Są piękne, znane, drogie i... bezdomne
Ponad 150 psów ras niebezpiecznych - głównie amstaffowatych, pitbulli czy tosa inu - trafia rocznie do schroniska na Paluchu. I zostaje, bo jeśli trafiają się chętni do adopcji, nie nadają się na opiekunów takich psów.
26.10.2009 | aktual.: 27.10.2009 11:33
- Nazywam je amstaffowatymi, bo to mieszanki ras uznawanych za niebezpieczne, najczęściej krzyżówki pochodzące z nielegalnych hodowli - tłumaczy Wanda Dejnarowicz, weterynarz, dyrektor schroniska na Paluchu. - Przyjeżdżają wychudzone, zabiedzone, wystraszone. Często - z bliznami i żywymi ranami. Ludzie znajdują je przywiązane do drzewa, skazane na pewną śmierć - opowiada dyrektor Dejnarowicz.
Część z tych psów hodowana jest do walk : - Mają trwałe uszkodzenia skóry właściwej na głowie. Są albo nadmiernie agresywne albo przerażone. Widać, że na pewno nie pełniły roli towarzysza człowieka - mówi Wanda Dejnarowicz.
Chociaż z 4 tys. psów, jakie rokrocznie trafiają na Paluch, do adopcji idzie 90%, rzadko znajduje się dom dla amstaffowatych. Jeżeli trafi się chętny, zwykle zostaje zdyskwalifikowany podczas procedury adopcyjnej. - Już na pierwszy rzut oka widać, że taka osoba nie nadaje się na opiekuna. Bywa, że kiedy dowiaduje się, że przygotowanie do adopcji zakłada odwiedziny w miejscu zamieszkania, rezygnuje z psa - mówi Wanda Dejnarowicz.
Zdarza się jednak, że amstaff czy pitbull znajdują nowy dom i sprawdzają się świetnie w roli towarzysza człowieka. Częściej te czystej rasy: - Mieszanki są groźniejsze od psów czystej krwi. Nie znamy bowiem ich cech fizycznych, psychicznych, fizjologicznych, nie wiemy, czego się spodziewać. A taki pies, niewłaściwie prowadzony, pozbawiony kontaktu z człowiekiem i trzymany po ciemku, może stanowić zagrożenie dla człowieka - ostrzega dyrektor Dejnarowicz.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/Warszawa: Ratusz wreszcie odda InfoQulturę