Ścigali łosia w centrum miasta - zwierzę nie żyje
Ponad pięćdziesiąt osób: policjantów, strażaków i weterynarzy ścigało w centrum Zambrowa (woj. podlaskie) dorodnego łosia. Ważący ok. 400 kg samiec został uśpiony i wywieziony do pobliskiego lasu. Tam okazało się, że zwierzę nie żyje.
- Czynnik stresogenny zadziałał. Bardzo często zwierzęta w transporcie padają, nawet gdy nie są zestresowane. Tu było wiele czynników stresogennych - powiedział zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Zambrowie Stanisław Gosk.
Według niego, dawka leku usypiającego podana łosiowi przez wezwanych na miejsce akcji weterynarzy, była zgodna ze sztuką. Dodał, że wówczas wszystko było w porządku, podobnie w transporcie. - Niestety ale to jest dzikie zwierzę, sam kontakt z ludźmi był dla niego ogromnym stresem - powiedział Gosk.
Zwierzę zauważono wczesnym rankiem, ktoś z mieszkańców zawiadomił policję. Łoś bez problemu przeskakiwał przez ogrodzenia. Uśpić się go udało dopiero, gdy zaklinował się między siatką a ścianą garażu. Oficer prasowy zambrowskiej policji Monika Dąbrowska powiedziała, że niewykluczone jest postępowanie wyjaśniające dotyczące śmierci zwierzęcia.
W województwie podlaskim to nie pierwszy w ostatnim czasie podobny przypadek. Kilka miesięcy temu w Białymstoku pojawiły się trzy łosie; było zagrożenie, że wyjdą na ruchliwą ulicę.
Wcześniej przeskakujący przez ogrodzenie łoś zawisł na płocie. Jego obrażenia były tak poważne, że trzeba było go uśpić.
Przyrodnicy oceniają, że populacja łosia w województwie podlaskim rośnie. Tylko w Biebrzańskim Parku Narodowym żyje około 600-700 łosi, kolejne 500 w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej. Łosie często wychodzą na drogi, powodując poważne wypadki drogowe. Zwierzę nie jest pod ochroną, ale od wielu lat w Polsce obowiązuje moratorium - całoroczny zakaz strzelania do łosi.