Sąd: udusił ojca, ale w obronie koniecznej
Wrocławski sąd okręgowy uniewinnił 22-letniego Grzegorza P., oskarżonego o uduszenie ojca w trakcie awantury rodzinnej. Sąd uznał, że syn nie przekroczył granic obrony koniecznej.
28.03.2007 15:00
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura, która domagała się dla oskarżonego kary 15 lat pozbawienia wolności, zapowiada apelację.
Do zdarzenia doszło w marcu 2006 r., w mieszkaniu w centrum Wrocławia, gdzie oskarżony Grzegorz P. mieszkał razem z rodzicami. W rodzinie od dłuższego czasu dochodziło do konfliktów związanych z podziałem kosztów utrzymania domu. Jak wyjaśniał w trakcie procesu oskarżony, matka która razem z ojcem często piła alkohol, miała robić też synowi awantury z powodu niedostatecznego łożenia na mieszkanie.
Feralnego dnia oskarżony wrócił wieczorem do domu, gdzie zastał pijanych rodziców. Doszło do kłótni, w czasie której ojciec miał grozić synowi siekierą. Jak twierdzi Grzegorz P., ojciec szamotał się z nim, a po chwili zaczął go dusić. Wtedy ja jedną ręką chwyciłem go za gardło, a drugą się broniłem. Po chwili on usiadł na tapczanie i zaczął sinieć. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie - relacjonował podczas procesu oskarżony.
Sąd, uznając Grzegorza P. za niewinnego spowodowania obrażeń skutkujących zgonem, stwierdził, że zamiarem mężczyzny nie było umyślne pozbawienie życia ojca. Chłopak działał w obronie koniecznej i nie przekroczył jej granic. W obliczu bezprawnego, bezpośredniego zamachu na jego osobę Grzegorz P. miał prawo odeprzeć atak ojca - wyjaśnił sędzia Wiesław Rodziewicz.
Zdaniem biegłego z dziedziny medycyny sądowej, ofiara cierpiała m.in. na znaczącą otyłość i zapalenie płuc, co wywołało niewydolność oddechową i pogorszyło wydolność krążenia. Sędzia Rodziewicz w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że osoba zdrowa prawdopodobnie przeżyłaby taki atak.
Obrońca Grzegorza P., Jakub Muszyński, zaznaczył w mowie końcowej, że zachowanie oskarżonego po zajściu jest elementem kluczowym w sprawie. Syn nie mógł się pogodzić z następstwem swego czynu, był zrozpaczony i lamentował. Nie podejmował prób mataczenia, nie chciał unikać kary, ale natychmiast zadzwonił po pogotowie i opowiedział, co się stało - mówił adwokat.
Grzegorz P. tuż przed ogłoszeniem wyroku łamiącym się głosem powiedział, że to była dla niego wielka tragedia. Żałuję, że już nigdy nie będą mógł porozmawiać z ojcem. Nie chciałem spowodować jego śmierci, tylko się broniłem - przyznał.