Świat nie potrzebuje nowych projektów paliwowych. Naukowcy chcą zakazu
By zaspokoić rosnące zapotrzebowanie ludzkości na energię, nie potrzeba nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi. Wystarczą te już istniejące i rozwój czystych źródeł energii - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
To najważniejszy wniosek z badania, które przeprowadzili naukowcy z University College London (UCL) i Międzynarodowego Instytutu Zrównoważonego Rozwoju (IISD). Opracowanie na ten temat opublikowano na łamach prestiżowego "Science".
Nauka vs rzeczywistość
Autorzy badania podkreślają przy tym, że zatrzymanie nowych projektów paliw kopalnych jest kluczowym krokiem dla krajów w celu osiągnięcia ich celów klimatycznych. Na ten moment trudno jednak uznać, by rządom faktycznie na tym zależało. Jak zauważa UCL, publikacja w "Science" pojawia się w okresie "narastających sprzeczności między retoryką a praktyką dotyczącą transformacji energetycznej".
Podczas ostatniego szczytu klimatycznego w grudniu 2023 r. państwa członkowskie ONZ przyjęły, że należy "odchodzić od paliw kopalnych w systemach energetycznych". Jednak od tego czasu globalna produkcja i wykorzystanie paliw kopalnych nadal rosną. Wiele rządów i branżowych podmiotów twierdzi, że nowe projekty dotyczące paliw kopalnych są potrzebne jako "etap przejściowy". Ale tak nie jest.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protest intencji
Naukowcy podkreślają przy tym, że wstrzymanie nowych projektów jest mniej kosztowne, napotka na mniej przeszkód prawnych i jest politycznie łatwiejsze niż próba wcześniejszego wycofania projektów, które zostaną już uruchomione. W związku z tym zalecają, aby rządy uchwaliły prawo zakazujące nowych projektów paliw kopalnych. Według nich warto też, by właśnie takich decyzji domagało się społeczeństwo.
- Powinno to służyć jako papierek lakmusowy sprawdzający, czy rząd poważnie podchodzi do walki ze zmianą klimatu. Jeśli pozwala na nowe projekty dotyczące paliw kopalnych, to poważnie nie podchodzi - mówi dr Fergus Green, główny autor badania z wydziału nauk politycznych UCL.
Co ciekawe, badanie w "Science" wyciąga przy tym wnioski z wcześniejszych zmian w globalnych normach etycznych, takich jak niewolnictwo i testowanie broni nuklearnej.
- Przypadki te pokazują, że normy mają sens, gdy niosą ze sobą proste wymagania, za które można natychmiast pociągnąć wpływowych aktorów - tłumaczy Green. - Złożonym, długoterminowym celom, takim jak "zero emisji do 2050 r.", brakuje tych cech. Ale "żadnych nowych projektów w zakresie paliw kopalnych" to wyraźne i natychmiastowe żądanie. Na tej podstawie można oceniać wszystkie obecne rządy i przemysł paliw kopalnych.
Nowy standard lub straty
- Osiągnięcie celów klimatycznych oznacza, że rządy muszą zaprzestać wydawania zezwoleń na nowe projekty związane z poszukiwaniem, produkcją lub wytwarzaniem energii elektrycznej - dodaje Greg Muttitt, współautor badania z IISD.
Autorzy opracowania podkreślają przy tym, że wdrażanie nowych, niepotrzebnych projektów paliwowych doprowadzi do bolesnych konsekwencji. Pierwsza to niezrealizowanie celów klimatycznych, co oznacza destabilizację klimatu Ziemi i poważne zagrożenie dla miliardów ludzi. Druga to przedwczesne zamykanie elektrowni węglowych czy gazowych, co oznacza wielkie marnotrawstwo pieniędzy. Naukowcy mówią o takich inwestycjach, że są "uwięzionym" kapitałem.
- Znaczna część istniejących zasobów kapitałowych paliw kopalnych zostanie uwięziona, jeśli mamy osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r. Ustanowienie normy "Żadnych Nowych Paliw Kopalnych" minimalizuje wyzwania ekonomiczne, polityczne i prawne z tym związane - tłumaczy Olivier Bois von Kursk, doradca ds. polityki w IISD.
Co więcej, tak jednoznaczne postawienie sprawy byłoby też jasnym sygnałem dla wszystkich graczy na rynku. Zamiast skupiać się na niepotrzebnych i szkodliwych dla klimatu inwestycjach, przedsiębiorstwa czy rządy mogłyby skupić na tym, co najważniejsze: jak najszybszym odchodzeniu od paliw kopalnych.
Jednym głosem z MAE
Warto dodać, że do podobnych wniosków doszła też Międzynarodowa Agencja Energetyczna. Najważniejsza instytucja w branży w styczniowym raporcie wskazała, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w najbliższych latach będzie znacząco rosło (średnio o 3,4 proc. rocznie). Mimo to można je zaspokoić czystymi źródłami energii, które nie napędzają zmiany klimatu.
"Energia odnawialna rozwija się szybko, a energetyka jądrowa jest na dobrej drodze, aby osiągnąć nowy rekord wszech czasów w przyszłym roku. Umożliwi to wytwarzanie energii niskoemisyjnej w tempie przewyższającym silny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną" – wyjaśnia MAE.
W rezultacie w 2026 r. źródła niskoemisyjne będą odpowiadać za prawie 50 proc. światowej produkcji energii elektrycznej, co w porównaniu do roku 2023 oznacza postęp o ok. 10 proc.
Rzeczywistość vs rzeczywistość
Co nie jest żadnym zaskoczeniem, sektor paliwowy - osiągający w ostatnich czasach rekordowe zyski - widzi to inaczej.
- Nie sądzę, że jest w tym choć trochę racji. Można budować różne scenariusze, ale żyjemy w prawdziwym świecie i musimy alokować kapitał, aby sprostać wymaganiom świata rzeczywistego - powiedział "Financial Times" dyrektor naczelny Chevrona, jednej z największych firm paliwowych na świecie.
Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej w 2024 r. emisje z sektora energetycznego spadną o 2,5 proc. I po raz pierwszy w historii za spadek odpowiadać będzie nie kryzys (jak chociażby pandemia), tylko strukturalna zmiana na rynku. Rzeczywistość jest więc taka, że transformacja energetyczna wreszcie przyspieszyła.
- Sektor energetyczny obecnie emituje więcej CO2 niż jakikolwiek inny w światowej gospodarce, więc nasze prognozy są zachęcające. Chociaż potrzebny jest większy postęp, i to szybko, są to bardzo obiecujące trendy - podsumowuje Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energetycznej.
Autor: Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"