Sekretarz w kancelarii premiera: nie zastraszaliśmy
Zarzuty pielęgniarek dotyczące traktowania ich przez przedstawicieli rządu w czasie, kiedy przebywały w kancelarii premiera, są niesprawiedliwe - uważa sekretarz stanu w kancelarii premiera Małgorzata Sadurska.
27.06.2007 19:35
Jedna z pielęgniarek, które opuściły we wtorek siedzibę premiera, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Gardias mówiła podczas konferencji prasowej, że podczas pobytu pielęgniarek w kancelarii najgorsza była arogancja strony rządowej. Jak dodała, stosowano wobec nich różne metody zastraszania.
Mówienie w ten sposób jest bardzo niesprawiedliwe - oceniła Sadurska. Absolutnie nie było mowy o zastraszaniu. Nie było takiej myśli, aby kogokolwiek zawieźć do prokuratora, bo to oznaczałby zastosowanie przymusu i siły. Intencją rządu było tylko doprowadzić do rozmów - powiedziała.
Podkreśliła, że najbardziej zabolał ją zarzut arogancji ze strony rządowej.
Sadurska zaznaczyła, że zarówno ona, jak i inni przedstawiciele rządu, zachowywali się wobec sióstr kulturalnie. Starałam się zachowywać jak najgrzeczniej wobec protestujących, gdy poproszono mnie o wyjście, wychodziłam - dodała.
Inna z pielęgniarek, które przebywały przez kilka dni w kancelarii premiera, Janina Zaraś tak opowiadała o pobycie w kancelarii: Przez trzy dni spałyśmy na wykładzinie, przykrywałyśmy się kartonem. Pod głową za poduszkę służyły nam torebki. Było zimno. Budzono nas.
Sadurska pytana, czy nie można było jakoś poprawić warunków pielęgniarek, odpowiedziała, że kancelaria mogła zaradzić tej sytuacji tylko przez wstawienie łóżek, ale nie prowadzi usług hotelowych i łóżek nie ma.