Proces ten autor artykułu określa jednym zdaniem: władza ustawodawcza chce uzurpować sobie uprawnienia władzy sądowniczej oraz władzy wykonawczej. A taka tendencja jest nie tylko sprzeczna z zasadami państwa prawa (podział władz), ale także z ideami demokracji, które nie dopuszczają do tego, by jedna z władz wtrącała się nieustannie do działania innych.
Pierwsza komisja sejmowa (czyli ta od sprawy Rywina) była zapewne potrzebna, żeby wstrząsnąć świadomością społeczną. Ale też i tylko po to, bo właściwy sposób rozwiązania tamtej sprawy polegał na złożeniu odpowiedniego doniesienia w prokuraturze i na pozostawieniu jej legalnemu rozstrzygnięciu przez organa ścigania i organa sądownicze. Dobrze jednak, że ta komisja była.
Obecna komisja śledcza, ds. Orlenu, już nie zachowuje tego umiaru i uzurpuje sobie prawa władzy nie tylko ustawodawczej - a tylko takie posiada i jej jedynym zadaniem może być zwrócenie uwagi na naruszenie prawa, a nie dokonanie całościowej oceny moralnej i politycznej, łącznie z wnioskami wykonawczymi.
Obecny Sejm wtrąca się zresztą w działania władzy wykonawczej nie tylko za pośrednictwem tworzonych przez siebie kolejnych komisji. Dwa inne przykłady, a jest ich mnogość, to uchwała w sprawie niemieckich reparacji wojennych (sama w sobie niemądra) oraz następnie oburzenie Sejmu, że rząd i odpowiedni minister ją zignorowali (oburzenie, które było zupełnie nie na miejscu). Praktycznie Sejm chciałby sam wszystko prywatyzować i podejmować inne decyzje wykonawcze - czytamy w "Tygodniku Powszechnym".
Teraz czas najwyższy, żeby Sejm wrócił do zadań, które zostały mu powierzone w ramach konstytucyjnego podziału władzy, czyli do pracy ustawodawczej. W tej dziedzinie istnieją horrendalne opóźnienia i obojętne, kto rządzi, prawo trzeba zmieniać lub tworzyć, bo bez odpowiednich przepisów traci się szanse na zmiany w rzeczywistości.