Samochodem z Tarnowa do Władywostoku
27 tys. kilometrów na trasie Tarnów-Władywostok-Tarnów przejechał podczas tegorocznych wakacji tarnowianin Darek Krawczyk-Darecki, od kilkunastu lat na stałe mieszkający w Kanadzie. Jako jeden z nielicznych Polaków pokonał w lecie Syberię samochodem. Dotarł aż nad Morze Japońskie.
Podróżnik wyruszył z Tarnowa w czerwcu, wrócił po siedmiu tygodniach na początku sierpnia. Przygotowania do wyprawy zajęły mu pół roku. Najpierw kupił na przetargu wojskowego land rovera, potem go remontował i wyposażał, gromadził żywność, mapy. W końcu wyruszył: przez Ukrainę do Rosji, a potem szlakiem miast przemysłowych na południu Rosji.
Wyprawa miała być kolejny etapem podróży dookoła świata, którą od kilku lat Krawczyk-Darecki etapami "kompletuje". Podróż przez Syberię może jednak zmienić te plany. "Poznałem tam niezwykłych ludzi: biednych, ale szczerych, serdecznych i pomocnych. Chciałbym tam wrócić" - powiedział. Dodał, że była to "podróż jego życia". Udokumentował ją na kilkudziesięciu rolkach zdjęć i ponad 20 godzinach nagrań na taśmie wideo. Powstanie z tego reportaż na stronie internetowej podróżnika.
Jako zawodowy kierowca Krawczyk-Darecki zjeździł już Amerykę Północną, w zeszłym roku przemierzył Skandynawię, aż po Nord Cap. W przyszłym roku planował przejechać Azję południowo-wschodnią: przez Turcję do Singapuru.
Tym razem po przekroczeniu Uralu, przez Czelabińsk, Omsk, Krasnojarsk dotarł do Irkucka i nad Bajkał. Na północy Bajkału odwiedził wyspę Olchon, gdzie znalazł mały cmentarzyk - ślady po polskich zesłańcach. Poźniej, jadąc przez Ułan-Ude, Czitę, nad granicą z Mongolią, a potem Chinami, kierował się do Władywostoku.
"Od Czernyszewska rozpoczął się najtrudniejszy odcinek trasy. Błoto, kamienie i dziury, brody i wąskie drewniane mostki. Przejechanie 700 kilometrów, dzielących Czernyszewsk od Skoworodino, zajęło mi prawie trzy dni. W land roverze pękła sprężyna zawieszenia, amortyzatory zostały wyrwane z ramy, z powodu defektu hamulców przez kilkadziesiąt kilometrów trzytonowe auto prowadziłem po górskich bezdrożach używając hamulca ręcznego" - opowiada podróżnik.
We Władywostoku był czas na regenerację dla kierowcy i remont auta. Zajęli się nim miejscowi podróżnicy, członkowie "offroadowego" klubu Xtrack. Najtrudniejszy odcinek drogi powrotnej pokonał z szefem innego "offroadowego" klubu z Nowosybirska "Sybirskij Marafon".
Członkowie tych klubów, korzystając z terenowych samochodów, pasjonują się jazdą po syberyjskich bezdrożach. "Spotykałem tam ludzi, którzy realizują swoje marzenia" - wspomina Darecki i właśnie dlatego chce z nimi w przyszłym roku wyruszyć znów na Syberię. Już nie dookoła świata.