Sąd apelacyjny: Michnik nie musi przepraszać Rywina
Adam Michnik nie musi przepraszać spółki Lwa Rywina Heritage Films za swe słowa z 2003 r. z sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina, że spółka ta mogła być pralnią brudnych pieniędzy - taki wyrok niższej instancji podtrzymał w piątek stołeczny sąd apelacyjny.
05.10.2007 15:40
Tym samym prawomocnie oddalono pozew złożony przez Heritage Films przeciw redaktorowi naczelnemu "Gazety Wyborczej". Uznano, że w ogóle nie doszło do naruszenia dóbr spółki, a działanie Michnika nie było bezprawne. Powód żądał od pozwanego przeprosin i wpłaty 5 tys. zł zadośćuczynienia na cel charytatywny.
Adwokat spółki Piotr Rychłowski powiedział, że nie będzie się odwoływał od tego wyroku do SN.
Michnik - pierwszy świadek sejmowej komisji badającej aferę Rywina, odpowiadając na pytania komisji mówił, że jedną z hipotez afery Rywina, rozważaną przez "GW w dziennikarskim śledztwie było to, że Heritage Films jest pralnią brudnych pieniędzy. W słynnej nagranej rozmowie z Michnikiem w 2002 r. Rywin mówił bowiem, że proponowaną łapówkę można przepuścić przez jego firmę.
Michnik przed komisją podkreślił, że ta hipoteza nie została potwierdzona przez "GW" i nie znalazła się w artykule ujawniającym aferę w grudniu 2002 r.
Rzuca się w oczy brak bezprawności działania pozwanego - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku I instancji sędzia Iwona Wiktorowska. Podkreśliła, że Michnik miał obowiązek odpowiadać na pytania komisji.
Ponadto - zdaniem sądu - w ogóle nie doszło do naruszenia dóbr spółki, bo Michnik mówił posłom, że hipoteza o "pralni" nie potwierdziła się.
W apelacji adwokat Rywina mec. Piotr Rychłowski podtrzymywał żądanie pozwu, by Michnik przeprosił za samą sugestię pod adresem Heritage Films. Przekonywał, że nawet świadek nie ma żadnego immunitetu na naruszanie dóbr osobistych innych. Mówienie, że naruszenie dóbr może nastąpić tylko w prostym zdaniu, jest naiwnością. Dziś dzieje się tak w formie pytań, czy przypuszczeń - mówił dodając, że tak być nie powinno.
Jego zdaniem, słowa Michnika były oskarżeniem, które godziło w wielu artystów i filmowców współpracujących z HF, która miała się odtąd kojarzyć z przestępstwem, a nie promocją kultury.
Pełnomocnik Michnika mec. Piotr Rogowski przekonywał zaś, że nie było intencją Michnika szkodzenie spółce, czy jej poniżanie, bo odpowiadał on tylko na pytania komisji, a miał taki obowiązek. Rogowski uznał, że słowa Michnika w pozwie zostały wyjęte z kontekstu, bo w dalszej części zeznań przed komisją Michnik sam mówił, iż to tylko hipotezy, w dodatku niepotwierdzone w dziennikarskim śledztwie.
Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok I instancji.
W grudniu 2002 r. "GW" napisała, że Rywin oferował Michnikowi korzystne dla Agory zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji. W zamian żądał 17,5 mln dolarów i dyrektorskiego stanowiska w Polsacie, którą Agora miałaby kupić. Prokuratura oskarżyła Rywina o płatną protekcję. W 2004 r. Rywina skazano na 2 lata więzienia za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory, ze strony nieustalonej grupy osób. Od listopada 2005 r. do listopada 2006 r. Rywin odsiadywał karę; wyszedł warunkowo.
W 2003 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie domniemanych nielegalnych przepływów finansowych między Heritage Films, TVP a innymi podmiotami. Śledztwo umorzono, choć pewne wątki nadal są badane.