Schwytani w sieć

Jak się chronić przed negatywnymi skutkami korzystania z Internetu

29.08.2005 | aktual.: 29.08.2005 15:42

Dr Jan Chodkiewicz, psycholog

Jan Chodkiewicz – doktor nauk humanistycznych, psycholog kliniczny, pracuje w Zakładzie Psychologii Zdrowia Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego oraz w Miejskim Ośrodku Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Łodzi. Od wielu lat zajmuje się terapią uzależnień, szczególnie uzależnieniem od Internetu, jest autorem wielu publikacji.

- Internet ma wiele do zaoferowania. Możemy błyskawicznie przesłać wiadomość na dowolną odległość, poznać nowych przyjaciół lub porozmawiać ze starymi, zrobić zakupy, dokonać płatności i mieć dostęp do nieograniczonej ilości informacji. A to wszystko bez wychodzenia z domu. Czy to może powodować niebezpieczeństwo?

– Częste korzystanie z Internetu może u pewnej grupy osób powodować zachowania zbliżone do zachowań charakteryzujących osoby uzależnione. Z różnych badań wynika, że może to dotyczyć około 5-10% społeczeństwa. Problem stanowi fakt, że na ten temat dopiero się dyskutuje, prowadzi badania, a uzależnienie od Internetu nie jest jeszcze uznane za jednostkę chorobową.

Mówi się, że uzależnienie od Internetu dotyka najczęściej osoby, które już wcześniej cierpiały z powodu innych zaburzeń, mają niską samoocenę, nieprawidłowo ukierunkowują swoje popędy. Czy tak jest w istocie?

– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Są jednak trzy rodzaje aktywności potencjalnie mogące prowadzić do uzależnienia. Pierwsza to korzystanie z gier, druga – korzystanie z czatów i trzecia to przeglądanie stron erotycznych. Poza tymi zagrożenia raczej nie istnieją, bo nie zdarza się, żeby ktoś się uzależnił od zbierania informacji. Osoby, które uzależniają się od czatów, to osoby nieśmiałe, zagubione, zakompleksione. Lepiej czują się w świecie wirtualnym ze względu na poczucie anonimowości. Ci, którzy uzależniają się od gier, zazwyczaj już wcześniej grywali na automatach i często przebywali w salonach gier. Ludzie przeglądający strony erotyczne mają również kompleksy i zaburzenia seksualne. Trudno zatem mówić o jednej grupie. Wszystko zależy od formy aktywności.

- Czy istotne znaczenie ma wiek internautów?

– Największy problem dotyczy młodzieży w okresie dojrzewania, bo to taki czas eksperymentowania. Nie ma jednak reguły, jeśli chodzi o wiek. Najczęściej są to osoby w okresie dojrzewania albo do 30. roku życia.

- Jakie kryteria mają tu znaczenie?

– Przede wszystkim utrata kontroli. To jest najważniejsze w uzależnieniach. W momencie, kiedy ktoś rozpoczyna daną aktywność i nie potrafi jej w dowolnym momencie przerwać. Najpierw zakłada sobie, że będzie to trwało jakiś czas, a korzysta np. przez całą noc. To łączy się z kolei z licznymi stratami zdrowotnymi, z niewyspaniem, zawaleniem ważnych obowiązków. Są też szkody w relacjach z bliskimi: ktoś poświęca całe dnie na kontakty z obcymi osobami, a nie rozmawia w ogóle z rodziną. Trzeci aspekt to wszelkiego rodzaju dolegliwości abstynencyjne, czyli złe samopoczucie w sytuacji, kiedy nie ma dostępu do komputera, np. na wakacjach. Te objawy muszą się powtarzać przez dłuższy czas, np. pół roku, i dopiero wtedy możemy mówić o problemie.

- Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do pana osoby korzystające z Internetu?

– To jest bardzo zróżnicowane. Wśród osób poniżej 18. roku życia to najczęściej problemy w szkole. Na początku zazwyczaj przychodzili z nimi rodzice. Mówili, że dzieci zawaliły szkołę, powtarzają klasę, regularnie wagarują. Wagary były najczęściej spowodowane tym, że najpierw dzieci siedziały całymi dniami przed komputerem, a kiedy im to ograniczano, przenosiły się do kafejek i tam spędzały przedpołudnia. Nie robiły nic więcej. Są też osoby, najczęściej studenci, które same się zgłaszają. Czują, że jest coś, co im przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, zauważyły, że coś w ten sposób tracą.

- Jak w przypadku tego uzależnienia wygląda terapia?

– To są dopiero początki, więc poszukujemy różnych rozwiązań. Nie można przecież zastosować klasycznej terapii, czyli kompletnie zerwać kontakt ze środkiem uzależniającym jak w przypadku alkoholu czy narkotyków. Jeśli ktoś zaczyna znowu pić, przerywa terapię. Z Internetem jest inaczej, bo ktoś, kto pracuje przy komputerze, nie może nagle zupełnie z niego nie korzystać. Z drugiej strony, musi być jakaś abstynencja. Dlatego warunkiem podjęcia terapii jest rezygnacja z tej formy aktywności, która bezpośrednio zagraża. Jeśli ktoś uzależnił się od gier, nadal może odbierać pocztę, ale leczenie nie będzie możliwe, jeśli choć trochę będzie grał. Trzeba uświadomić tej osobie, że nic się nie stanie, jeśli przestanie grać. Kolejną rzeczą jest znalezienie formy zastępczej dobranej już oczywiście indywidualnie. Celem terapii jest również to, aby dana osoba dostrzegła, że ma problem, ile czasu na to poświęca, jakie rzeczywiście szkody to przynosi. Dopiero na końcu musi się nauczyć żyć bez tego.

- Jakie środki zastępcze mogą być zastosowane w takiej terapii?

– Niektórym osobom udaje się podjąć aktywność sportową, bo wcześniej też grali, potem przestali i zajęli się Internetem. Umawiają się z kolegami na siatkówkę czy nożną w tych godzinach, które ostatnio spędzali przed komputerem. Dla innych mogą to być kontakty ze znajomymi czy powrót do lektur, filmów. Może to być mnóstwo rzeczy, które sprawiają przyjemność, a nie są szkodliwe. Nie może być tak, że ktoś przestanie nagle coś robić i zacznie po prostu siedzieć w domu. Natura nie znosi próżni.

- Czy możemy się jakoś chronić przed uzależnieniem od Internetu?

– Nie bardzo można się chronić, bo człowiek jak już w „coś” uzależniającego wejdzie, to działa jak w amoku. Trzeba raczej bazować na otoczeniu. Kiedy zaczyna się problem, to otoczenie go dostrzega, w przeciwieństwie do osoby, i wtedy powinno regularnie i konsekwentnie zwrócić jej uwagę.

- A jeśli ktoś w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że być może ma taki problem, na co powinien zwrócić uwagę?

– Niektórzy zalecają, aby w takich przypadkach zrobić dwutygodniową abstynencję, aby zobaczyć, czy takiej osobie tego nie brakuje. I wtedy, jeśli jest bardzo źle, to znaczy, że można mówić o uzależnieniu.

- Do takich refleksji mogą samodzielnie dojść raczej dojrzalsi ludzie. A co w przypadku nastolatków? Jak powinni zachować się dorośli? Na co reagować?

– Przede wszystkim powinni zwracać uwagę, jak długo dziecko korzysta i czego szuka w Internecie. Dzieci mogą przeciwko temu protestować, ale przeglądanie przez 14-latka stron przeznaczonych dla dorosłych może być bardzo szkodliwe, a przecież wystarczy kliknąć, aby móc wejść na tę stronę. Młody człowiek może to odebrać jako rodzaj kontroli, ale przecież rodzice powinni interesować się tym, jakich dziecko ma znajomych, jeśli wyjeżdża na wakacje, to z kim, a jeśli jest w sieci, to z jakich stron korzysta. Rodzice robią różne rzeczy, wyłączają korki, co wywołuje wściekłość. Jeśli są już bezradni, zawsze mogą się zwrócić do ośrodków dla uzależnionych. Tam mogą uzyskać poradę nie tylko osoby uzależnione, ale i te z ich otoczenia. Jeśli nawet dany ośrodek nie zajmuje się takimi problemami, zawsze jest w stanie wskazać miejsce, gdzie można uzyskać pomoc nawet wtedy, gdy osoba nie chce się leczyć.

- Czy jest jakaś fachowa literatura podejmująca ten problem?

– Trzy lata temu ukazała się klasyczna książka autorstwa Patricii Wallace pt. „Psychologia Internetu”. W moim przekonaniu jest to najlepsza pozycja, ponieważ jest tam opis najczęstszych sposobów korzystania z Internetu, rozdział poświęcony uzależnieniu, postępowaniu w takich przypadkach. Jest jeszcze nowy poradnik, który napisał Parry Aftab dla młodzieży „Internet a dzieci. Uzależnienia i inne niebezpieczeństwa”.

Rozmawiał Andrzej Wróbel

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)