Samochód uderzył w budynek, w którym przebywał Bush
Kobieta prowadziła samochód
osobowy, który uderzył w ścianę obiektu w miejscowości
Southhaven, w amerykańskim stanie Missisipi, gdzie odbywał się
wiec z udziałem prezydenta USA. W samochodzie znajdowała się
trójka dzieci.
Prezydentowi Bushowi nic się nie stało, nie padły też żadne strzały; ani z samochodu, ani w jego kierunku - powiedział rzecznik Białego Domu, Trent Duffy.
Wyjaśnił, że Bush opuścił obiekt wkrótce po incydencie wyjściem, które znajdowało się ok. 40 metrów od samochodu, który uderzył w mur.
Świadkowie powiedzieli, że kobieta, której tożsamości nie podano, prowadziła szarą toyotę Camry.
Z zeznań świadków wynika, że kobieta, którą zakuto w kajdanki, i trzej nieletni chłopcy, jacy byli w samochodzie, nie ucierpieli w następstwie incydentu.
Incydent, jak utrzymują świadkowie, opóźnił nieco wyjazd prezydenta na lotnisko.(iza)