Co się stało na Śląsku? Huk i łuna na niebie
W poniedziałek, 19 stycznia, około godziny 18.00, głośny huk wyrwał mieszkańców kilku miejscowości z popołudniowego letargu. Eksplozja była słyszana w Iłownicy, Rudzicy, Wieszczętach czy nawet w części Świętoszówki. Na niebie pojawiła się łuna światła. Zaniepokojeni mieszkańcy wezwali policję.
W rejon słyszanej eksplozji pojechali policjanci, którzy wstępnie wykluczyli pożar po eksplozji. Nigdzie nie było widać ognia, a do mundurowych nie wpłynęło zgłoszenie dokładnie precyzujące źródło wcześniejszego hałasu. W dobie wojny za naszą wschodnią granicą rozbłysk i głośny huk miał pełne prawo zaniepokoić mieszkańców, którzy drogą elektroniczną przekazywali sobie relacje i materiały filmowe z kamer monitoringu.
Bielscy policjanci potraktowali sprawę poważnie i zadysponowali znaczne siły do penetracji terenu. Użyto m.in. drona z termowizją. Szukano do skutku, bo tak duża eksplozja musiała zostawić ślad na ziemi. Tak też było.
Symulowana eksplozja
Po około dwóch godzinach udało się ustalić źródło wybuchu. W miejscowości Mnich na terenie pow. cieszyńskiego, w masywie leśnym, odbywały się zdjęcia do filmu. Jednym z elementów inscenizacji była symulowana eksplozja. Policjanci zweryfikowali dokumenty i pozwolenia ekipy filmowej. Nie było zastrzeżeń. Nad bezpieczeństwem planu zdjęciowego czuwał profesjonalny pirotechnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Niebezpieczne odkrycie pod podłogą. "80 lat spali na bombie"
Ekipa filmowa miała stosowne pozwolenia, a co za tym idzie, o sprawie musiała wiedzieć miejscowa jednostka policji. Miejscowość Mnich podlega pod komisariat w Strumieniu. Wygląda na to, że zabrakło komunikacji między jednostkami policji w sąsiednich powiatach bielskim i cieszyńskim.
Źródło: bielskiedrogi.pl