PolitykaScenariusze wyboru przewodniczącego Rady Europejskie. Polska zastosuje wybieg?

Scenariusze wyboru przewodniczącego Rady Europejskie. Polska zastosuje wybieg?

Donald Tusk jest zdaniem większości komentatorów zdecydowanym faworytem do zostania wybranym dziś przewodniczącego Rady Europejskiej. Ale jak mówi WP źródło w PiS, rząd będzie walczył do końca o to, by przełożyć wybór. - Nie chodzi o wykluczenie wyboru Tuska, ale tylko go "poobijanie" - mówi nasz rozmówca. Aby to zrobić, rząd może zastosować dyplomatyczny wybieg. Dlatego w zależności od postawy Polski szczyt może przebiegać wobec różnych scenariuszy. Oto główne z nich.

09.03.2017 | aktual.: 09.03.2017 13:24

Scenariusz pierwszy: Polska ustępuje i godzi się z porażką

Wobec osamotnienia w swoim deklarowanym sprzeciwie wobec kandydatury Tuska, polski rząd uznaje, że stawianie oporu nie ma sensu. W takiej sytuacji albo komunikuje maltańskiej prezydencji, że godzi się ze zdaniem większości i Malta ogłasza wybór Tuska na zasadzie konsensusu, albo - pro forma - polski rząd wnosi o zarządzenie głosowania. Wówczas zostaje przegłosowany, co może wykorzystać w przekazie wewnętrznym do krytyki Unii, również w kontekście sporu o Trybunał Konstytucyjny - ale akceptuje wybór Tuska. Biorąc pod uwagę ostrą retorykę polityków PiS oraz kapitał polityczny zainwestowany w sprzeciw wobec kandydatury byłego premiera, ten wariant wydaje się mało prawdopodobny. Poza tym, jak mówi WP osoba zbliżona do kierownictwa partii, kłóci się to z wyznaczonym sobie celem na ten szczyt: doprowadzeniem do przełożenia wyboru przewodniczącego Rady na inny termin. Dlatego bardziej prawdopodobny wydaje się wariant drugi.

Scenariusz drugi: Polska stawia opór do końca

Państwa UE, chcące jak najszybciej przejść do innych problemów trapiących Unię, próbują przeforsować wybór Tuska wbrew głosowi Polski. Rząd zostaje przegłosowany, ale nie poddaje się i próbuje zablokować wybór. Jak mówi rozmówca WP, głównym wybiegiem jest powołanie się na tzw. "kompromis luksemburski". To ustalona w 1966 roku zasada, w myśl której państwa członkowskie Unii zobowiązały się do podejmowania decyzji jednogłośnie, jeśli dotyczą one ważnych interesów krajów członkowskich. Rząd deklaruje, że wybór "nieformalnego lidera opozycji" (to słowa Jacka Saryusza-Wolskiego) godzi w jego żywotne interesy, wobec czego ma prawo do weta. Rozważany jest także inny wybieg: zagrożenie niepodpisaniem konkluzji szczytu, jednak jak przyznaje nasz informator, byłby to protest całkowicie nieskuteczny, bo konkluzje szczytu nie są dokumentem prawnie wiążącym i nie unieważniłby
wyboru Tuska.

- Tego typu argument może zirytować partnerów europejskich. Ostatecznie decyzja o tym, czy uwzględnić go, czy doprowadzić do głosowania będzie należeć do państwa sprawującego prezydencję, czyli Malty - mówi WP Agata Gostyńska, ekspert instytutu Centre for European Reform w Londynie.

Obraz
© (fot. WP)

Czy Unia się ugnie

W takiej sytuacji możliwe są dwa rozwiązania, oba bardzo niewygodne dla pozostałych przywódców UE. Pierwsze z nich to uznanie polskiego wniosku jako bezzasadnego i ogłoszenie reelekcji Tuska. To możliwe tym bardziej, że państwom bardzo zależy na szybkiej decyzji.

- Jest presja na to, by załatwić kwestię wyboru przewodniczącego Rady jak najszybciej. Przede wszystkim dlatego, że Wielka Brytania już w marcu chce zacząć negocjacje dotyczące Brexitu, w których, przynajmniej w pierwszej fazie, przewodniczący będzie odgrywał fundamentalną rolę - mówi Gostyńska.

W podobnym tonie wypowiadał się przed szczytem premier sprawującej prezydencję UE Malty, Joseph Muscat, który dał do zrozumienia, że decyzja zapadnie jeszcze w czwartek.

- Zwykle, kiedy jakiś punkt znajduje się w programie, to zapada decyzja. Oczywiście każdy kraj może robić to, co dla niego jest najlepsze. Nie mam zamiaru przeszkadzać w tym, co zdecydował polski rząd. Ale moje stanowisko jest jasne, muszę uwzględnić opinię każdego kraju. I są jasne zasady regulujące to, co ma się dziś wydarzyć. Nie ja o nich decyduję, wyznaczają je traktaty - powiedział polityk.

Jednak z drugiej strony taki ruch może doprowadzić do dyplomatycznej awantury, która może poważnie wstrząsnąć Unią i zostać wykorzystana przez jej krytyków i eurosceptyków jako kolejny dowód na to, że UE nie liczy się z interesami państw członkowskich.

Dlatego możliwa jest też druga opcja: przełożenie wyboru przewodniczącego Rady na inny termin, prawdopodobnie na szczyt w Rzymie, gdzie świętowana będzie rocznica podpisania traktatów rzymskich. Byłby to sukces - przynajmniej krótkoterminowy - dla polskiego rządu, ale kłopot dla całej Unii, która musiałaby się zmagać z kolejnym zamieszaniem w ważnym czasie negocjacji w sprawie Brexitu.

Poobijać Tuska

Przesunięcie głosowania nie wyklucza jednak ponownego wyboru Tuska; jak mówi źródło WP w PiS, rządowi chodzi bowiem jedynie o "poobijanie" byłego premiera i skłonienie go do okazania pokory wobec Warszawy. Wówczas rząd wycofałby kandydaturę Saryusza-Wolskiego i zgodziłby się na Tuska. Ale możliwe jest też, że do gry w międzyczasie wejdzie inny kandydat. W tym kontekście przewijało się dotąd wiele nazwisk, jednak według wiedzy WP żadne z nich nie cieszy się poparciem krajów naszego regionu, które chcą tylko i wyłącznie kogoś z krajów "nowej" Unii. Takiego kandydata jak dotąd jednak nie ma. Tym, który mógłby to zmienić, jest były prezydent Estonii Toomas Henrik Ilves, powszechnie chwalony i poważany po obu stronach politycznej barykady - zarówno w Polsce jak i innych krajach. Ale on sam według pogłosek nie jest skory do wejścia do gry. Niezależnie od tego, jak potoczy się czwartkowy szczyt Rady, koniec końców Tusk i tak prawdopodobnie pozostanie na swoim stanowisku w Brukseli.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (259)