Przepraszam, czy grozi powódź? Tak? To trzeba coś tu zbudować!

Samorządy przed przyjęciem planu zagospodarowania obszarów przy rzekach muszą zapytać o zalecenia Wody Polskie. Ale zalecenia te regularnie są ignorowane - w całości lub w części. Również w przypadku obszarów szczególnego zagrożenia powodzią - pisze Szymon Bujalski z "Ziemia na Rozdrożu".

Osiecznica
Osiecznica
Źródło zdjęć: © PAP

25.09.2024 | aktual.: 29.11.2024 00:12

Katowice pozwoliły na wzniesienie domów w ciągu korytarza ekologicznego rzeki - mimo że były to tereny zagrożone powodzią lub podtopieniami i wyjęte spod zabudowy.

Warszawa pozwoliła na budowę 38 domów na zielonych terenach przy cieku wodnym, który wspiera retencję i odprowadzanie wód.

Rzeszów pozwolił na budowę wysokich na 50 m bloków na terenie przeznaczonym na rekreację, turystykę i sport. W dolinie rzeki i w obszarze szczególnego zagrożenia powodzią.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W Lublinie w 2021 r. zmieniono miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, by umożliwić budowę stadionu żużlowego w dolinie rzeki Bystrzycy. Czyli w głównym korytarzu ekologicznym miasta istotnym w skali całego regionu. Zrobiono to wbrew strategicznym dokumentom (np. strategia miasta i plan adaptacji do zmiany klimatu).

"Urząd Miasta nie zlecił analizy zgodności inwestycji z tymi dokumentami, tymczasem w 2011 r. i w 2019 r. zapisano w nich wyłączenie z zabudowy właśnie tego rejonu miasta" – informuje Najwyższa Izba Kontroli.

Wszystkie przytoczone przykłady pochodzą z raportu NIK "Zachowanie i zwiększanie terenów zielonych w miastach", który opublikowano w 2022 r. Ogólnie Izba skontrolowała przy tej okazji 180 decyzji o wydaniu warunków zabudowy. Ponad 50 proc. umożliwiało inwestycje na terenach o funkcjach przyrodniczych, choć według ogólnych dokumentów planistycznych gmin były to tereny wyłączone z zabudowy właśnie z tego powodu.

Bo można

Tereny zalewowe od lat zostają zabudowywane, a Polską od lat rządzi chaos przestrzenny. I od lat wiadomo też, że nie jest to mądre.

"Zmniejszający się udział powierzchni terenów zieleni, niekontrolowana urbanizacja i zabudowa korytarzy i klinów napowietrzających oraz dolin rzecznych w ośrodkach miejskich, odcinająca przestrzenie otwarte od wnętrza miasta, pogarsza warunki klimatyczne i jakość życia oraz powoduje zwiększenie ryzyka powodziowego" – stwierdza Polityka Ekologiczna Państwa 2030, którą rząd przyjął w 2019 r.

Skąd wiele inwestycji na terenach zagrożonych powodzią? Odpowiedź jest prosta: bo mogą powstawać.

Teoretycznie wszystko powinny załatwiać prawnie wiążące miejscowe plany. Problem w tym, że samorządy wcale nie muszą ich przyjmować, więc od lat się z tym ociągają. A gdy miejscowych planów nie ma, o inwestycji rozstrzygają "wuzetki", czyli decyzje o warunkach zabudowy, które dają inwestorom absurdalnie dużą swobodę. Tak właśnie było przy większości wspomnianych wcześniej projektów.

135 milionów

W jak wielkim stopniu w Polsce rządzi chaos przestrzenny? Ciekawe dane w tym kontekście przytacza Polski Instytut Ekonomiczny, który wskazuje, ile osób mogłoby zamieszkać na terenach przeznaczonych pod budownictwo.

  • 135 milionów osób - według niewiążących prawnie dokumentów, obejmujących całe gminy (studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego);
  • 60 milionów osób - według wiążących prawnie dokumentów obejmujących wybrane części gminy (miejscowe plany).

Zabudowa na terenach zagrożonych powodzią jest więc tylko jednym z objawów większej choroby: pozwolenia, by krajobraz Polski tworzyli inwestorzy i deweloperzy.

Wniosek: planowanie przestrzenne w Polsce z prawdziwego zdarzenia to fikcja.

Samorządy łamią prawo

Ale na tym nie koniec. Samorządy przed przyjęciem planu zagospodarowania obszarów przy rzekach muszą zapytać o zalecenia Wody Polskie. Zalecenia te są jednak regularnie ignorowane - w całości lub w części. Również w przypadku obszarów szczególnego zagrożenia powodzią.

"W konsekwencji potencjalni inwestorzy nie mieli rzetelnych informacji o zagrożeniu powodziowym w miejscu planowanej inwestycji" – stwierdza NIK w raporcie z 2023 r., w którym przyjrzał się, jak organy publiczne podchodzą do zabudowy terenów zagrożonych powodzią.

Raport ten wykazał również, że przepisy prawa wodnego złamano w aż 9 z 11 skontrolowanych gmin. W samorządach podejmowania decyzji dotyczących ogólnych dokumentów planistycznych i konkretnych inwestycji na terenach zagrożonych powodzią nie poprzedzano analizą kosztów po stronie gminy. Oznacza to, że samorządy nie wnikają:

  • ile kosztować będzie infrastruktura chroniąca mieszkańców przed podtopieniami i powodziami (np. budowa przepompowni wody i kanalizacji deszczowej),
  • jakie straty mogą wywołać podtopienia i powodzie,
  • jakie mogą być koszty usuwanie skutków powodzi i podtopień.

Czy coś się zmieni?

W pewnym sensie nie ma znaczenia, że ktoś chce budować na terenie zalewowym inwestycje skazane na zalanie. Najważniejsze, że prawo mu to umożliwia, przerzucając późniejsze koszty na nas wszystkich. W skrócie: w Polsce wciąż budujemy tak, jakby jutra miało nie być. Aż jutro przychodzi z wielkim kataklizmem.

Po powodzi na południu Polski prezes NIK tłumaczy jednak, że odpowiedzialność za ten stan jest rozproszona. - To, że zezwolenie na budowę zostało wydane i ludzie mieli świadomość, że ich dom, firma, gospodarstwo są zagrożone powodzią, nie znaczy, że są za to odpowiedzialni, bo tu jest cała struktura odpowiedzialności ludzi, urzędów i instytucji - powiedział Marian Banaś w ostatnim wywiadzie dla Onetu.

Teoretycznie planowanie przestrzenne w Polsce ma przejść rewolucję. Rok temu w życie weszła nowelizacja prawa, która w kolejnych latach ma ukrócić patologiczny chaos przestrzenny. Samorządy zyskają większą kontrolę i większą możliwość ochrony danych obszarów przed zabudową.

Ale gdy wcześniej zmieniano prawo o planowaniu przestrzennym, zakładano, że samorządy rzucą się na tworzenie miejscowych planów, a "wuzetki" będą ostatecznością. Stało się wręcz odwrotnie. Dlatego rodzi się pytanie: czy tym razem przepisy znów nie okażą się nieskuteczne i nieprzemyślane?

Odpowiedź poznamy dopiero wtedy, gdy najważniejsze zapisy nowego prawa zaczną obowiązywać w 2025 i 2026 r.

Szymon Bujalski, "Ziemia na Rozdrożu"

Źródło artykułu:ziemianarozdrozu.pl
powódźplan zagospodarowaniarzeki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (161)