Sawicki: wokół KRUS nie może być ciągłej awantury
Wokół takiej firmy, jak KRUS nie może być ciągłej awantury, ciągłej wojny. Zbyt dużo ludzi jest zależnych od niej w zakresie świadczeń, w zakresie płaconych tam składek, więc przede wszystkim spokój i bezpieczeństwo KRUS–u są ważniejsze niż jakakolwiek obrona jednej czy drugiej osoby - powiedział w "Sygnałach Dnia" minister rolnictwa Marek Sawicki.
08.09.2008 | aktual.: 08.09.2008 10:44
"Sygnały Dnia": Panie ministrze, mianowanie Romana Kwaśnickiego prezesem KRUS to był błąd?
Marek Sawicki: To nie był błąd. Wszystkie badania, jakie przeprowadziłem, nie potwierdzają tych dwóch podstawowych zarzutów – ani łamania ustawy antykorupcyjnej (pan prezes Kwaśnicki jeszcze w marcu 2003 roku zrezygnował z zasiadania w organach rzeczonej spółki)
, natomiast jeśli chodzi o ten nepotyzm tak mocno przez media rozkręcony, to na 14 osób, bohaterów tych artykułów okazuje się, że 9 osób to są ludzie zatrudnieni już w 91–98 roku. Między innymi rzeczywiście nawiązały się różne formalne i nieformalne relacje, no ale to, że ktoś z kimś się spotyka, to jeszcze nie jest powodem do tego, żeby tych ludzi zwalniać, bo jeśli normalnie dobrze pracują, to nie ma powodu do zwolnień. Natomiast myślę, że to, co można...
No tak, ale media pisały, że..
- To, co można ewentualnie panu prezesowi zarzucić to być może to, że zbyt dużo czasu spędzał poza centralą, jeździł po terenie, jeździł po Polsce, jeździł po ośrodkach, które były w tej chwili reformowane, bo przypomnę, że struktura Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Rolniczego była w tej chwili reformowana do struktury nowego podziału administracyjnego. Takiej reformy ZUS nie przeprowadził, natomiast KRUS już ją zamyka.
Ale z tego, co media pisały, chodziło też o to, że prezes zlecał robienie ekspertyz ludziom... no, swoim znajomym.
- Panie redaktorze, to wymaga szczegółowego wyjaśnienia, bo z tego, co ja patrzyłem w dokumentach, to jest tam, oczywiście, umowa zlecenia, ale dotycząca zatrudnienia kierowcy na 2 miesiące, gdzie prawdopodobnie nie wiem, czy brakowało tego etatu, czy o coś innego chodziło, to będzie szczegółowo wyjaśniane, czy rzeczywiście w tym wypadku nie naruszono prawa. Ale tak jak mówię, prezes tych 14 osób zatrudnił 3 – kierowcę, sekretarkę i 1 asystenta. Więc, szanowni państwo, to pokazuje, jak można rozkręcić sprawę. Natomiast chcę też powiedzieć, że prezes Kwaśnicki trzy tygodnie temu złożył dwa pozwy: wobec "Dziennika", wobec "Newsweeka". Zobaczymy, niech sąd rozstrzyga, ja przecież nie jestem arbitrem w tej sprawie.
No ale pan twierdzi, że te zarzuty się nie potwierdzają, właśnie zarzuty prasowe, a z drugiej strony, no, prezes stracił pracę. Dlaczego wobec tego stracił pracę?
- No, panie redaktorze, jest to zbyt poważna firma. Wokół takiej firmy, jak KRUS, wokół takiej instytucji nie może być ciągłej awantury, ciągłej wojny. Zbyt dużo ludzi jest zależnych od niej w zakresie świadczeń, w zakresie płaconych tam składek, więc przede wszystkim spokój i bezpieczeństwo KRUS–u są ważniejsze niż jakakolwiek obrona jednej czy drugiej osoby.
Pana koledzy przekonywali pana, żeby pan nie zwalniał prezesa KRUS–u?
- Nie.
- Więc, panie redaktorze, ja czytam różnych doniesień dużo i czasami mówię, że aż się zastanawiam, skąd tyle pomysłów. No ale pewnie jak za mało awantur wśród polityków, to dziennikarze mają więcej czasu właśnie na domyślanie się. Często zadaję pytanie, dlaczego dziennikarz czy w "Rzeczpospolitej", czy w "Dzienniku", czy w jakiejś innej gazecie nie informuje, co to za rzekomy polityki udzielał takich rad czy takich wskazówek...