Talent dziecka. Jak go nie przegapić?
Jak odkryć w dziecku geniusza? Każdy rodzic chce, by jego syn lub córka stali się wybitni w jakiejś dziedzinie. Nie zawsze jednak oczekiwania idą w parze ze wsparciem. Zwłaszcza tym w szkole. Istotna jest tu rola nauczyciela, który przy odpowiednim podejściu i empatii potrafi w dziecku uwolnić olbrzyma.
Zdolny, ale leniwy. Tę powszechną, z jednej strony krzywdzącą, z drugiej nieco nobilitującą uwagę da się nadal usłyszeć na korytarzach wielu polskich szkół. Zdolny, bo posiada znaczące zdolności intelektualne i potencjał do osiągania wysokich wyników w nauce. Leniwy, bo brakuje mu motywacji i determinacji, by ten potencjał uwolnić.
Czy jednak zawsze tak jest? Jak czytamy w raporcie "Młodzi o szkole" przygotowanym przez Stowarzyszenie dO!PAmina Lab, aż 64 proc. ankietowanych uczniów (na etapie edukacji wczesnoszkolnej, szkoły podstawowej i szkoły ponadpodstawowej) zgadza się ze stwierdzeniem, że zawsze lub prawie zawsze nie ma siły i motywacji w szkole. 27 proc. uważa z kolei, że ich rodzice oczekują od nich zbyt wielu osiągnięć edukacyjnych. Te dane pokazują, że młode głowy nie są wolne od stresu i presji ze strony otoczenia, co z kolei powoduje u nich spadek entuzjazmu do nauki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Droga do odkrycia talentu dziecka
Zacznijmy od krótkiego omówienia systemu edukacji. Polska szkoła stawia na egalitaryzm – program nauczania jest zunifikowany i tak przygotowany, by nadążył za nim zarówno mniej utalentowany uczeń, jak i ten zdolniejszy. Tyle że ten drugi, chłonący informacje szybciej i efektywniej, często już na wczesnym etapie zaczyna się na lekcjach nudzić. System go zaczyna ograniczać.
Co w takiej sytuacji powinien zrobić nauczyciel? Podstawą jest zidentyfikowanie takiego ucznia i pokierowanie go tam, gdzie ma szansę bardziej rozwinąć skrzydła. Słowem: motywowanie do działania i pokazanie drogi. Może to być koło zainteresowań funkcjonujące przy danej szkole, olimpiada z wiedzy o danym przedmiocie, polecenie książki czy innej publikacji.
– Tu ważna jest rola wychowawcy klasy oraz wnikliwa obserwacja i chęć poznania swoich wychowanków – tak argumentuje to stanowisko Ewa Drobek, nauczycielka języka angielskiego i niemieckiego w XV Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Narcyzy Żmichowskiej w Warszawie. W zawodzie jest już od ponad 25 lat, koordynuje też liczne projekty edukacyjne i rozwojowe dla uczniów. Regularnie nagradzana za swoją pracę, m.in. wyróżnieniem w konkursie Nauczyciel Roku 2019.
– Wycieczki, wyjścia, godziny wychowawcze, podczas których młodzież może zaprezentować swoje pasje, dają możliwość zauważenia lub odkrycia talentu ucznia. Potem wychowawca może sam stworzyć pole do rozwoju. Ja na przykład przygotowałam uczniom przestrzeń do rozwijania talentów wokalnych w projekcie Żmichowska Śpiewa. Wychowawca może też pokierować ucznia, zachęcić go do udziału w kółkach olimpijskich lub pomoc znaleźć odpowiednie stypendium lub fundację edukacyjną, która pomoże w doskonaleniu – dodaje nauczycielka.
Jak czerpać "fun" ze szkoły?
Kwestią, która może podcinać skrzydła dzieciom – tym zdolnym i mniej utalentowanym – jest system oceniania w szkole. Oceny bowiem nie zawsze dają wiarygodny obraz sytuacji danego ucznia, a często mogą powodować u niego znaczny spadek optymizmu, co z kolei przekłada się na jego dalszy rozwój. Zajrzyjmy znowu do wspomnianego na początku tekstu badania dO!PAmina Lab: 58 proc. ankietowanych uczniów boi się oceny, a 37 proc. pytanych całkowicie nie zgadza się ze stwierdzeniem, że ocena jest pozytywną informacją zwrotną. Młodzi ludzie zwracają uwagę też na podejście nauczyciela, które nie zawsze – zdaniem uczniów – jest wobec nich uczciwe. 75 proc. z nich uważa, że ma za sobą doświadczenie niesprawiedliwego oceniania.
– Po co ten nauczyciel ma podcinać te skrzydła – pyta Ewa Drobek. – Jego rolą jest je hodować i wzmacniać. Proste docenianie pracy uczniów daje ogromną energię do działania. Wolę trzymać się tej wersji szkoły. Nastawionej na rozwój i dającej "fun" z poznawania nowych rzeczy – stawia sprawę.
Ale poza dawaniem "funu" jest jeszcze kwestia oczekiwań. Zdolny nie oznacza dobry ze wszystkich dziedzin. Ponadprzeciętny uczeń może być geniuszem matematyki, podczas gdy z polskiego czy angielskiego notorycznie zbierać dwóje. Jak jednak pokazują wyniki ze wymienianego już raportu, 75 proc. uczniów czuje się stale obciążona nadmiarem obowiązków szkolnych, a 43 proc. potwierdza, że odczuwa silną presję ze strony nauczycieli, żeby osiągali dobre rezultaty.
A to prosta droga do wpadnięcia w wyścig szczurów.
Pułapka: wyścig szczurów
Pomoc nauczycieli w szkole czy rodziców w domu powinna być wyważona. Dopingowanie zdolnych uczniów nie powinno prowadzić do wyścigu szczurów i niezdrowej rywalizacji już od najmłodszych lat. Dlatego, jak podkreśla Ewa Drobek, tak ważne są odpowiednie predyspozycje i dobre podejście prowadzących zajęcia. Muszą oni nie tylko "wyłuskać" najzdolniejszych i stać się dla nich przewodnikami, ale też odpowiednio dbać o ich komfort i dobrostan psychiczny.
– Nauczyciel powinien przygotowywać ucznia do życia, a nie tylko do matury lub innych egzaminów. Dawać przestrzeń do rozwoju i pogłębiania wiedzy w tych obszarach, które interesują ucznia. Pokazywać, jak się uczyć i jak odpoczywać, żeby móc utrzymać bardzo potrzebny balans. Ze swojego doświadczenia wiem, że słowa nie wystarczą. Liczą się tutaj czyny. Wiarygodność, autentyczność nauczyciela. To, co mówimy i to, jak działamy, musi być spójne. Dla mnie ważne jest również włączenie rodziców w życie szkoły. Ich pomoc w wychowaniu jest kluczowa. A z rodzicem grającym do jednej bramki z wychowawcą, szansa na rozwijanie kompetencji i pasji ucznia jest dużo większa – mówi Drobek.
Dla Wirtualnej Polski Adrian Burtan