PolskaSąd bada sprawę odebrania koncesji ochroniarskiej po łódzkich juwenaliach

Sąd bada sprawę odebrania koncesji ochroniarskiej po łódzkich juwenaliach

Przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie rozpoczął się proces, podczas którego sąd rozpatrzy skargę Ryszarda Klaty, któremu MSWiA odebrało koncesję na prowadzenie firmy ochroniarskiej po juwenaliach w Łodzi w 2004 r., podczas których policja pomyłkowo zastrzeliła dwie osoby.

06.03.2006 | aktual.: 06.03.2006 13:53

Juwenalia ochraniała firma Klaty - biuro ochrony "Ryś". Minister spraw wewnętrznych i administracji cofnął mu koncesję na ochronę mienia i osób w grudniu 2004 r. Minister zarzucił Klacie, że nieprawidłowo zabezpieczył imprezę - ochraniały ją osoby, które nie przeszły stosownych szkoleń. To zdaniem resortu naraziło zdrowie i życie uczestników imprezy.

Dodatkowo kontrola przeprowadzona w firmie przez MSWiA wykazała braki w dokumentacji. Jak powiedział reprezentujący resort mec. Piotr Krzysztof Rał koncesja odebrana została "za całokształt".

Ryszard Klat zaskarżył decyzję ministra do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W poniedziałek reprezentująca go mec. Róża Nowicka-Wieczorek argumentowała przed sądem, że to policja, nie ochroniarze stworzyli zagrożenie podczas Juwenaliów strzelając z ostrej amunicji. Jej zdaniem, ministerstwo dokonało błędnej oceny sytuacji. Powołując się na umowę, jaką Klat zawarł z organizatorem juwenaliów mówiła, że nie były one imprezą masową w myśl ustawy, więc firma nie musiała zatrudnić licencjonowanych ochroniarzy.

Z pana Klaty zrobiono kozła ofiarnego. Musiał znaleźć się ktoś winny tragedii - powiedziała.

Trudno uznać, że koncert dla kilku tysięcy osób nie jest imprezą masową - powiedział mec. Rał. Dodał, że MSWiA nie twierdzi, że na Klacie ciąży cała odpowiedzialność za tragiczne wydarzenia. Zaznaczył jednak, że jeśli Klat nie był w stanie zapewnić bezpieczeństwa imprezy to nie powinien się podejmować tego zadania.

O tym, czy resort słusznie odebrał koncesję Ryszardowi Klatowi sąd orzeknie 20 marca.

W maju 2004 r. roku w trakcie juwenaliów na osiedlu studenckim Uniwersytetu Łódzkiego grupa chuliganów wywołała zamieszki. Napastnicy obrzucili policjantów m.in. butelkami i kamieniami. Interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, oprócz gumowych kul użyli sześciu sztuk ostrej amunicji typu breneka. Dwie postrzelone przez nich osoby - 23-letnia Monika i 19-letni Damian - zmarły. Kilkadziesiąt osób odniosło lżejsze obrażenia, uszkodzonych zostało 10 radiowozów.

Po zamieszkach zatrzymano ponad 20 osób, w tym dwoje nieletnich. Jedenaście osób w wieku od 19 do 27 lat prokuratura oskarżyła o udział w zbiegowisku; siedem z nich odpowie też za czynną napaść na policjantów, jedna - za znieważenie funkcjonariusza, a trzy - za kradzież beczki piwa. Większość z nich złożyła wnioski o dobrowolne poddanie się karze i wymierzeniu im od 10 miesięcy do 2 lat więzienia w zawieszeniu oraz kar grzywny. Prokuratura umorzyła natomiast śledztwo przeciwko 15 innym osobom podejrzanym o udział w zamieszkach.

Po wydarzeniach na osiedlu studenckim stanowiska stracili m.in. komendant wojewódzki i miejski policji w Łodzi. Specjalny zespół powołany przez nowego szefa łódzkiej policji uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów m.in. funkcjonariuszy było zbyt mało i byli niedostatecznie wyposażeni, a dowodzący akcją nie miał doświadczenia. Policja wypłaciła rodzinom zastrzelonych osób odszkodowania w wysokości około 230 i 200 tys. zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)