Samolot do Tunezji odleciał dwie godziny przed czasem
Niewiele brakowało, by kilkunastu pasażerów nie zdążyło wczoraj na lot czarterowy z Łodzi do Tunezji. Warszawskie biuro podróży w ostatniej chwili poinformowało swoich klientów o... wcześniejszym wylocie.
Syn miał lecieć o godz. 13.30, a godzinę wcześniej powinien stawić się do odprawy - mówi Bożena Szmidt, mama Łukasza, który na 2 minuty przed zamknięciem odprawy zdyszany wpadł do terminalu. Tymczasem kilka minut po godz. 10 pani z biura podróży zatelefonowała do syna z pytaniem, dlaczego jeszcze go nie ma na lotnisku, skoro wylot jest o 11.30. W tym czasie robiłam zakupy i nie miałam telefonu. Po moim powrocie mieliśmy jeszcze razem jechać po dziewczynę Łukasza.
Pani Bożena nie zdążyła zabrać syna samochodem. Chłopak pojechał więc na lotnisko taksówką i razem z dziewczyną w ostatniej chwili zameldowali się w hali odlotów.
Przykro nam, że doszło do nerwowej sytuacji, ale to nie tylko nasza wina - mówi Małgorzata Łabędzka z warszawskiego biura podróży. Godziny wylotu tej wycieczki zmieniane były przez przewoźnika trzykrotnie. Gdy tylko otrzymywaliśmy o tym informację, umieszczaliśmy ją na stronie internetowej. Nie do wszystkich zdążyliśmy zadzwonić wystarczająco wcześnie. Niestety, arabscy przewoźnicy często wykonują dziwne przesunięcia godzin startów i lądowań samolotów, o których nie tylko pasażerowie, ale również lotniska dowiadują się w ostatniej chwili - mówi Paweł Karcz, dyrektor łódzkiego portu im. Władysława Reymonta. Na szczęście tym razem wszyscy zdążyli na samolot i szczęśliwie odlecieli.