Rzeczniczka PiS o Bartłomieju Misiewiczu: mój Boże, co ja bym zrobiła, gdyby to mój syn taki był
Patrzę na Bartka Misiewicza i myślę sobie: mój Boże, co ja bym zrobiła, gdyby to mój syn taki był - powiedziała w internetowej części programu "Gość Radia ZET" Beata Mazurek. - Wiem, jako matka, że młodość swoje prawa ma - dodała jednak rzeczniczka PiS.
Beata Mazurek była pytana przez Konrada Piaseckiego o ostatnie doniesienia medialne na temat rzecznika MON, między innymi o wizytę w jednym z białostockich klubów. Rzecznik PiS oceniła, że Bartłomiej Misiewicz powinien się zastanowić, czy w danym momencie warto odwiedzać takie, czy inne miejsce.
- Ja go bardzo lubię, ale jest pod ostrzałem. Na pewno weźmie to pod uwagę i zastanowi się następnym razem, czy iść do jakiegoś klubu, czy nie - powiedziała. - Wiem, jako matka, że młodość swoje prawa ma - dodała rzeczniczka PiS. Dopytywana o to, czy rzecznik MON ich nadużywa odpowiada, że dla jednych pewnie nie, a dla drugich tak.
Z kolei szefowa gabinetu politycznego premier Elżbieta Witek podczas czwartkowej "Porannej rozmowy" w RMF FM zapewniła, że kancelaria premiera sprawdzi medialne doniesienia o wycieczce Misiewicza rządową limuzyną na imprezę do jednego z białostockich klubów. Kilka dni temu sprawę opisali dziennikarze "Faktu".
Z doniesień tabloidu wynika, że kilka dni temu rzecznik MON był gościem jednego z lokali w Białymstoku. Pod klub miał podjechać luksusowym bmw, a przez całą zabawę towarzyszył mu ubrany na sportowo ochroniarz. Jak twierdzą świadkowie, Misiewicz miał zachowywać się tak, jakby zależało mu, aby był rozpoznany przez uczestników imprezy.