawała szanse przyprowadzenia ładnych dziewczyn i dostawała 100 euro dziennie z wynagrodzenia dziewczyny, którą przyprowadziła. Jak przyprowadziła sporo dziewczyn, miała szanse zostać sutenerką.

To była bardzo dobrze zorganizowana działalność. Jej mózgiem i główną bohaterką była burdel – menadżerka Emilia P. To ona organizowała „najlepsze” wyjazdy, to ona umawiała wojaże i spotkania z arabskimi bogaczami. I ona zarobiła na tym procederze największe pieniądze.

Jakie?

Myślę, że miliony złotych, choć prokuratura tego nie zauważyła.. Dzisiaj Emilia P. prowadzi firmę kredytowo – pożyczkową…

Jak werbowano dziewczyny?

Sutenerki wyszukiwały ładnych dziewczyn, często były to celebrytki i fotomodelki. Przeszukiwano portale społecznościowe, wtedy jeszcze Naszą Klasę, a także inne strony, gdzie wrzucane były roznegliżowane zdjęcia. Korzystano też z własnych znajomości, np. w redakcjach pism dla mężczyzn. Dzięki temu znajdowano namiary na potencjalne prostytutki. Wśród nich były dziewczyny z małych miejscowości, które chciały sobie dorobić. Stawka 500 euro dziennie musiała robić na nich spore wrażenie. Za te pieniądze trzeba było spełniać zachcianki klientów i im towarzyszyć. Dodatkowo miały opłacony przelot w dwie strony, pobyt w ekskluzywnych hotelach i kolorowe drinki. Dostawały też często spore napiwki.

Najbardziej byli hojni szejkowie?

Bez dwóch zdań. Jeden z nich potrafił obdarować napiwkiem w wysokości 200 tysięcy euro. Z tej kwoty, burdel – menadżerka Emilia P. dostała 20 proc. Jej najlepszym klientem był Arab – książę Santo ze swoją świtą. Najlepszym, bo zamawiał najwięcej dziewczyn. Podczas niektórych wyjazdów, trwających dwa miesiące, przez pokłady jego jachtów potrafiło przewinąć się ponad 100 dziewczyn

Wiem, że przy okazji pisania książki spotkałeś się i rozmawiałeś z niektórymi bohaterkami „Dziewczyn z Dubaju”. Na co wydawały pieniądze? Co teraz robią, czym się zajmują?

Tylko nieliczne inwestowały pieniądze, np. w kupno mieszkania. Reszta wydawała na doraźne przyjemności: kosmetyki, perfumy, zakupy czy ciuchy. Na porządku dziennym były też operacje plastyczne i botoks. Pieniądze szły też na imprezy w modnych, warszawskich klubach, kokainę i drogi alkohol. Były tak pewne siebie, że jeździły luksusowymi samochodami ze swoimi ksywkami na rejestracjach.

Zdarzało się, że dziewczyny, które werbowano miały rodziny, mężów, dzieci. I nikt z bliskich nie wiedział o procederze. Była wśród nich, np. menadżer znanego banku. W ciągu jednego miesiąca była u Arabów dwa razy. Wyglądało to tak: w ciągu jednego tygodnia zarządzała grupą ludzi w banku, a w następnym wyjeżdżała za granicę i stawała się luksusową prostytutką. Część z tych dziewczyn ukończyła studia i pracuje dzisiaj w firmach zajmujących się Public Relations czy marketingiem. Są też takie, które przewijają się w tzw. celebryckim świecie. Była tam zwyciężczyni konkursu Miss Polonia, inna zdobyła kilka europejskich tytułów w konkursach piękności, a kolejna była uczestniczką popularnego programu „Top Model”. W tym gronie jest też obecna, znana piosenkarka. A jeszcze kolejna gra w znanych serialach telewizyjnych. Nie wymieniam ich nazwisk w książce, ze względu na ochronę danych osobowych

Twoja książka, w dużej mierze obnaża i pokazuje, jak wyglądał i jak wygląda światek celebrycki w Polsce. Nie spotkałeś się podczas pisania, z naciskami i groźbami ze strony bohaterek bądź ich prawników?

Spotkałem. Oczywiście, że były takie naciski. Od pół roku, bohaterki książki piszą do mnie, dzwonią i próbują na wszelkie możliwe sposoby się ze mną skontaktować. Straszą prawnikami, wynajmują ludzi, którzy mają za zadanie sprawdzić: czym się zajmuje i czy nie na mnie kompromitujących materiałów. Ostatnio pisała do mnie wspomniana wyżej znana piosenkarka

Możesz zdradzić która?

Nie wymieniłem jej danych w książce, więc nie podam jej nazwiska. Oczywiście chciała, żebym jej nie opisywał. Żeby nic na jej temat nie znalazło się w książce. Opisałem ją pod pseudonimem. Takie telefony czy naciski, to nasze ryzyko zawodowe. Musiałem i muszę się z tym liczyć.

Kilka lat temu, kiedy śledztwo prowadzone w sprawie luksusowych prostytutek było cały czas w toku, w mediach pojawiło się zdjęcie, na którym jedna z bohaterek seks- biznesu pojawiła się w towarzystwie byłego wiceministra gospodarki, polityka Platformy Obywatelskiej. Próbowałeś wyjaśniać ten wątek?

Widziałem to zdjęcie, dotarłem też do innych. Być może zdjęcie miało być potrzebne do szantażu lub chwalenia się klientom. Nie wiem, nie badałem tej sprawy. Zdaje się, że prokuratura też nie zbadała. Swoją drogą, uważam, że śledczy, którzy zajmowali się tą sprawą robili to nieudolnie. Nie przesłuchano wielu świadków, nie zabezpieczono wielu dowodów, tylko cztery kobiety usłyszały wyrok w tej sprawie. A przecież na procederze zarabiało znacznie więcej prostytutek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (822)