Sąd: udusił ojca, ale w obronie koniecznej
Wrocławski sąd okręgowy uniewinnił 22-letniego Grzegorza P., oskarżonego o uduszenie ojca w trakcie awantury rodzinnej. Sąd uznał, że syn nie przekroczył granic obrony koniecznej.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura, która domagała się dla oskarżonego kary 15 lat pozbawienia wolności, zapowiada apelację.
Do zdarzenia doszło w marcu 2006 r., w mieszkaniu w centrum Wrocławia, gdzie oskarżony Grzegorz P. mieszkał razem z rodzicami. W rodzinie od dłuższego czasu dochodziło do konfliktów związanych z podziałem kosztów utrzymania domu. Jak wyjaśniał w trakcie procesu oskarżony, matka która razem z ojcem często piła alkohol, miała robić też synowi awantury z powodu niedostatecznego łożenia na mieszkanie.
Feralnego dnia oskarżony wrócił wieczorem do domu, gdzie zastał pijanych rodziców. Doszło do kłótni, w czasie której ojciec miał grozić synowi siekierą. Jak twierdzi Grzegorz P., ojciec szamotał się z nim, a po chwili zaczął go dusić. Wtedy ja jedną ręką chwyciłem go za gardło, a drugą się broniłem. Po chwili on usiadł na tapczanie i zaczął sinieć. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie - relacjonował podczas procesu oskarżony.
Sąd, uznając Grzegorza P. za niewinnego spowodowania obrażeń skutkujących zgonem, stwierdził, że zamiarem mężczyzny nie było umyślne pozbawienie życia ojca. Chłopak działał w obronie koniecznej i nie przekroczył jej granic. W obliczu bezprawnego, bezpośredniego zamachu na jego osobę Grzegorz P. miał prawo odeprzeć atak ojca - wyjaśnił sędzia Wiesław Rodziewicz.
Zdaniem biegłego z dziedziny medycyny sądowej, ofiara cierpiała m.in. na znaczącą otyłość i zapalenie płuc, co wywołało niewydolność oddechową i pogorszyło wydolność krążenia. Sędzia Rodziewicz w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że osoba zdrowa prawdopodobnie przeżyłaby taki atak.
Obrońca Grzegorza P., Jakub Muszyński, zaznaczył w mowie końcowej, że zachowanie oskarżonego po zajściu jest elementem kluczowym w sprawie. Syn nie mógł się pogodzić z następstwem swego czynu, był zrozpaczony i lamentował. Nie podejmował prób mataczenia, nie chciał unikać kary, ale natychmiast zadzwonił po pogotowie i opowiedział, co się stało - mówił adwokat.
Grzegorz P. tuż przed ogłoszeniem wyroku łamiącym się głosem powiedział, że to była dla niego wielka tragedia. Żałuję, że już nigdy nie będą mógł porozmawiać z ojcem. Nie chciałem spowodować jego śmierci, tylko się broniłem - przyznał.