Sejmowy skandal z autami
Postanowiliśmy sprawdzić, ile prawdy jest w
krążących po Sejmie plotkach, że służbowe limuzyny (Peugeot 406,
Lancie i Hondy) posłowie bez żenady wykorzystują do prywatnych
celów: każą nimi wozić swoich asystentów, rodziny, a nawet
wysyłają sejmowych kierowców po zakupy. Aby to udowodnić
przygotowaliśmy małą prowokację - piszą dziennikarze "Faktu".
Z relacji na łamach dziennika wynika, że połączyli się z sejmowym dyspozytorem i przedstawili jako pracownicy biura mało znanego posła. Poprosili o samochód. Dyspozytor, nie pytając o szczegóły wysłał auto pod wskazany adres. Zamiast posła do auta wsiadła wynajęta przez dziennikarzy aktorka. Wyjaśniła, że mąż - poseł zrezygnował z kursu. Kazała się zawieźć na pocztę i na zakupy.
Kierowca bez szemrania wciska pedał gazu i potulnie wykonuje polecenia. Od razu widać, że dla sejmowego kierowcy to nie pierwszyzna.(...) dopiero po dobrej godzinie jazdy po różnych sklepach w mieście, wysiadła przed Sejmem - czytamy na łamach "Faktu".
Dziennikarze wręczyli zdumionemu kierowcy dane redakcji potrzebne do wystawienia faktury przez Kancelarię Sejmu. Zamierzają zapłacić za kurs sejmową limuzyną - zadeklarowali na łamach dziennika. (PAP)