PolskaSamorządowcy ze Starachowic sądzeni tajnie

Samorządowcy ze Starachowic sądzeni tajnie

Proces przeciwko byłemu
staroście Mieczysławowi S. i byłemu wiceprzewodniczącemu Rady
Powiatu Markowi B. rozpoczął się w Sądzie Rejonowym w Starachowicach. Rozprawa toczy się przy
drzwiach zamkniętych.

Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła Mieczysława S. o usiłowanie wyłudzenia odszkodowania za rzekomo skradzione auto, a Marka B. o wyłudzenie odszkodowania i łapówkarstwo.

Na wniosek obrony sąd wyłączył jawność rozprawy w całości. Podzielił opinię obrońców, że w postępowaniu jawnym mogłyby zostać naruszone dobra osobiste oskarżonych oraz ujawnione tajne informacje z aktu oskarżenia.

Decyzja wywołała oburzenie starachowiczan, którzy przybyli do sądu by śledzić proces. "To hańba i skandal" - wołano, gdy publiczność i dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw. Doszło do słownych utarczek. Z ust mieszkańców padały słowa: "Sąd to mafia, a samorządowcy i tak wyjdą na wolność".

W rezultacie proces rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem.

Starachowicki gang

Obaj samorządowcy zostali zatrzymani pod koniec marca tego roku przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego - jako podejrzani o kontakty ze starachowickim gangiem, zajmującym się legalizacją i handlem kradzionymi samochodami, handlem narkotykami i bronią. Wraz z nimi zatrzymano członków grupy przestępczej. W akcji, której wynikiem było zatrzymanie 11 osób, brało udział 160 policjantów. Rozpracowywali oni gang przez kilka miesięcy. Gangsterzy byli podsłuchiwani, a funkcjonariusze pracujący "pod przykryciem" kupowali od nich broń, narkotyki i materiały wybuchowe, zdobywając w ten sposób dowody ich działalności.

Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła starostę starachowickiego Mieczysława S. o usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradziony samochód, a byłego wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Marka B. o wyłudzenie odszkodowania oraz łapówkarstwo.

Według prokuratury, starosta działał w porozumieniu z przywódcą starachowickiej grupy przestępczej Leszkiem S. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Rządził z aresztu

Mimo prowadzonego przez prokuraturę śledztwa aresztowanego starostę odwołano z pełnionych funkcji dopiero na początku sierpnia - na nadzwyczajnej sesji rady powiatu starachowickiego (woj. świętokrzyskie). Wraz z przebywającym w areszcie byłym wiceprzewodniczącym rady Markiem B. (obaj wówczas z SLD) stracił on również mandat radnego. Zdecydował o tym jednogłośnie samorząd powiatu.

W maju, podczas wcześniejszego głosowania nad odwołaniem starosty, do poparcia wniosku zabrakło dwóch głosów. Przeprowadzona w lipcu w starachowickim starostwie kontrola (na polecenie ministra SW Krzysztofa Janika) nie wykazała rażącego naruszenia prawa, choć zwrócono uwagę, że długotrwała nieobecność radnych i starosty jest sytuacją patologiczną.

"Przeciek" o akcji CBŚ

W lipcu też ujawniono, że tuż przed planowaną akcją CBŚ do starosty zadzwonił świętokrzyski poseł SLD Andrzej Jagiełło i ostrzegł obu samorządowców przed zatrzymaniem. Miał się przy tym powołać się na informacje uzyskane od wiceministra SWiA Zbigniewa Sobotki.

Jagiełło zapewnił, że jest niewinny. Powiedział, że nie wiedział o planowanej akcji CBŚ przeciw starachowickim samorządowcom, a tym samym nie utrudniał w żaden sposób postępowania karnego i nikogo nie uprzedzał o planowanej w Starachowicach akcji, a nawet - "nie wiedział o istnieniu takiej formacji jak Centralne Biuro Śledcze". Przyznał jedynie, że próbował przestrzec kolegów przed popełnieniem przestępstwa. Sobotka kategorycznie zaprzeczył, jakoby przekazywał osobom nieuprawnionym jakiekolwiek informacje, które posiada z racji pełnionej funkcji. Oświadczył też, że został "wmanipulowany" w całą sprawę.

Prokuratura początkowo chciała przesłuchać wiceministra Sobotkę i Andrzeja Jagiełłę (Sobotka jest posłem SLD; Jagiełło jest b. posłem SLD) jako świadków w śledztwie. Po upublicznieniu sprawy przecieku podjęła jednak decyzję, że wystąpi do Sejmu o uchylenie Jagielle immunitetu, bo chce postawić mu zarzut utrudniania śledztwa. Ten jednak sam zrzekł się wszystkich funkcji w partii oraz zwrócił się o uchylenie mu immunitetu poselskiego. Sejm wyraził zgodę na jego tymczasowe aresztowanie.

Koniec kieleckiego "barona"

Tymczasem senator SLD Jerzy Suchański (kontrkandydat szefa świętokrzyskiego SLD Henryka Długosza w wyborach na to stanowisko) skierował notatkę do premiera dotyczącą sprawy starachowickiej. Według sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha, wynikało z niej, że informatorem Jagiełły był Długosz. Prokuratura Okręgowa wystąpiła więc z wnioskiem o uchylenie Długoszowi immunitetu poselskiego. Długosz zrzekł się go jednak sam, zrezygnował też z kierowania organizacją partyjną w Świętokrzyskim.

Prokuratura ustala, gdzie i w jaki sposób doszło do wycieku informacji tajnych i narażenia na niebezpieczeństwo pracujących "pod przykryciem" policjantów z CBŚ, którzy rozpracowywali starachowickie środowisko przestępcze i dokonywali tam tzw. zakupu kontrolowanego broni, materiałów wybuchowych oraz narkotyków. W tej sprawie m.in. przesłuchano ponownie Jagiełłę i Długosza, doszło też do ich konfrontacji. Prokuratura otrzymała także z MSWiA listę osób, które posiadały informacje o planowanej akcji - liczącą ponad 50 nazwisk.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)