Jedyna taka bitwa. Zrobili to Polacy
Jedyna taka operacja Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w czasie II wojny światowej. Polacy wygrali bitwę o Ankonę bez wsparcia Brytyjczyków i Amerykanów.
Bitwa o Monte Cassino, choć okupiona wieloma ofiarami, była wielkim sukcesem Polaków. W dalszej kolejności zdobyty został Rzym. Nie był to jednak koniec walk we Włoszech. Nasi żołnierze - tak jak inne alianckie wojska - przemieszczali się coraz dalej na północ. 21 czerwca 1944 roku 2. Korpus Polski został przerzucony do Monte Pagano. Witano go uroczyście jako - podobno - pierwszą aliancką jednostkę wojskową, która się tam pojawiła.
Z początku nasi rodacy mieli skupić się na zadaniach typowo defensywnych. Dość szybko jednak nastąpiła zmiana planów. Otóż Polacy otrzymali rozkaz przeprowadzenia natarcia wzdłuż wybrzeża Adriatyku i zdobycia 70-tys. miasta z portem - Ankony. Gdyby wpadła w ręce aliantów, znacząco skrócone zostałyby linie zaopatrzenia, które dotychczas przebiegały przez Bari i Pescarę. Ponadto myślano wciąż o rozwinięciu ataku w kierunku Bałkanów, a Ankona mogła stać się do tego oknem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Czarna legenda Cheopsa. Niewielu wie, jak zniszczono wizerunek twórcy piramidy
Polacy wiedzieli, że to nie będzie spacerek
Na przeszkodzie nie stali im tylko Niemcy, ale również… ukształtowanie terenu. W okolicy było sporo położonych na niewielkich wzniesieniach pól uprawnych i winnic, poprzecinanych niskimi murkami, pasami drzewek i żywopłotami… Zorganizowanie tam punktów obrony nie było trudne - podobnie jak rozmieszczenie pułapek np. przeciwko pojazdom pancernym. Do tego Niemcy podczas odwrotu wykorzystywali taktykę spalonej ziemi: niszczyli nawierzchnię dróg oraz tunele, hojnie rozkładali miny. I oczywiście niszczyli wszystko, co przeciwnik mógłby wykorzystać.
Żołnierze, z którymi Polacy mieli walczyć, nie byli amatorami. W większości należeli do 278. Dywizji Piechoty pod dowództwem generała porucznika Harry’ego Hoppe. Jego podkomendni mieli za sobą zaprawę na froncie wschodnim, m.in. pod Leningradem. Zresztą niemiecki odwrót z Włoch generalnie nie dawał aliantom nadziei na szybkie zdobycie pozycji. Był to odwrót uporządkowany, w trakcie którego żołnierze III Rzeszy stopniowo cofali się na kolejne, dobrze przygotowane linie obrony.
Niemcom pomagały nawet rzeki
Walki zaczęły się w drugiej połowie czerwca. Polskie siły prowadziły pościg za wycofującymi się Niemcami. Po drodze podjęto pierwsze próby przełamania utworzonej przez wroga Linii Frieda na rzece Chienti. I chociaż w kilku miejscach udało się ją sforsować, to jednak hitlerowcom tymczasowo udało się zatrzymać dalszy postęp Polaków.
Tymczasem zgodnie z rozkazem Ankonę należało opanować jak najszybciej - by umożliwić utworzenie tam bazy zaopatrzeniowej dla 8. Armii. Następnym celem miało być podjęcie działań pościgowych w kierunku Linii Gotów - według niemieckich dowódców ostatniej linii, której przełamanie mogło mieć nieobliczalne wojskowe i polityczne konsekwencje.
Przedtem jednak rozegrana została tzw. bitwa pod Loreto, która miała miejsce pomiędzy 1 a 6 lipca. Zasłużyła się w niej 3. Dywizja Strzelców Karpackich oraz 2. Brygada Pancerna. Zdobyto Castelfidardo i Osimo oraz samo Loreto, gdzie polscy żołnierze zaskarbili sobie wdzięczność mieszkańców, gasząc podpaloną przez bombardowania bazylikę. Po bitwie - wobec silnego niemieckiego oporu na linii rzeki Musone i zmęczenia oddziałów - Anders zarządził chwilową przerwę operacyjną.
Władysław "Napoleon" Anders
W okolicach Ankony Anders postanowił "zabawić się" w Napoleona i wykonać tzw. manewr napoleoński: uderzenie obchodzące od zachodu na skrzydło nieprzyjaciela. Celem było zamknięcie wojsk niemieckich w okrążeniu i rozbicie 278. Dywizji Piechoty. Natarcie miało przebiegać głównie w dwóch kierunkach. Jednocześnie zamarkowany miał zostać atak wzdłuż drogi nr 16. Podejmowano w tym celu liczne działania mylące, np. pozorowany przemarsz jednostek, które nocą wracały inną drogą na poprzednie stanowiska. Miało to uniemożliwić Niemcom wycofanie się na kolejne uprzednio przygotowane pozycje.
W międzyczasie toczono potyczki o różne większe lub mniejsze punkty. W walkach tych, m.in. o wzgórze Monte Freddo, wzięli również udział polscy komandosi. I to niezwykle skutecznie, o czym w książce "Awanturnicy i bohaterowie" pisze Dariusz Kaliński: "(…) Z błyskawiczną szybkością zasypali Niemców granatami ręcznymi. Linię niemiecką przykrył ogień i dym. W ten dym skoczyli nasi komandosi, prażąc z 'tomiganów'. Wybuchy granatów, serie spandauów, 'tomiganów' i 'szmajserów' [MP 40] zlały się w jedną szatańską melodię".
Tymczasem główne siły 2. Korpusu Polskiego szykowały się już do głównego ataku na Ankonę. Nasilono działania, które miały uśpić czujność Niemców. Przegrupowanie sił zostało w sprytny sposób zamaskowane. Ruch pojazdów zagłuszono ostrzałem artyleryjskim, czołgi zamaskowano snopkami zboża. W miejscach, gdzie dotychczas się znajdowały, poustawiano drewniane i gumowe atrapy.
Dla takich chwil warto spędzić 5 lat na wojnie
Ostatnia faza bitwy zaczęła się rankiem 17 lipca. Wzdłuż wybrzeża Adriatyku uderzenie przeprowadziła 3. Dywizja Strzelców Karpackich. Na lewym skrzydle do ataku przystąpiły 5. Karpacka Dywizja Piechoty oraz 2. Brygada Pancerna. Obrona niemiecka została w końcu przełamana. 2 Brygada Pancerna wspólnie ze 6. Lwowską Brygadą Piechoty miały odciąć Niemców od możliwości wycofania się, jednak z powodów logistycznych okrążenia nie udało się w pełni zamknąć. Natarcie wytraciło impet i ostatecznie większości niemieckich żołnierzy udało się ewakuować z miasta.
Mimo to w nocy z 17 na 18 lipca wszystko zmierzało już do pomyślnego końca dla Polaków i ich włoskich sojuszników. Niemcy wycofywali się w panice. Wielu wzięto do niewoli - brudnych, zarośniętych, w zniszczonych mundurach, głodnych. Część z nich miała zaledwie 18-20 lat. Zdarzali się wśród nich również Rosjanie i Ukraińcy, wcieleni do tzw. Ostbataillonów. Tych pierwszych martwiło tylko to, żeby przypadkiem… nie powrócić "na ojczyzny łono". Dariusz Kaliński w książce "Awanturnicy i bohaterowie" przywołuje słowa polskiego żołnierza, który eskortował jeńców:
"'Panie!' - śmieje się szeroko kapral - 'to najpiękniejszy dzień mego życia! Proszę spojrzeć: wóz polski, o, widzi pan' - bije dłonią po tabliczce na spodzie wozu. 'Radom! Nasz taborowy wóz zrobiony w Radomiu… A ten woźnica to Moskal…'. Kapral aż pieje z radości. 'Jak pragnę szczęścia, czy można zobaczyć coś lepszego: na polskim wozie sowiet wiezie Niemców do polskiej niewoli… Dla takiej chwili warto było męczyć się te 5 lat!".
Triumf Polaków był bezdyskusyjny
Na przedmieściach Ankony wzięto do niewoli kompletnie zaskoczonych 30 Niemców, w tym dowódcę kompanii. Konieczne było jeszcze oczyszczenie miasta z resztek niemieckich sił. Zajęto dworzec kolejowy. Zlikwidowano kilka oddziałów saperów, mających za zadanie dokonać w Ankonie ostatnich zniszczeń. Pierwsze alianckie oddziały wkroczyły do miasta przez bramę Santo Stefano 18 lipca o godz. 14.25. Byli to żołnierze 111. Kompanii Ochrony Mostów, wśród których byli ochotnicy włoscy i jugosłowiańscy.
Tak wjazd do miasta wspominał z kolei dowódca Pułku Ułanów Karpackich, major Stanisław Zakrzewski: "O godz. 14.30 wjechałem do miasta osobiście, witany przez rozentuzjazmowaną ludność cywilną. Cały mój samochód był zasypany kwiatami, kobiety rzucały mi się na szyję, kierowcę całowano po rękach. Zarządził wywieszenie flag włoskich, polskich i alianckich, a także ogłoszenie przez radio, że Ankona została zdobyta przez Wojska Polskie - do ludności włoskiej jak najprzyjaźniej ustosunkowane. Ulica, którą Polacy wkroczyli do Ankony, została na ich cześć nazwana Via Regimento Polacco Lancieri dei Carpazi".
Śmiech przez włoskie łzy
Ankona była jednak w opłakanym stanie. Większość z kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców po prostu uciekła - zostało ich ok. 7 tys. Szeregi bloków - zniszczone. Port zablokowany. Sklepy zdemolowane i ograbione. Wiele domów Niemcy na odchodnym zaminowali. I tylko poczucie humoru jakoś się uchowało. Oto bowiem na głównym placu Piazza Cavour ktoś postawił puszkę na ofiary wraz z głową Mussoliniego z brązu. Na puszce znajdował się napis: "Un dis occupato - al Vostro buon cuore" (Bezrobotny odwołuje się do waszego dobrego serca).
W trakcie walk 2. Korpus Polski stracił łącznie 496 poległych, 1789 rannych oraz 139 zaginionych. Po stronie niemieckiej straty były większe: około 800 zabitych, 2400 rannych i 800 wziętych do niewoli. Zdobyto 25 czołgów, 25 dział przeciwpancernych i 25 dział polowych.
Ale nie był to koniec działań bojowych Polaków. 2. Korpus Polski przekroczył rzekę Esino. 19 lipca po kilku godzinach walki zdobył Chiaraville. Potem nadeszły kolejne starcia z 278. Dywizją Piechoty nad rzeką Metauro. A na przełomie sierpnia i września polscy żołnierze przełamali pierwszą "warstwę" osławionej Linii Gotów. Ale to już zupełnie inna historia.
Źródło: Ciekawostkihistoryczne.pl
Artykuł powstał na podstawie książki Dariusza Kalińskiego "Awanturnicy i bohaterowie. Wojennym szlakiem polskiej 'kompanii braci' - 1. Samodzielnej Kompanii Commando", Wydawnictwo Znak, Kraków 2024, z której pochodzą wszystkie zawarte w tekście cytaty.