Sekcja zwłok Anny Walentynowicz - Piotr Walentynowicz zdradza szczegóły
Atmosfera podczas sekcji zwłok Anny Walentynowicz była wyluzowana - powiedział Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
18.10.2012 | aktual.: 18.10.2012 20:03
Walentynowicz stwierdził, że sekcja zwłok we Wrocławniu odbywała się w "dość swobodnej atmosferze", ale dodał, że w Bydgoszczy było gorzej.
- Atmosfera w bydgoskim Zakładzie Medycyny Sądowej była bardzo wyluzowana. Byliśmy tam obaj z tatą, obok stała grupa lekarzy, którzy nas w ogóle nie dostrzegali, rozmawiali ze sobą, jak gdyby nigdy nic, śmiali się na głos, zadowoleni ze spotkania - powiedział wnuk Anny Walentynowicz. - Przypominało to spotkanie towarzyskie. Wrzawa i harmider jak w szkole podstawowej podczas przerwy. Wszyscy chodzili, trzaskali drzwiami, szukali się nawzajem - dodał.
Piotr Walentynowicz podkreślił, że nie zna się na procedurach, więc nie może ocenić, czy sekcja we Wrocławiu była przeprowadzona profesjonalnie. - To, co uderzyło mnie we Wrocławiu, to przede wszystkim obojętność ze strony dwóch prokuratorów, którzy zachowywali się jak typowi statyści - stwierdził. Dodał, że ograniczali się do pilnowania tego, by nikt z obecnych na sali nie korzystał z telefonów komórkowych.
Wnuk Anny Walentynowicz powiedział, że lekarze we Wrocławiu byli bardziej stonowani niż ci w Bydgoszczy. - Ale ogólnie atmosfera była rozluźniona, nie wyczuwało się żadnych rygorów - ocenił.
W połowie września prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych - Teresa Walewska-Przyjałkowska. Powodem ekshumacji były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione. Badania genetyczne jednoznacznie wskazały, że tak się stało.