Sąd utrzymał wyrok dożywocia za zabójstwo trzech kobiet
Wrocławski sąd apelacyjny utrzymał wyrok skazujący na dożywocie Jacka J., oskarżonego o zabójstwo
trzech kobiet w Niemczech. Natomiast uchylił i przekazał do
ponownego rozpatrzenia sprawę jego brata Marka J., skazanego na 8
lat więzienia za zapewnienie mu alibi.
Braci, mieszkańców Głuchołaz (Opolskie), skazał w kwietniu tego roku Sąd Okręgowy w Opolu. Apelację od tego wyroku złożyli obrońcy oskarżonych. Apelowała też prokuratura, która nie zgadzała się z wyrokiem dla Marka J., i żądała dla niego 25 lat więzienia.
Sąd I instancji uznał Jacka J. za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów. Za każde z trzech zabójstw wymierzył mu karę dożywocia. Prokurator żądał kary dożywotniego więzienia dla obu braci. Sąd uznał, że Marek J. nie był bezpośrednim sprawcą zbrodni. Skazano go za "pomocnictwo psychiczne", czyli zapewnienie alibi bratu.
Sędzia Zofia Świda mówiła, że nie ma wątpliwości, iż Jacek J. odpowiada za zarzucone mu zbrodnie. Podkreśliła jednak, że był to proces poszlakowy. O winie oskarżonego świadczą dwa dowody: odciski palców i ślady krwi w mieszkaniu jednej z ofiar. Nie ma natomiast bezpośrednich świadków morderstw. Poszlaki układają się jednak w logiczną całość co pozwala przypisać winę oskarżonemu - mówiła sędzia.
Sprawę drugiego z braci, Marka J. ponownie rozpatrzy Sąd Okręgowy w Opolu. Sąd będzie musiał m.in. ustalić czy alibi jakie oskarżony zapewnił bratu było wcześniej uzgodnione. Marek J. zeznał, że w dniu zabójstwa przez cały dzień był z bratem w innym miejscu, gdzie wykonywali prace remontowe. Oskarżonych nie doprowadzono na ogłoszenie wyroku. Mężczyźni nie przyznawali się do winy.
Do zabójstwa kobiet doszło we wrześniu 2000 r. w stadninie koni Bosenhof w Niemczech. Ofiary - matka i dwie córki - otrzymały ciosy w głowy. Następnie poderżnięto im gardła. Zdaniem prokuratury zbrodni dokonał Jacek J. Bracia J. od kilku lat nielegalnie pracowali w tej stadninie.
Zdaniem prokuratury mąż jednej z ofiar, Rupertus S. chcąc przejąć cały majątek, polecił znajomemu, Arturowi B. zlecenie zabójstwa swojej żony, jej siostry i teściowej; ten z kolei miał zlecić zabójstwo braciom J. Zleceniodawca Rupertus S. został w Niemczech skazany na dożywocie. W Niemczech skazano też Artura B., który początkowo otrzymał karę 10 lat więzienia. Wyrok został jednak uchylony i ostatecznie skazano go na 1,5 r. więzienia.