Sejm debatuje nad wnioskami o odwołanie Borowskiego
W Sejmie trwa debata nad wnioskami Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin o odwołanie marszałka Sejmu Marka Borowskiego. Marszałka bronią kluby SLD i UP. Wniosków o jego odwołanie
nie popiera też Platforma Obywatelska. Za odwołaniem Borowskiego
opowiada się, oprócz wnioskodawców, Samoobrona.
Głosowanie zaplanowano na wieczór i - jak wynika z wypowiedzi posłów - autorom wniosków raczej nie uda się zebrać wymaganej do odwołania marszałka bezwzględnej większości głosów.
"Mamy świadomość, że sejmowa większość obroni marszałka Marka Borowskiego; znowu będą oklaski, kwiaty, przesyłanie całusów, jak wtedy, gdy opozycji nie udało się odwołać wicepremiera Marka Pola" - powiedział szef klubu PiS Ludwik Dorn w wystąpieniu uzasadniającym wniosek klubu o odwołanie marszałka.
PiS oskarża marszałka
PiS oskarża marszałka o sfałszowanie uchwały Sejmu o wyborze Jana Czekaja na członka Rady Polityki Pieniężnej, tak by jego kadencja w RPP mogła trwać 6 lat, a nie 4 miesiące.
Zdaniem Dorna Sejm z dominacją SLD pracuje źle, również rząd pracuje źle. "Ale nie składamy wniosków o odwołanie taśmowo" - dodał. Jak zaznaczył, tym razem PiS musiał jednak złożyć wniosek o odwołanie Borowskiego, bo marszałek sfałszował uchwałę Sejmu.
Wniosek o odwołanie Borowskiego złożyła też LPR. Bogdan Pęk w imieniu wnioskodawców powiedział, że parlament w społecznym odbiorze "stoczył się prawie na dno". Jego zdaniem nie można zdejmować odpowiedzialności z marszałka za fatalne oceny Sejmu.
"Borowski jest człowiekiem bardzo inteligentnym. Ale nie jest marszałkiem wszystkich Polaków, tylko marszałkiem tego układu" - uważa Pęk. Według posła LPR Borowski, korzystając z jednoosobowej władzy, często nie dopuszcza do istotnych debat.
Sondaże, sondaże, sondaże
Poseł SLD Ryszard Kalisz uważa, że motywem złożenia przez PiS i LPR wniosków o odwołanie marszałka Sejmu była chęć poprawienia notowań w sondażach. Jego zdaniem wnioski nie mają uzasadnienia.
"11% poparcia, coś musimy zrobić, pokazać jacy jesteśmy dobrzy" - tłumaczył z trybuny sejmowej swoje rozumienie motywów złożenia wniosków poseł Kalisz. Według niego opozycja strzela z wielkich armat, ale plastikowymi kulami, przy czym nie ma powodu dla takiego ostrzału.
"Cała sprawa mogła się zakończyć jednym telefonem do (marszałka Marka) Borowskiego i sprawy by nie było" - stwierdził poseł Kalisz.
Z armaty do wróbla
Jak powiedziała w Sejmie Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), wnioski o odwołanie Borowskiego zostały sformułowane tak, jakby "z armaty strzelać do wróbla". Występujący w imieniu klubu PiS Jerzy Polaczek opowiedział się za odwołaniem Borowskiego.
Poseł PSL Józef Zych powiedział, że posłowie jego klubu analizowali wnikliwie uzasadnienia wniosków złożonych przez PiS i LPR. Dodał, że klub nie podjął jednolitej decyzji, wyrażane były różne przekonania i były też zastrzeżenia.
Poseł podkreślił, że posłowie PSL dadzą wyraz swojemu stosunkowi do propozycji odwołania Borowskiego w indywidualnym głosowaniu. Sam marszałek, siedząc w ławach poselskich, wysłuchuje wypowiedzi posłów, skierowanych pod jego adresem.
Borowski musi odejść
Lider Samoobrony Andrzej Lepper i wiceszef klubu Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych zapowiedzieli, że ich kluby poprą wnioski o odwołanie Marka Borowskiego.
"To, że Balcerowicz musi odejść, wszyscy wiedzą, ale nie tylko on. Musi odejść cały układ 'okrągłostołowy'" - powiedział Lepper. Do tego układu "stołu narodowej zdrady", jego zdaniem, należy właśnie marszałek Borowski.
Lepper zarzucił ponadto Borowskiemu nierówne traktowanie klubów parlamentarnych oraz niedbanie o dobre imię Sejmu. Giertych wytknął zaś Borowskiemu, że to właśnie on jest odpowiedzialny za tak niskie, jak obecnie, notowania Sejmu.
Chocholi taniec posłów
Zdaniem Tomasza Nałęcza (UP) Prawo i Sprawiedliwość, składając wniosek o odwołanie marszałka, jeszcze bardziej obniżyło autorytet Sejmu. Nałęcz zaznaczył, że Unia Pracy będzie głosowała przeciwko temu wnioskowi.
Nałęcz podkreślił, że argumentacja PiS jest wyssana z palca. Dodał, że Borowski jest znany ze swojej sumienności. "Można było ten chocholi taniec, który rozpętali posłowie Dorn i Polaczek, przerwać każdego dnia, jednym telefonem do marszałka" - uważa Nałęcz.