Schroeder i Merkel chcą rządzić, ale nie wiedzą z kim
Dzień po wyborach do Bundestagu kanclerz Gerhard Schroeder (SPD) oraz jego rywalka, przewodnicząca CDU Angela Merkel, potwierdzili swoje aspiracje do sprawowania władzy w Niemczech. Nadal nie wiadomo jednak, kto i kiedy utworzy nowy rząd oraz które partie wejdą do przyszłej koalicji.
W wyniku niedzielnych wyborów rządząca od siedmiu lat koalicja SPD-Zieloni kanclerza Schroedera utraciła większość parlamentarną. Równocześnie koalicja partii mieszczańskich - chadecy i FDP - zdobyła zbyt mało głosów, by utworzyć wspólny rząd, co było głównym celem kandydatki opozycji Merkel. CDU i CSU uzyskały 35,2% głosów, wynik znacznie poniżej oczekiwań, co niemieckie media uznały za porażkę, a nawet klęskę Merkel.
Oprócz tzw. wielkiej koalicji, czyli sojuszu chadeków z socjaldemokratami, uważanej przez politologów za najbardziej prawdopodobne wyjście z impasu, możliwe są także sojusze chadeków z FDP i Zielonymi oraz socjaldemokratów z Zielonymi i FDP.
Merkel potwierdziła na konferencji po posiedzeniu prezydium CDU, że traktuje wynik wyborów jako mandat do sprawowania władzy, udzielony jej przez wyborców. Zapowiedziała rychłe podjęcie rozmów ze wszystkimi demokratycznymi partiami, z wyjątkiem Partii Lewicy. Chcemy szybko utworzyć rząd. Nie zamierzamy grać na czas - zapewniła. Pierwszym partnerem ma być FDP, a w następnej kolejności SPD i Zieloni.
Merkel podkreśliła, że partie chadeckie są najsilniejszym ugrupowaniem i zdobyły o 450 tysięcy głosów więcej niż SPD, co upoważnia je do kierowania przyszłym rządem. Uwzględniając głosy oddane na FDP, przewaga partii mieszczańskich wynosi nawet 1,2 mln - mówiła z dumą Merkel. Przypomniała, że trzy lata temu SPD wygrała wybory przewagą tylko 6 tysięcy głosów.
Z analiz instytutów badania opinii publicznej wynika, że Merkel nie potrafiła jako kandydatka opozycji przekonać do siebie wyborców. Oceniano ją znacznie gorzej niż Schroedera. Na kiepski wynik chadeków złożyły się też zapowiedź podatku VAT oraz propozycje radykalnych zmian systemu podatkowego, uznanych za niesprawiedliwe.
Przewodniczący SPD Franz Muentefering oświadczył, że socjaldemokraci chcą sprawować władzę w Niemczech ze Schroederem jako kanclerzem. Odpowiadając na pytanie dziennikarzy potwierdził, że jest to warunek utworzenia koalicji z innymi partiami. Gerhard Schroeder zdobył w wyborach na nowo zaufanie obywateli - podkreślił. Z wyborów wynika przesłanie, że kraj nie chce Angeli Merkel jako kanclerza - dodał.
Uzasadniając aspiracje do kierowania rządem, Muentefering wyjaśnił, że SPD jest najsilniejszą partią, gdyż zdobyła 34,3% głosów, natomiast CDU ma 27,8%, a CSU 7,4%. Obie partie chadeckie, tworzące wspólny klub parlamentarny w Bundestagu, traktowano dotychczas jako jedno ugrupowanie. Muentefering wysłał do liderów pozostałych partii, z wyjątkiem Partii Lewicy, list z ofertą podjęcia rozmów o utworzeniu rządu.
Schroeder podziękował swej partii za wsparcie podczas kampanii wyborczej. SPD zademonstrowała wolę kierowania krajem jako siła rządząca. Naszym zadaniem jest zrealizowanie woli całej partii. Zrobimy to - powiedział kanclerz przed posiedzeniem kierownictwa partii. Pracownicy centrali SPD - Domu im. Willy'ego Brandta w Berlinie zgotowali kanclerzowi owację na stojąco. Partie chadeckie, CDU i CSU, zdobyły 35,2% głosów, a ich główny rywal, SPD, 34,3%. Obie partie uzyskały gorsze wyniki w porównaniu z wyborami w 2002 r. SPD straciła 4,2%, chadecy 3,3%. W nowym parlamencie chadecy będą mieli 225 mandatów, a socjaldemokraci 222. FDP zdobyła 9,8% (2002 - 7,4), Zieloni 8,1 (2002 - 8,6).
Wyniki opierają się na danych z 298 okręgów wyborczych. W ostatnim, 299. okręgu 2 października odbędą się wybory uzupełniające. Powodem jest nagła śmierć kandydatki NPD w tym okręgu. Ostateczny wynik wyborów będzie więc znany dopiero za dwa tygodnie. Instytuty badania opinii publicznej uważają jednak, że głosowanie w Dreźnie nie spowoduje zasadniczej zmiany wyniku, choć może doprowadzić do stopnienia przewagi chadeków nad SPD do jednego mandatu.
Instytuty badania opinii publicznej i politolodzy uważają sojusz obu największych ugrupowań - chadeków i socjaldemokratów - za najbardziej prawdopodobne wyjście z sytuacji. Jednak w obu partiach opinie na temat takiego rozwiązania są podzielone. Przeciwko takiej koalicji wypowiedział się jeden z najbardziej wpływowych chadeków - premier Hesji Roland Koch. Takie sojusze nie nadają się do realizacji ambitnych projektów i grożą zastojem w kraju - ostrzegł. Jego partyjny kolega, premier Dolnej Saksonii Christian Wulff, jest natomiast zwolennikiem współpracy chadeków i socjaldemokratów.
Chadecy chcą najpierw wysondować możliwość współpracy z FDP i Zielonymi. Dziennikarze nazwali ten sojusz "koalicją jamajską" - od zielono-czarno-żółtej flagi Jamajki (czerń to symbol chadecji, kolor żółty - FDP).
W szeregach SPD popularne są plany szukania porozumienia z Zielonymi i FDP. To jedyne rozwiązanie gwarantujące kontynuację polityki reform - powiedziała przedstawicielka lewicowego skrzydła socjaldemokratów Andres Nahles. Władze FDP wykluczyły jednak możliwość podjęcia rozmów o takiej koalicji. Przedstawiciele partii zapowiedzieli pozostanie w opozycji.
Zastrzeżenia wobec współpracy z CDU i FDP są z kolei bardzo silne wśród Zielonych. Chadecy chcą odwołania decyzji o rezygnacji z energii atomowej, którą rząd Schroedera uchwalił właśnie pod naciskiem Zielonych. Obie partie mają odmienne poglądy na kwestie imigracji, bezpieczeństwa wewnętrznego, podatków i reformy służby zdrowia. Przejście do opozycji nie jest żadną katastrofą - oświadczył Fischer, od 1998 r. minister spraw zagranicznych.
W nowym parlamencie znajdzie się po trzyletniej nieobecności silna frakcja nowej lewicy. Partia Lewicy, utworzona latem przez wschodnioniemieckich postkomunistów oraz byłych zachodnioniemieckich socjaldemokratów, sprzeciwiających się polityce rządu Schroedera, uzyskała 8,7% i wprowadzi do Bundestagu 54 posłów.
Lider ugrupowania, były szef SPD Oskar Lafontaine, za największy sukces uznał pokrzyżowanie planów chadekom i liberałom. Zapowiedział, że posłowie lewicy będą się sprzeciwiać dalszym cięciom socjalnym i reformie rynku pracy. Celem ataków parlamentarnych będzie też udział Bundeswehry w zagranicznych misjach pokojowych, m.in. w Afganistanie.
Duży niepokój wśród niemieckich partii demokratycznych wzbudził dobry wynik neofaszystowskiej NPD w Saksonii. Skrajna prawica uzyskała w tym wschodnioniemieckim landzie 4,9% głosów i wyprzedziła Zielonych (4,6%) W poprzednich wyborach NPD zdobyła w Saksonii 1,4%. W skali całego kraju neofaszyści otrzymali 1,4% - czterokrotnie więcej niż trzy lata temu. NPD realizuje długofalową strategię umocnienia wpływów w Saksonii - powiedział szef instytutu Forsa Manfred Guellner.
Zgodnie z konstytucją nowy parlament powinien się zebrać przed upływem trzydziestu dni od dnia wyborów. Prawo wysunięcia pierwszej kandydatury na kanclerza przysługuje prezydentowi. Jeśli jego kandydat nie uzyska większości, prawo wysunięcia propozycji przechodzi na parlament. W przypadku gdy kandydat izby nie otrzyma absolutnej większości, odbywa się trzecie głosowanie, w którym do wyboru wystarczy zwykła większość. Jeśli i tym razem poniesie porażkę, prezydent ma prawo rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów.
Jacek Lepiarz