Sąd wyrzuci kupców z warszawskiego "mega-blaszaka"?
Dziś miejscy urzędnicy mieli zamknąć Kupieckie Domy Towarowe przy pl. Defilad. Kupcy jednak dalej handlują. Nie zamierzają opuścić miejsca pracy, bo – jak sami mówią – nie mają nic do stracenia.
02.02.2009 | aktual.: 02.02.2009 17:48
Kontrolerzy z Zarządu Terenów Publicznych weszli do hali KDT o godzinie 12 z zamiarem zamknięcia blaszaka. Okazało się to niemożliwe, bo w środku normalnie trwał handel. Komisja sporządziła protokół i robiła zdjęcia stoisk, które były czynne. Teraz sprawą zajmie się sąd.
Blaszana hala, w której znajduje się 700 sklepów, miała zakończyć działalność z końcem 2008 roku, po tym jak władze miasta zdecydowały się nie przedłużać kupcom umowy dzierżawy gruntu u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Handlarze nie zastosowali się jednak do decyzji urzędników. Kupcy czują się oszukani, są rozżaleni. - Miasto zawarło z nami umowę, myśleliśmy, że będziemy mogli się budować. A teraz zostaliśmy z niczym – mówi z płaczem ponad pięćdziesięcioletnia właścicielka sklepu z odzieżą. – Może młodsze osoby nie przejmują się tak tą sytuacją, one sobie poradzą, ale dla mnie, w moim wieku, to tragedia. Gdybym chociaż wiedziała, że jeszcze dwa lata postoję… - żali się.
- Powiedzieli nam, że będziemy mogli wybudować dom towarowy. Dlaczego teraz nam zabraniają? – pyta Marek, handlujący sportowym obuwiem. – Byłem w Anglii, świetnie mi się tam powodziło, mogłem zostać, ale chciałem pracować w Polsce, tutaj płacić podatki. Spółka KDT oddaje miastu 5 mln złotych rocznie, to niemało, a ratusz nas tak traktuje! – ubolewa sprzedawca. – Gdzie ja mam teraz znaleźć pracę, jak szaleje kryzys? Nie zamknę mojego stoiska, bo tylko tak mogę zarobić na chleb. To jedyne źródło utrzymania mojej rodziny - mówi Wirtualnej Polsce 45-letni kupiec.
Handlarze zaproponowali, by ratusz przedłużył umowę dzierżawy obiektu do końca tego roku. – Miastu ten teren nie jest na razie do niczego potrzebny. W tym miejscu ma powstać Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ale pozostaje ono na razie w fazie koncepcji, jeszcze nawet nie ma projektu. To wszystko potrwa jeszcze wiele miesięcy, a my w tym czasie moglibyśmy normalnie pracować – mówi WP Wiesław Nabrdalik ze Stowarzyszenia Kupców KDT.
A co na Urząd Miasta? - To jest chwyt PR-owski, ciężko traktować propozycję kupców poważnie. Naszym zdaniem kupcy dążą do utrzymania obecnego status quo, liczą też na wywalczenie milionów złotych za to, że zwolnią teren. Tymczasem oni muszą go zwolnić z mocy prawa, bo tak przewidywała umowa, która wygasła 31 grudnia – mówi Wirtualnej Polsce rzecznik stołecznego ratusza Tomasz Andryszczyk. - Ręka pani prezydent była wyciągnięta do kupców przez ostatnie 2 lata. Padło wiele propozycji, wszystkie były kwitowane śmiechem. Dziś musimy doprowadzić do wygaszenia handlu w hali i rozpocząć prace przygotowawcze związane z kluczowymi dla Warszawy inwestycjami – budową drugiej linii metra i Muzeum Sztuki Nowoczesnej - dodaje rzecznik. - Kupcy z KDT przez lata byli uprzywilejowani, funkcjonowali na preferencyjnych warunkach w ścisłym centrum miasta, podczas gdy kilkadziesiąt tysięcy kupców od dawna funkcjonuje na zasadach rynkowych. Nie może być tak, że jedna grupa jest traktowana lepiej niż inne - tłumaczy Andryszczyk.
Jaka będzie przyszłość hali? - Na podstawie dokumentacji, która została dziś sporządzona i na podstawie innych dokumentów, którymi dysponujemy, w ciągu kilkudziesięciu godzin wystąpimy do sądu o nadanie tzw. klauzuli wykonalności, która umożliwi egzekucję komorniczą – mówi rzecznik Ratusza.
Tymczasem w świetle sondażu przeprowadzonego na zlecenie warszawskiego Ratusza, dwie trzecie mieszkańców Warszawy uważa, że hala Kupieckich Domów Towarowych powinna zostać usunięta z Placu Defilad. Przeciwnego zdania jest 34 procent pytanych. Gdyby blaszana hala zniknęła z centrum Warszawy, aż 84 procent pytanych byłoby z tego powodu zadowolonych, 16 procent badanych ma w tej sprawie przeciwną opinię. Hale mają jednak swoich obrońców wśród warszawiaków: - Hala, po Stadionie X-lecia, jest miejscem do robienia zakupów przez biednych ludzi, takich jak ja. Nie stać mnie na zakupy w Galerii Mokotów czy Złotych Tarasach. Mam troje dzieci i w KDT zawsze coś taniego kupię – mówi żyjąca z zasiłku Ewa.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska