ŚwiatSekretna wojna Iranu i Pakistanu w Beludżystanie

Sekretna wojna Iranu i Pakistanu w Beludżystanie

Na granicy irańsko-pakistańskiej toczy się wojna, która rzadko przebija się na czołówki światowych mediów. Tymczasem napędzany pieniędzmi z przemytu narkotyków konflikt może mieć dalekosiężne konsekwencje. Jego kulisy przybliża amerykański portal The Daily Beast.

Sekretna wojna Iranu i Pakistanu w Beludżystanie
Źródło zdjęć: © AFP | SHAHID KHAN

Pustynny i górzysty Beludżystan to historyczna kraina wciśnięta między Iran, Pakistan i Afganistan. Zamieszkały przez Beludżów - naród pozbawiony własnego państwa - jest od dziesięcioleci solą w oku zarówno Teheranu, jak i Islamabadu.

Pakistan od wielu lat zmaga się z rebelią beludżystańskich separatystów. Mimo że prowincja ta stanowi niemal połowę całkowitej powierzchni kraju, jest najbardziej zaniedbanym przez władze centralne regionem. Podobnie rzecz ma się po irańskiej stronie granicy - jednak tam, oprócz podziałów etnicznych, w grę wchodzą również różnice religijne. Irańczycy są szyitami, natomiast Beludżowie wyznają islam sunnicki.

Iran na celowniku

Po przekształceniu się Iranu w szyicką republikę islamską, rozpoczęły się religijne prześladowania Beludżów. W rezultacie część z nich zeszła do podziemia, by prowadzić walkę z dyskryminującym ich reżimem. Tak powstały grupy zbrojne nawiązujące do ideologii dżihadu, rozumianego jako "święta wojna" przeciwko - w tym przypadku - wrogiej szyickiej teokracji.

Najsłynniejszą do niedawna taką organizacją był Dżundallah ("Żołnierze Boga"), której szczyt działalności przypadł na pierwszą dekadę XXI wieku. Jej najbardziej spektakularną akcją była próba zamachu na konwój, którym jechał irański prezydent Mahmud Ahmadineżad. Ale schwytanie i stracenie jej lidera Abdolmaleka Rigiego w 2010 roku sprawiło, że grupa zeszła na drugi plan.

Pałeczkę w walce z Iranem przejęła wywodzące się z Dżundallah ugrupowanie Dżaisz ul Adl ("Armia Sprawiedliwości"). O ile jednak Rigi deklarował, że jego celem jest wywalczenie równych praw dla sunnickich mniejszości etnicznych - przede wszystkim Beludżów - w ramach demokratycznego Iranu, o tyle dżihadyści z Dżaisz ul Adl sięgają po antyszyicką retorykę podobną do tej stosowanej przez Państwo Islamskie.

W tym kontekście znamienne jest, co zauważył portal The Daily Beast, że większość komunikatów zamieszczanych przez Armię Sprawiedliwości w internecie jest w języku arabskim, a nie w beludżi czy perskim.

Niewypowiedziana wojna

Szkopuł w tym, że działalność Dżaisz ul Adl i podobnych grup, choć koncentruje się na Iranie, prowadzona jest z terytorium Pakistanu. Dżihadyści przeprowadzają ataki w irańskiej części Beludżystanu, a później wycofują się na pogranicze pakistańskie, wierząc, że Teheran nie zdoła ich tam dosięgnąć.

Czasami rachuby te jednak zawodzą, bo według Pakistańczyków irańscy żołnierze nie raz zapuszczali się w głąb ich terytorium w pogoni za islamistami. Efekt jest taki, że po obu stronach granicy raz po raz wybuchają bomby i giną ludzie, a sytuacja coraz bardziej zaczyna przypominać niewypowiedzianą wojnę pomiędzy regionalnymi potęgami.

Teheran oskarżył o wspieranie sunnickich rebeliantów nie tylko - jak to ma w zwyczaju - USA i Arabię Saudyjską, ale również wszechwładny pakistański wywiad ISI. Dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Islamabadu po stronie organizacji takich jak Dżaisz ul Adl nie ma, jednak na pewno Pakistańczycy nie robią nic, by ukrócić ich działalność na swoim terytorium. Jak pisze The Daily Beast, oficjalne stanowisko władz jest takie, że mają na głowie poważniejsze problemy niż zabezpieczenie granicy z Iranem. Zresztą głównym wrogiem pakistańskiego rządu w Beludżystanie jest walczący z nim świecki ruch separatystów, a nie atakujący sąsiada dżihadyści.

Wiadomo natomiast na pewno, że fundamentaliści otrzymują hojne wsparcie ze strony lokalnych bossów narkotykowych, którzy dorobili się wielomilionowych fortun na szmuglowaniu opium z Afganistanu (rozległy i słabo zaludniony Beludżystan idealnie nadaje się do przemytu). Gangsterzy mają własne porachunki z tępiącym handel narkotykami Iranem oraz silne polityczne koneksje na szczytach pakistańskich władz. Być może właśnie tu tkwi sekret bierności Islamabadu w stosunku do Dżaisz ul Adl.

Niektórzy twierdzą wręcz, że ISI pośrednio pomaga ekstremistom, wspierając bossów narkotykowych, którzy ich finansują. Biorąc pod uwagę ogrom innych wewnętrznych problemów nękających Beludżystan, pakistańskie władze raczej szybko nie zabiorą się ani za jednych, ani za drugich - przekonuje The Daily Beast.

Kłopot polega na tym, że Teheran ma pełne prawo czuć się osaczony przez sunnickich dżihadystów, atakujących go zarówno od zachodu (Państwo Islamskie), jak i wschodu. Nakłonienie ajatollahów do kompromisu w takich sprawach jak program nuklearny, może zależeć od tego, jak Zachód odniesie się do tego problemu - konkluduje amerykański portal.

Źródło: The Daily Beast, WP.PL
Oglądaj też: Rewolucja w Iranie - największa porażka USA
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (75)