Sejm uchwalił ustawę "Prawo oświatowe". Gimnazja do likwidacji
Zmieniona zostanie struktura szkół w Polsce, zostaną zlikwidowane gimnazja - zakłada ustawa Prawo oświatowe uchwalona w środę przez Sejm.
14.12.2016 | aktual.: 15.12.2016 02:12
Za uchwaleniem ustawy głosowało 230 posłów, 199 było przeciw, pięciu wstrzymało się od głosu.
Wcześniej Sejm nie zgodził się na wnioskowane przez PO, Nowoczesną i PSL odrzucenie projektu ustawy. Odrzucone zostały też poprawki PO i PSL zakładające zachowanie obecnej struktury szkół.
PO oceniła tuż przed głosowaniem, że uchwalenie ustawy oznaczać będzie "najczarniejszy dzień polskiej edukacji". PiS argumentował, że jest to "powrót do polskiej szkoły sprzed siedemnastu lat, do normalnej polskiej szkoły". - Czas się z tym pogodzić - zwrócił się do opozycji poseł Aleksander Mrówczyński (PiS).
Zgodnie z ustawą Prawo Oświatowe w miejsce obecnie istniejących szkół powstaną 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe (zastąpią zasadnicze szkoły zawodowe). Gimnazja zostaną zlikwidowane.
Po uchwaleniu Prawa oświatowego, posłowie przystąpili do głosowania nad projektem przepisów wprowadzających tę ustawę.
Minister edukacji Anna Zalewska przekonuje o słuszności reformy oświaty
- Liczba godzin w systemie zwiększa się o 105, zwolnienia nauczycieli nie są przewidziane w wyniku tej reformy, a samorządowcy są po raz pierwszy wspierani tak wyraźnie" - mówiła Anna Zalewska. Minister podkreślała, że to z nimi ustalane są najbardziej elastyczne rozwiązania tak, żeby uczeń nie zauważył zmiany.
Anna Zalewska zapewniała o zmniejszeniu obwodów i zmniejszeniu liczebności klas oraz o wprowadzeniu jednozmianowości. Minister przekonywała też, że reforma jest policzona. - Półtora miliarda na sześciolatka, który po raz pierwszy jest objęty subwencja oświatową, 418 milionów na waloryzację, która pojawiła się po raz pierwszy od wielu lat, 900 mln wprost na dodatkowe oddziały i wyposażenie, 168 mln z rezerwy budżetowej - mówiła Anna Zalewska.
Minister mówiła też o poważniej rozmowie w zespole, który składa się z samorządowców, związkowców na temat poprawy jakość edukacji i dbałości o polskiego nauczyciela. W myśl ustawy powstanie 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letenie liceum, 5-letnie techniku i dwustopniowa szkoła branżowa. Od 1 września nie będzie rekrutacji do gimnazjów.
Gorąca dyskusja w Sejmie
Zgodnie z rządowym projektem Prawa oświatowego domowe nauczanie miałoby podlegać rejonizacji tzn. szkoła w której zarejestrowane jest dziecko pobierające edukację w systemie domowym będzie musiała mieścić się na terenie województwa, w którym dziecko mieszka.
O odrzucenie takiego rozwiązania apelował m.in. klub Kukiz'15. Jak argumentował poseł Tomasz Jasóła takie rozwiązanie wykluczy z edukacji domowej coraz większą grupę emigrantów. Jaskółę wsparł Robert Winnicki (niez.) oraz Krystyna Szumilas (PO).
Minister edukacji Anna Zalewska odpierała te zarzuty, mówiąc, że projekt nie ogranicza nauczania domowego, ale je wzmacnia. Jak mówiła, należy jednak rozróżnić nauczanie domowe od nauczania na odległość i nauczania online. - W jaki sposób uczeń mieszkający w Londynie korzysta z domowej edukacji w szkole na Podkarpaciu? Jak raz w tygodniu korzysta z zajęć dodatkowych? - pytała Zalewska.
Apelowała, by "nie wprowadzać opinii publicznej w błąd", bo dzieci emigrantów mogą uczyć się języka polskiego online, realizować w tym systemie podstawę programową i zdawać egzaminy.
Te argumenty nie przekonały jednak opozycji. Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) zwracając się do szefowej MEN mówiła: "pani niczego nie rozumie". Oceniła, że swoją decyzją MEN uniemożliwia dzieciom polskich emigrantów powrót do polskiego systemu edukacji.
Posłanka Szumilas pytała też dlaczego przy okazji nauczania domowego MEN zmusza rodziców, żeby po niezbędną w takim wypadku opinię poszli do publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej. "Dlaczego nie lubi pani niepublicznych poradni? (...) Dlaczego utrudnia pani życie rodzicom, którzy chcą uczyć w domu swoje dzieci"? - pytała posłanka PO. Poseł Jaskóła stwierdził zaś, że jest to nierówne traktowanie podmiotów, które są na rynku.
W trakcie głosowań Sejm poparł jeden z wniosków mniejszości, zgłoszony przez posłankę Szumilas. Dotyczy on definicji niepełnosprawności sprzężonych i wprowadza rozróżnienie między Zespołem Aspergera i autyzmem. Za przyjęciem tego wniosku głosowało 212 posłów, 199 było przeciw, siedmiu wstrzymało się od głosu.
O poparcie tego wniosku mniejszości apelował w trakcie głosowań m.in. poseł Rafał Wójcikowski (Kukiz'15). Jak mówił, sam ma Zespół Aspergera. - Mam dwoje dzieci z Zespołem Aspergera (...). Te osoby mają bardzo niewiele z autyzmem wspólnego, a mają bardzo ograniczone możliwości jeżeli chodzi o zachowania emocjonaln - uzasadniał.
Przyjęcie wniosku spotkało się z owacjami i oklaskami z sali sejmowej.
oprac. Michał Kurek
Zobacz także: Lista lektur bez "Sofolkesa"? Lisicki: nie na tym polega problem