Rosnące nierówności grożą upadkiem społeczeństwa i katastrofą klimatyczną. Eksperci radzą: opodatkować bogatych
- Czy chcemy stworzyć pierwszego bilionera, czy chcemy stworzyć funkcjonalne, sprawiedliwe demokratyczne społeczeństwa? - pyta współprzewodnicząca Klubu Rzymskiego, jednego z najważniejszych think tanków na świecie.
- Kiedy dorastałem, większość rodzin była w stanie utrzymywać się dzięki jednemu żywicielowi rodziny. Obecnie przytłaczająca większość gospodarstw domowych potrzebuje dwóch wypłat, aby przetrwać - pisze na łamach "The Guardian" 81-letni Bernie Sanders, amerykański senator z ramienia demokratów. - Mamy teraz więcej nierówności związanych z dochodami i bogactwem niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich stu lat. W roku 2022 trzech multimiliarderów posiada więcej majątku niż najniższa połowa amerykańskiego społeczeństwa – 160 milionów Amerykanów. Dziś 45 procent wszystkich nowych dochodów trafia do górnego jednego procenta, a prezesi dużych korporacji zarabiają 350 razy więcej niż ich pracownicy - dodaje Sanders.
Z kolei raport międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam z połowy 2022 r. wykazał, że w dwa lata pandemii majątek miliarderów wzrósł bardziej niż w ciągu 23 lat razem wziętych. Dochody miliarderów stanowią dziś 13,9 procent światowego PKB, podczas gdy w 2000 r. było to "zaledwie" 4,4 procent. Co więcej, z danych Oxfam wynika, że podczas pandemii około 600 osób zostało miliarderami - jedna co 30 godzin. Jednocześnie tylko w tym roku 263 miliony ludzi może popaść w skrajne ubóstwo - milion co 33 godziny.
Większe nierówności, większe zagrożenia
Problem narastających nierówności dotyczy całego świata. Zagraża nie tylko funkcjonowaniu społeczeństw, ale i ich zdolności do reagowania na kryzysy. W tym na kryzys zagrażający całej ludzkości - klimatyczny.
- Niekontrolowane, rosnące nierówności w ciągu najbliższych 50 lat będą prowadzić do coraz bardziej dysfunkcyjnych społeczeństw, utrudniając współpracę w radzeniu sobie z zagrożeniami egzystencjalnymi, takimi jak zmiany klimatyczne - przestrzega Klub Rzymski, jeden z najbardziej wpływowych think tanków na świecie.
- Stoimy na krawędzi klifu. W ciągu najbliższych 50 lat obecny system gospodarczy będzie podsycał napięcia społeczne i pogarszał dobrobyt. Już teraz widzimy, jak nierówność destabilizuje ludzi i planetę - komentuje Jorgen Randers.
Klub Rzymski: opodatkować bogatych
Randers to współautor książki "Granice wzrostu", którą Klub Rzymski opublikował w 1972 r. Pół wieku później organizacja wydała kolejną publikację: "Ziemia dla wszystkich: przewodnik przetrwania dla ludzkości". Randers i spółka przekonują w niej, że do walki zarówno z nierównościami, jak i kryzysem klimatycznym, niezbędne jest m.in. większe opodatkowanie najbogatszych ludzi. Pomogłoby to we wprowadzeniu niezbędnych zmian, którą autorzy przedstawiają jako "Wielki Skok".
- Najbogatsze 10 procent ludzi ma obecnie 50 procent światowych dochodów. Skuteczne progresywne opodatkowanie, w tym podatki majątkowe, mogą z łatwością zapewnić fundusze potrzebne na "Wielki Skok". Rozwiązania te pomogą również w redystrybucji bogactwa, co w znacznym stopniu przyczyni się do zmniejszenia polaryzacji oraz budowania zaufania wobec rządów, które muszą te wielkie skoki wykonać - wyjaśnia Owen Gaffney, analityk ds. zrównoważonego rozwoju w Stockholm Resilience Center na Uniwersytecie Sztokholmskim.
- Obywatele na całym świecie zdają sobie sprawę, że potrzebujemy nowego paradygmatu. Szacujemy, że inwestycje potrzebne do tej zmiany są niewielkie, to zaledwie 2-4 procent światowego PKB rocznie. To mniej niż nasze obecne roczne dotacje dla przemysłu paliw kopalnych. Zmiana ta jest więc łatwo dostępna i stworzy miliony miejsc pracy. Brakuje jednak koalicji polityków, którzy chcą to zrobić - uważa Sandrine Dixson-Declève, kolejna z autorek opracowania i współprzewodnicząca Klubu Rzymskiego.
Czy jednak ludzie poprą takie ruchy? Zdaniem ich zwolenników - tak. Twórcy przewodnika przywołują wyniki przeprowadzonego przez siebie badania na temat nastawienia do transformacji. Wykazało ono, że wśród krajów G20 74 procent ludzi popiera zmianę systemów gospodarczych, aby wyjść poza koncentrację na zysku i wzroście, a zamiast tego skupić się na zdrowiu i planecie.
- Dopóki bogaci nie zapłacą rachunku, nie uzyskamy szerokiego poparcia wyborców dla zdecydowanej akcji zbiorowej, która jest potrzebna do zwiększenia dobrobytu globalnej większości - dodaje Randers.
Dwie ścieżki do wyboru
Przewodnik nakreśla dwa scenariusze. Pierwszy to "za mało, za późno". Jeśli pójdziemy tą ścieżką, globalne ocieplenie do końca wieku osiągnie poziom ok. 2,5 st. C. To znacznie powyżej progu 2 st. C., który blisko 200 rządów przyjęło w ramach porozumienia paryskiego z 2015 r. za próg graniczny.
Realizacja tego scenariusza oznacza, że w drugiej połowie tego stulecia ok. 2 mld ludzi będzie żyło na obszarach zbliżonych do granic możliwości zamieszkania. Wstrząsy dotkną jednak wszystkie społeczeństwa - już w połowie wieku globalny spadek dobrobytu może sięgnąć 40% względem czasów obecnych. Rządy z całego świata ani nie będą przygotowane, by sobie z tym poradzić, ani nie będą miały zaufania ludzi przy podejmowanych przez siebie działaniach.
Drugi scenariusz to wspomniany "Wielki Skok". Jeśli podążymy tą drogą, globalne ocieplenie uda się zatrzymać na poziomie poniżej 2 st. C., ludzkość będzie zużywać o wiele mniej zasobów, a w połowie wieku zbliżymy się do wyeliminowania skrajnego ubóstwa.
- W tym scenariuszu napięcie społeczne spada, a dobrobyt rośnie w ciągu całego stulecia z powodu większej równości dochodów - wyjaśnia Klub Rzymski.
Aby to osiągnąć, potrzeba jednak nie tylko opodatkowania bogatych. Zdaniem autorów niezbędne są również reformy międzynarodowego systemu finansowego, umożliwienie kobietom osiągnięcia pełnej równości płci do 2050 r., przekształcenie systemu żywnościowego w celu zapewnienia zdrowej diety dla ludzi i planety i przejście na czystą energię do połowy wieku, co pozwoli zakończyć napędzanie kryzysu klimatycznego.
Koniec wzrostu, który niszczy
- Ponieważ konieczne zmiany są tak duże, wymagają zdecydowanych ruchów społecznych o szerokim udziale - tłumaczy Jayati Ghosh, profesor ekonomii na Uniwersytecie Massachusetts i jeden z autorów "przewodnika". - Historia pokazuje, że zobojętnienie i defetyzm mogą stać się samospełniającymi się przepowiedniami. Ale pokazuje również, że rządy ostatecznie muszą odpowiedzieć na presję społeczeństwa lub zostać zastąpione.
- Nasze systemy gospodarcze i finansowe są zepsute i osiągamy niebezpieczny poziom nierówności. Czy chcemy stworzyć pierwszego bilionera, czy chcemy stworzyć funkcjonalne, sprawiedliwe demokratyczne społeczeństwa? - pyta retorycznie Dixson-Declève.
I dodaje, że celem jest budowanie społeczeństw, które "cenią dobrobyt dla wszystkich, a nie zysk dla nielicznych". - "Wielki Skok" nie oznacza końca wzrostu gospodarczego, ale jest to koniec bezkierunkowego wzrostu gospodarczego, który niszczy społeczeństwa i planetę - podsumowuje współprzewodnicząca Klubu Rzymskiego.
Autor: Szymon Bujalski
Źródło: Ziemia na rozdrożu