Trwa ładowanie...

Rzucił dzieckiem o futrynę, bo przegrywał na komputerze. Dwulatka zmarła na stole operacyjnym

Ojcu nie szło w grze komputerowej, dlatego chwycił przechodzącą dwulatkę i rzucił nią o drzwi - to nowe fakty w sprawie dziecka, które trafiło do szpitala w Pile i zmarło na stole operacyjnym. Matka do końca ukrywała tę sytuację, nawet gdy lekarze dopytywali o powód obrażeń widocznych na ciele Lilianny.

Rzucił dzieckiem o futrynę, bo przegrywał na komputerze. Dwulatka zmarła na stole operacyjnymŹródło: Fotolia
d9q93l1
d9q93l1

- Obrażenia te powstały w wyniku popchnięcia dziecka i uderzenia w futrynę drzwi. Według relacji kobiety mężczyzna był zajęty grą na komputerze. Gdy nie szło mu w grze, chwycił przechodzące obok niego dziecko za rączkę i pchnął, wskutek czego dziewczynka uderzyła głową w futrynę - powiedziała w rozmowie z TVN24 Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Pile.

Rodzice dziecka zostali zatrzymani. Matka, po trwającym pięć godzin przesłuchaniu, usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy dziecku. Prokuratura chce, by została tymczasowo aresztowana. - Wiedziała o tym, że dziecko doznało obrażeń głowy w wyniku uderzenia o futrynę i nie przekazała tych informacji lekarzom, którzy badali dziewczynkę w sobotę, niedzielę i poniedziałek. Jak sama mówi, nawet kiedy lekarze dopytywali o obrażenia, nie opowiadała o zdarzeniu z 16 marca - dodała Roman.

Ojczym Lilianny zostanie przesłuchany w czwartek rano.

Matka kryła to, co się działo w domu

Sekcja zwłok wykazała obrażenia wewnętrzne - krwiak śródmózgowy oraz resztkowy krwiak podtwardówkowy na stronie prawej, a także cechy obrzęku mózgu i złamania prawej i lewej kości ciemieniowej oraz prawej kości potylicznej. Zdaniem biegłej te obrażenia mogły powstać kilka dni przed zgonem dziecka.

d9q93l1

Dziewczynka, gdy trafiła do szpitala, była nieprzytomna. Pilnie rozpoczęto jej operację, ale podczas zabiegu nastąpiło zatrzymanie akcji serca.

Jak ustalił TVN24, Lilianna trafiała do placówki już wcześniej. Dwukrotnie lekarze zauważali na jej ciele zasinienia, co było przez jej matkę tłumaczone ruchliwością dziecka albo upadkiem z krzesła.

Pracownicy socjalni pytali o siniaki

Sytuacja w rodzinie, która wychowywała troje dzieci, była na tyle trudna, że matka sama poprosiła o pomoc asystenta z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej; odwiedzał ich również pracownik socjalny. Kobieta i mężczyzna nie utrudniali ich pracy, jednak siniaki na ciele dziecka były powodem pytań już wcześniej.

- Wiedzieliśmy, że dziecko było hospitalizowane. Jak asystent przychodził do domu rodziny to były przypadki zasinień, ale mama motywowała to chorobą. W zachowaniu rodziców nie było nic podejrzanego - stwierdziła Liwia Kolasa, rzecznik MOPS w Pile.

d9q93l1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9q93l1
Więcej tematów