Sąd: proces ws. słów Zbigniewa Ćwiąkalskiego o laptopie asystenta Zbigniewa Ziobry do II instancji
Sąd Najwyższy uchylił wyrok nakazujący byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu przeprosiny i zapłatę zadośćuczynienia dla byłego asystenta Zbigniewa Ziobry, za słowa, że jego służbowy laptop został zniszczony nieprzypadkowo.
Przyczyną procesu były wypowiedzi Ćwiąkalskiego z lutego 2008 r. Ówczesny minister powiedział, że uszkodzenia służbowego laptopa Ziobry oraz jego asystenta Marcina Romanowskiego, nie powstały przypadkowo, a ich charakter wskazuje na celowe działanie.
To pomówienia - replikował wtedy Ziobro, który wyjaśniał, że laptop został przypadkowo uszkodzony. - Okazuje się, że doszło do morderstwa laptopa i w związku z tą wielką zbrodnią, która miała miejsce, jest uruchamiany cały aparat państwa, aby ścigać sprawców tego mordu - ironizował.
Z "braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa", warszawska prokuratura umorzyła wówczas śledztwo z zawiadomienia resortu ws. "niszczenia mienia". Prokuratura nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy uszkodzenie powstało umyślnie.
W sprawie tej wypowiedzi osobne procesy cywilne o ochronę dóbr osobistych wytoczył Ziobro (w listopadzie zeszłego roku warszawski sąd okręgowy oddalił jego pozew - Ziobro apeluje) i Romanowski, którego pozew sądy okręgowy i apelacyjny uwzględniły, nakazując Ćwiąkalskiemu przeproszenie Romanowskiego (w specjalnym oświadczeniu dla PAP) i zapłacenie mu 6 tys. zł zadośćuczynienia tytułem strat moralnych.
Ćwiąkalski złożył skargę kasacyjną w sprawie z Romanowskim. W czwartek rozpoznał ją Sąd Najwyższy. Pełnomocniczka b. ministra mec. Marta Rytlewska uznała, że ingerencja prawna, jakiej w tej sprawie sądy dokonały w swobodę wypowiedzi nie była konieczna i niezbędna - jak nakazuje europejska konwencja.
Jej zdaniem w okolicznościach, w jakich znalazł się wtedy Ćwiąkalski, miał on pełne podstawy by sformułować taką, a nie inną ocenę. - Miała ona wystarczające oparcie w faktach. To była sytuacja precedensowa, gdy odchodzący minister i jego asystent oddają laptopy nienadające się do dalszej eksploatacji. Była przecież także sprawa niszczenia kart SIM do telefonów i dokumentacji - wszystko to pozwalało pozwanemu wyrazić taką, a nie inną opinię - uznała.
Oponował jej mec. Bartłomiej Litwińczuk - pełnomocnik Romanowskiego. - Zarzuty pozwanego to jedynie polemika z ustaleniami sądu. Wolność wypowiedzi to wartość o wielkim znaczeniu. Ale ta wolność nie jest nieograniczona. Prawo do krytyki osób publicznych nie może naruszać dobrego imienia ani czci - mówił.
Według adwokata jego klient nigdy nie był politykiem, choć pełnił funkcję publiczną. - A od ministra sprawiedliwości, profesora i adwokata należy wymagać więcej niż od innych. Nie miał podstaw by twierdzić, że uszkodzenie było celowe i nieprzypadkowe. Badania potwierdzające to przeprowadzono, ale już po tej wypowiedzi, więc była ona przedwczesna, bez zachowania staranności i rzetelności - konkludował Litwińczuk, wnosząc o oddalenie kasacji.
SN uchylił wyrok i przekazał sprawę Sądowi Apelacyjnemu w Warszawie do ponownego rozpoznania. - Nie wnikając w politykę chcemy podkreślić, że we współczesnym społeczeństwie prawo do wolności wypowiedzi jest konstytucyjnie chronione i sądy muszą czuwać nad zachowaniem cywilizowanego forum debaty publicznej i nad tym, aby sądy rozwiązywały wyłącznie nieuchronne konflikty między wolnością wypowiedzi a prawem do pozostałych dóbr osobistych - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Agnieszka Piotrowska.
Według niej, wypowiedź Ćwiąkalskiego trzeba widzieć na płaszczyźnie klasycznego sporu politycznego i osadzać ją w tamtych realiach z lutego 2008 r. W ocenie SN Ćwiąkalski nie przekroczył kulturalnych ram wypowiedzi.
- Z całym szacunkiem dla powoda, w centrum zainteresowania był laptop byłego ministra, a nie jego asystenta. Powód nie był politykiem, ale będąc w gabinecie politycznym musiał się liczyć z oceną jego działań. Sąd II instancji dokonał pewnej nadinterpretacji wypowiedzi Ćwiąkalskiego, bo kazał przeprosić za sugestię o umyślnym uszkodzeniu, a Ćwiąkalski mówił, że uszkodzenie nie było przypadkowe - zauważyła sędzia Piotrowska dodając, że sam Ziobro tej kwestii nie roztrząsał, a jedynie zapłacił za uszkodzenia swego laptopa - dodała.