PolskaSąd nie zgodził się na areszt dla "króla żelatyny"

Sąd nie zgodził się na areszt dla "króla żelatyny"

Toruński sąd okręgowy odrzucił wniosek
prokuratora o aresztowanie oskarżonego Kazimierza G., zwanego
"królem żelatyny". Zdaniem prokuratora tylko w ten sposób można
zmusić Kazimierza G. do stawienia się w sądzie i umożliwić
odczytanie aktu oskarżenia.

Prokurator chciał też orzeczenia przepadku na rzecz Skarbu Państwa kaucji w wysokości 600 tys. zł, dzięki której G. wyszedł z aresztu w 2001 r. Prokuratura zarzuca "królowi żelatyny" i kilku jego współpracownikom m.in. działania mające na celu doprowadzenie do upadku Fabryki Żelatyny SA w Brodnicy, na czym SP miał stracić ponad 4,5 mln zł. Kazimierz G. miał kierować tym procederem - w sumie postawiono mu 10 zarzutów.

Sąd odrzucił wniosek, uznając, że dopiero dodatkowe analizy biegłych z zakresu medycyny pozwolą na ustalenie, czy Kazimierz G. "świadomie i w perfidny sposób symuluje część objawów chorobowych i wykorzystuje instrumentalnie pozostałe schorzenia, by uniemożliwić rozpoczęcie procesu".

Sąd przychylił się z kolei do innego wniosku prokuratora i nie zgodził się na przeniesienie procesu do warszawskiego sądu okręgowego. Kazimierz G. we wniosku o przeniesienie argumentował, że chciałby, aby proces odbywał się blisko jego miejsca zamieszkania, gdyż jego stan zdrowia nie pozwala na długie podróże. Czy gdyby pan G. przeniósł swój ośrodek życia do Szczecina, to my musielibyśmy zaraz potem przenosić proces do Szczecina - pytał prokurator.

Bezpośrednim powodem wystąpienia z wnioskiem o aresztowanie była kolejna nieobecność Kazimierza G. w sądzie w Toruniu. Tym razem G. przysłał usprawiedliwienie z Instytutu Kardiologii im. Wyszyńskiego w Warszawie, w którym przebywa na badaniach, które nakazał mu sąd.

"Król żelatyny" nie stawił się na pierwszy wskazany przez sąd termin. Dopiero zagrożenie przymusowym doprowadzeniem do Instytutu przez policję zaowocowały stawieniem się G. na badania w drugim - ze wskazanych - terminie.

Zdaniem prokuratora G. celowo pogarsza swój stan zdrowia, nie podejmując leczenia, by uniemożliwić rozpoczęcie procesu. Kolejnym powodem jest świadomość, że współoskarżeni już przyznali się do winy i zwrócili się o dobrowolne poddanie się karze.

Akt oskarżenia trafił do sądu w Brodnicy w grudniu 2001 r., ale pierwsza rozprawa odbyła się dopiero rok później. Proces nie mógł jednak ruszyć z miejsca. Oskarżony bowiem składa kolejne zaświadczenia o złym stanie zdrowia, nieustannie zmienia obrońców i nie stawia się na żadne terminy rozpraw. Kolejna rozprawa odbędzie się 27 stycznia przyszłego roku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)