Trwa ładowanie...
26-11-2010 14:37

Są gotowi zginąć, by cię zabić

Mogą wejść do pociągu z bombą w plecaku. Albo wjechać ciężarówką pełną ładunków wybuchowych w posterunek policji. Ich celem jest zginąć i zabrać po drodze jak najwięcej ludzkich istnień. Tomasz Otłowski, analityk ds. bezpieczeństwa, nie ma złudzeń – czeka nas coraz więcej ataków samobójczych, bo takie zamachy są relatywnie tanie, proste i budzą potworny strach. A właśnie o to chodzi terrorystom.

Są gotowi zginąć, by cię zabićŹródło: AFP, fot: Kazbek Basayev
d262fdr
d262fdr

Krótki, propagandowy film wideo, wyprodukowany przez któreś z regionalnych odgałęzień Al-Kaidy. Widać na nim trzech młodych mężczyzn o bliskowschodniej proweniencji. Siedzą nad mapą i omawiają szczegóły planowanej akcji. W tle oparte o ścianę kałasznikowy, wyraźnie już leciwy RGppanc, skrzynki z pociskami dużego kalibru połączone kablami i detonatorami – ewidentnie nie jest to zapis z przygotowań do harcerskiego biwaku.

Potwierdzają to ostatnie sekwencje filmu, nagrywane już ze znacznej odległości – rozpędzona półciężarówka taranuje zabezpieczenia chroniące jakąś instalację militarną. Po sekundzie znika w oślepiającym blasku eksplozji. Chwilę później kolejny samochód przebija się przez pozostałości pierwszego. Wjeżdża w ogień i dym. Kolejny wybuch wstrząsa obrazem, a w tle kamery ktoś krzyczy z wyraźnym zachwytem: „Allachu Akbar! – Bóg jest wielki!”.

Czas, miejsce i charakter akcji: 21 maja 2010 r., baza afgańskiej policji granicznej w prowincji Paktika, samobójczy atak z użyciem dwóch tzw. SVBIED (Suicide Vehicle Borne Improvised Explosive Device). Ofiary śmiertelne po stronie koalicji – jeden policjant afgański.

W internecie można znaleźć setki, jeśli nie tysiące nagrań z podobnych ataków.

d262fdr

Znieczulenie

W dziesiątym roku trwania Długiej Wojny z islamskim ekstremizmem przyzwyczailiśmy się już w zasadzie do faktu, że niemal każdego dnia gdzieś na świecie dochodzi do ataku terrorystycznego, przeprowadzonego przez zamachowca-samobójcę. Tego samego 21 maja br., w którym w Afganistanie trzech młodych muzułmanów – według późniejszego oświadczenia Al-Kaidy byli to Saudyjczyk, Afgańczyk i Pakistańczyk – zdecydowało się podjąć roli współczesnych kamikaze, do podobnego samobójczego zamachu doszło również w Iraku.

Choć może zabrzmieć to cynicznie, to faktem jest, że opinia publiczna na świecie nie reaguje już na te informacje. A jeszcze 20 lat temu każdy taki zamach byłby szokiem i stanowił temat dla mediów na kilka kolejnych dni.

Dziś wrażenie – i tak krótkotrwałe – robią już tylko „mega-zamachy” samobójcze: te, w których giną na raz dziesiątki, jeśli nie setki ludzi. No i te, które przeprowadzono „u nas”, w Europie lub w USA. Bo przecież przywykliśmy do tego, że islamscy ekstremiści-samobójcy to problem głównie Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej, Azji Południowej czy Kaukazu, ale nie „nasz”. Jeszcze nie nasz…

Berserkowie i asasyni

Co jednak sprawia, że ten przerażający w swej prostocie i zabójczej skuteczności sposób działania terrorystów kojarzony jest dziś w zasadzie wyłącznie z islamskimi radykałami? Przecież sama taktyka wykorzystywania zamachowców-samobójców jako broni jest niemal tak stara, jak samo prowadzenie wojen. Już w średniowieczu postrach w Europie budzili berserkowie – zaślepieni żądzą mordu wojownicy Wikingów, samotnie rzucający się na wielokrotnie liczniejszych przeciwników. Również na półlegendarni Asasyni często sięgali po samobójcze metody walki z Krzyżowcami. Z bliższych nam historycznie czasów można wspomnieć o nafaszerowanych narkotykami Zulusach podejmujących samobójcze szarże na żołnierzy brytyjskich na przełomie XIX i XX w., japońskich kamikaze z czasu II wojny światowej czy terrorystach-samobójcach ze Sri Lanki. Na czym więc polega specyfika tego fenomenu w jego współczesnym islamistycznym wydaniu?

d262fdr

Odpowiedź na te pytania nie jest prosta. Wiadomo, że nieuzasadnione jest tu automatyczne – preferowane przez wielu – stawianie znaku równości między religią (islamem) a rzekomo „naturalną” skłonnością jej wyznawców do stosowania samobójczej przemocy w celach ideologicznych czy politycznych. Wszak muzułmanie przez pierwsze ponad 1300 lat swej historii stykali się z innymi religiami, często w dość gwałtowny sposób, zaś zamachy samobójcze w ich wydaniu to kwestia zaledwie ostatnich trzech dekad.

Pierwszy motywowany religijnie zamach samobójczy w wykonaniu muzułmańskich ekstremistów miał bowiem miejsce całkiem niedawno, biorąc pod uwagę długą historię islamu. Dokonano go w dniu 11 listopada 1982 r. w południowym Libanie, a jego celem było lokalne dowództwo izraelskich sił okupacyjnych.

Faktem jest jednak, że większość współczesnych radykalnych interpretacji islamu, tak sunnickiego jak i szyickiego, dopuszcza dziś (a czasem wręcz preferuje, jak w przypadku wahhabizmu czy skrajnego mesjańskiego szyizmu) formę samobójczej śmierci wyznawcy w walce o „świętą sprawę”. Tą „sprawą” może być zarówno wojna z niewiernymi, jak i dążenie do utworzenia ogólnoświatowego kalifatu, czy też (u szyitów) chęć przetarcia drogi wyczekiwanemu ostatniemu Imamowi, który ma powrócić na Ziemię u końca czasów.

d262fdr

Strach

Pomijając jednak kwestie teologiczno-filozoficzne i ideologiczne, warto spojrzeć na problem taktyki samobójczych zamachów terrorystycznych zarówno w aspekcie strategicznym, jak i operacyjnym. Nie sposób bowiem nie zauważyć, że zatrważająca skuteczność samobójczych ataków polega w dużej mierze nie tyle na samej liczbie ofiar, które najczęściej powodują, ile na efektach psychologicznych tego typu zamachów.

Szczególnie dotyczy to odbioru tej formy walki przez ludzi należących do zachodniego, grecko-judeo-chrześcijańskiego kręgu cywilizacyjno-kulturowego, w którego filozoficznym centrum zawsze stał człowiek i bezcenna wartość jego życia. Radykalne nurty islamu i ich wizja podporządkowania człowieka (wraz z jego życiem) nadrzędnym celom stoją tu więc w całkowitej sprzeczności z fundamentalnymi zasadami naszej cywilizacji.

Islamiści doskonale to rozumieją, wiedzą też jakie wrażenie na Zachodzie robi zamach przeprowadzany przez samobójców. Zdalnie zdetonowana bomba, np. w londyńskim metrze, zawsze będzie mieć mniejsze oddziaływanie psychologiczne, niż ten sam ładunek odpalony własnoręcznie przez samobójcę. Ów efekt psychologiczny jest jeszcze potężniejszy, gdy samobójczego zamachu dokonuje kobieta, która w zachodnim kręgu kulturowym od zawsze posiada nieodłączny atrybut ochrony życia, jako matka i piastunka. „Szahidki” – kobiety-samobójczynie budzą więc jeszcze większy podświadomy lęk i odrazę, niż „zwykli” samobójcy.

d262fdr

1000 terrorystów

To m.in. właśnie z tych względów organizacje takie jak Al-Kaida preferują wykorzystywanie zamachowców-samobójców. Czasami, jak np. podczas wojny w Iraku, Czeczenii czy dziś w Afganistanie, owo wykorzystywanie zamachowców-samobójców przybiera wręcz masowy charakter. Staje się najskuteczniejszą (i najprostszą) taktyką walki z przeciwnikiem.

W szczytowym okresie kampanii irackiej, w latach 2004–2006, doszło w Iraku do niemal 450 tego typu ataków, Do dziś wysadziło się tam w sumie ok. 1000 terrorystów.

Z kolei obecnie w Afganistanie średnie tempo zamachów samobójczych to trzy tego typu ataki w tygodniu. Na marginesie warto w tym miejscu odnotować, że afgańscy talibowie – choć trudno nie uznawać ich za islamskich radykałów – o dziwo nie byli i nie są entuzjastycznie nastawieni do tej formy walki. Taktyka „islamskich kamikaze” praktycznie nie była stosowana w Afganistanie przed amerykańską interwencją w tym kraju. Znany jest tylko jeden przypadek samobójczego ataku w tamtym okresie: na dwa dni przed zamachami w Nowym Jorku Al-Kaida przeprowadzono udany zamach na legendarnego mudżahedina, bohatera wojny z sowiecką okupacją, Ahmeda Szacha Massuda.

d262fdr

Generalnie, od 2001 r. obserwujemy w Afganistanie eskalację zastosowania taktyki ataków samobójczych. Choć podkomendni mułły Omara odnoszą dziś niewątpliwe korzyści operacyjne z masowego użycia zamachowców-samobójców, to jak wszystko na to wskazuje, sami nie organizują tych ataków. Za ich planowanie, organizację i wykonanie odpowiadają niemal wyłącznie struktury Al-Kaidy i powiązanych z nią ugrupowań radykalnych, takich jak osławiona siatka Hakkanich czy Islamska Unia Dżihadu.

Proste i tanie

Duża popularność taktyki zamachów samobójczych wynika jednak także z przyczyn operacyjnych. To niezwykle mało skomplikowana w sensie planistyczno-organizacyjnym i relatywnie tania, asymetryczna metoda prowadzenia walki. W wielu miejscach świata i konfliktach jest to bowiem niejako naturalny i często jedyny sposób wyrównania szans w starciu z silniejszym przeciwnikiem przez słabszą (w sensie militarnym) stronę. W ujęciu taktycznym z kolei, ataki tego typu są skuteczniejsze od „zwykłych”, dając ich organizatorom przewagę. Odpowiednio zmotywowany i przeszkolony zamachowiec-samobójca zapewnia bowiem planistom ataku szersze spektrum możliwości działania oraz większą elastyczność, zwłaszcza w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu wybranego celu.

W zatłoczonym wagonie metra nikt najpewniej nie zwróci uwagi na młodego chłopaka z wypchanym turystycznym plecakiem, podczas gdy ten sam plecak pozostawiony bez opieki pod siedzeniem może już wywołać alarm i stosowną reakcję służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Zamachowiec, mający przeprowadzić atak przy pomocy ukrytego przy sobie ładunku wybuchowego, ma też możliwość reakcji na wszelkie zmiany sytuacji wokół zakładanego celu operacji – może np. opóźnić lub przyspieszyć akcję, a w ostateczności zmienić jej przebieg, wybierając cel alternatywny.

d262fdr

Stosowanie klasycznych, zdalnie odpalanych bomb nie daje już organizatorom takich możliwości. Co więcej, w wielu przypadkach wykorzystanie człowieka w roli „żywej bomby” jest jedynym sposobem na zrealizowanie zakładanego celu całej operacji terrorystycznej. Tak było w przypadku nieudanej próby zamachu na szefa saudyjskich służb antyterrorystycznych, księcia Mohammada bin Nadżera, przeprowadzonej latem ubiegłego roku. Zamachowiec wszedł legalnie do ściśle strzeżonego pałacu księcia udając skruszonego byłego terrorystę. Niemal półkilowy ładunek wybuchowy umieścił… we własnym odbycie.

Kandydaci na męczenników

Analizując dynamiczny rozwój taktyki zamachów samobójczych w wydaniu islamskich ekstremistów nie można też pomijać brutalnej prawdy, że islamistom nie zabraknie kandydatów na męczenników, zwłaszcza w takich miejscach jak Irak, Afganistan czy Pakistan. Nie chodzi tu przy tym wyłącznie o zradykalizowanych fundamentalistów, ale bardziej o ludzi, którzy decydują się na zostanie „żywą bombą” z powodów ekonomicznych. Obietnice znaczącego finansowego wsparcia dla rodzin „męczenników” (np. po 500-1000 USD co miesiąc), stosowane m.in. przez Al-Kaidę, Hamas czy Hezbollah, mają niebagatelne znaczenie w regionach, gdzie ludzie utrzymują się za najwyżej dwa dolary dziennie.

Atrakcyjność operacyjna taktyki zamachów samobójczych, wraz z jej zaletami natury strategicznej i relatywnie niewielkimi wymaganiami w zakresie planistyczno-organizacyjnym sprawiają, że w dającej się przewidzieć przyszłości islamscy radykałowie różnej maści będą coraz chętniej sięgać po tę metodę walki.

Ostatnie trendy w nurcie międzynarodowego terroryzmu islamskiego sugerują też, że rosnąć będzie znaczenie coraz bardziej złożonych operacji terrorystycznych. W operacjach takich samobójcze zamachy bombowe nie będą już stanowić głównego czy wręcz wyłącznego elementu danego ataku, lecz jedną z jego części składowych. Tak jak w przypadku zamachów w Bombaju w 2008 r., gdzie zamachowcy połączyli w jedną efektywną całość samobójcze ataki bombowe, działania z zakresu partyzantki miejskiej oraz elementy klasycznego terroryzmu (pojmanie zakładników). Wszystko wskazuje więc na to, że przyszłość islamskiego terroryzmu należy do męczenników.

Tomasz Otłowski specjalnie dla Wirtualnej Polski

Autor jest analitykiem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Tezy i opinie zawarte w tekście nie są oficjalnym stanowiskiem BBN, wyrażają jedynie opinie autora.

d262fdr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d262fdr
Więcej tematów