Sejm chce ukrócić przemoc w domach, rodzice mówią: nie
Kilkadziesiąt osób zebrało się przed Sejmem, by zaprotestować przeciwko projektowi ustawy o zapobieganiu przemocy w rodzinie. Ich zdaniem proponowane zapisy są zamachem na autonomię rodziny i stwarzają pole do licznych nadużyć.
02.03.2010 | aktual.: 02.03.2010 15:51
Ustawa przewiduje zakaz kar cielesnych
Nad projektem nowelizacji ustawy o zapobieganiu przemocy w rodzinie Sejm pracuje od blisko roku. Na czwartek zaplanowano drugie czytanie. Projekt zaostrza przepisy wobec sprawców przemocy. Ma umożliwić jak najszybszą izolację sprawcy przemocy od ofiar, np. przez nakaz opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania. Wprowadza też możliwość zabrania przez pracownika socjalnego dziecka z domu na 24 godz. w sytuacjach, gdy zagrożone jest jego życie lub zdrowie. W projekcie jest także zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci.
W projekcie zapisano też szereg działań z zakresu profilaktyki. Na gminy nałożono obowiązek prowadzenia poradnictwa i interwencji w związku z przemocą w rodzinie, a także tworzenie zespołów interdyscyplinarnych zajmujących się tym problemem. W skład takich zespołów mieliby wchodzić: przedstawiciele jednostek pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, kuratora, oświaty, ochrony zdrowia oraz organizacji pozarządowych.
Wtorkowy protest zorganizowały Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców oraz Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym. Ich zdaniem, ustawa może doprowadzić do nadmiernej ingerencji w życie rodziny i stwarza pole do nadużyć. Domagają się skutecznej polityki prorodzinnej i realnego wsparcia dla rodzin w kryzysie. Najbardziej niepokoi ich projekt powołania zespołów interdyscyplinarnych i zwiększenie uprawnień pracowników socjalnych.
- Boję się, że te zapisy spowodują, że złośliwy sąsiad, zbuntowany nastolatek, czy skorumpowany samorząd, będzie się mógł odgrywać na rodzinach normalnie funkcjonujących. Te zespoły będą rodzajem straszaka na rodziców - mówiła Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. Podkreśliła, że w Polsce nie ma żadnej polityki prorodzinnej, a wprowadzenie ustawy spowoduje, że będzie polityka przeciwko rodzinie.
Protestujący przekazali marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu pismo, w którym domagają się odrzucenia projektu. - Jest to projekt skandaliczny. Zawiera bardzo daleko posuniętą ingerencję w życie rodziny, wręcz niszczy naturalną autonomię rodziny wobec państwa. Ustawodawca daje do zrozumienia, że to państwo wie lepiej, co jest dobre dla polskich dzieci i polskich rodzin - mówił Marcin Musiał z Krucjaty Młodzi w Życiu Publicznym.
- Nie podobają nam się zapisy dotyczące inwigilacji rodzin, pozwalające na zbieranie wrażliwych danych nawet, gdy zachodzi tylko podejrzenie stosowania przemocy, często na podstawie anonimowego donosu. Nie zgadzamy się zapisem pozwalającym na odbieranie dzieci rodzicom biologicznym na 24 godz. bez decyzji sądu - poinformował. Jak dodał, protestujący nie zgadzają się też z definicją przemocy, jaka przyświeca ustawodawcom.
- Co prawda nie ma tego w ustawie, ale jest w poradniku dla pracownika socjalnego, który definiuje przemoc jako narzucanie własnych poglądów, krytykowanie zachowań seksualnych, czy też ograniczanie kontaktów dzieci. Również taka forma tradycyjnego wychowania dzieci jak klaps, jest wymieniona w jednym rzędzie z takimi formami przemocy jak oblewanie dziecka kwasem, czy użycie wobec niego broni - podkreślił Musiał.
"Dzieci są nasze, nie państwowe"
W proteście wzięło udział wiele rodzin z dziećmi. Protestujący mieli transparenty z napisami: "Nie przeszkadzajcie nam wychowywać dzieci", "Zostawcie dzieci rodzicom", "Dzieci są nasze, nie państwowe".
"Obawiam się tego, że ta zamiana spowoduje, że urzędnicy będą mogli ingerować w takie spokojne rodziny. Może się komuś w przedszkolu, w szkole nie spodobać, że dziecko nosi krzyżyk na szyi i może złośliwy sąsiad powiedzieć, że rodzic się znęca nad dzieckiem, bo wpaja mu swoje przekonania i wartości. Ta ustawa może doprowadzić do takich nadużyć. Jestem przeciwko przemocy, ale przemoc definiowana w tej ustawie jest zupełnie sprzeczna z pojęciem przemocy, z jakim się dotychczas spotykaliśmy. Tu przemocą jest określane wychowywanie dzieci według swoich wartości, zwracanie uwagi dzieciom. Wychowywać dzieci trzeba, nie można dopuścić do tego, co dzieje się od wielu lat w krajach zachodnich, gdzie w szkołach dzieci są całkowicie bezkarne. Nigdy nie dałem klapsa żadnemu ze swoich dzieci, ale jestem jak najbardziej za" - mówił jedne z uczestników protestu Krzysztof Hołowacz.