Rzecz o małych ludziach, czyli Musk a sprawa polska [OPINIA]
Politycy gardłujący, że rząd demoluje relacje z USA, bo polski minister napisał coś współpracującemu z Trumpem miliarderowi, muszą się zastanowić: czy jest czego bronić, jeśli jeden tweet miałby spowodować zniweczenie wieloletniej przyjaźni, którą ponoć tak skrzętnie budował obóz Zjednoczonej Prawicy? - pisze Patryk Słowik.
Arkadiusz Mularczyk, polski europoseł, postanowił Elona Muska przeprosić. Katarzyna Sójka, polska posłanka, postanowiła Muskowi podziękować. O słowach Dominika Tarczyńskiego, europosła, nawet nie ma co mówić, bo on od dawna już jest bardziej amerykański niż polski.
Przeprosiny i podziękowania są za to, że Musk - miliarder należący do najbardziej zaufanych współpracowników Donalda Trumpa - zwyzywał Radosława Sikorskiego, gdy ten zasugerował, że Musk mógłby wyłączyć Starlinki Ukrainie.
Polscy politycy przepraszali i dziękowali człowiekowi, który dosłownie wczoraj stwierdził, że USA powinny wyjść z NATO i przestać wydawać pieniądze na obronę Europy (czyli także na obronę Polski). NATO przestało się bowiem podobać, gdy jakaś wojna jest u bram Europy, a nie - jak to dawniej bywało - gdy to państwa europejskie wspierały USA w wojnie z terroryzmem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Działania Trumpa ws. Ukrainy. "Oczekiwaliśmy zupełnie czegoś innego"
Nasza wielka przyjaźń
Trudno znaleźć bardziej lojalnego sojusznika USA niż Polska. Wydajemy bardzo dużo na zbrojenia, czyli robimy to, do czego nawołuje wszystkich sojuszników Donald Trump.
Mamy polityków na najwyższym szczeblu, którzy z Trumpem od lat mają dobre relacje - ot, choćby prezydent Andrzej Duda (inną rzeczą jest, że Duda zebrał za to na naszym podwórku sporo krytyki, niekoniecznie zasłużonej).
Ba, nawet amerykańską bazę wojskową w Polsce chcieliśmy nazwać na cześć obecnego prezydenta USA - wszyscy przecież pamiętamy dyskusje o Fort Trump.
Wystarczyło jednak, że polski minister spraw zagranicznych napisał na Twitterze coś, z czym jedni będą się zgadzali, a inni nie (jak to zwykle bywa), by bliski współpracownik Trumpa go zwyzywał, a sekretarz stanu Marco Rubio kazał nam dziękować za to, że nie ma jeszcze przy naszych granicach wojsk rosyjskich.
Jeśli tak wygląda ta wielka przyjaźń, no to nie widzę różnicy między nią a przyjaźnią w szkole podstawowej, która kończy się wraz z niepodzieleniem się chipsami z dopiero co kupionej w sklepiku paczki. Tyle że dzieci mają po 7 lat, a Musk i Rubio odrobinę więcej.
Obrażajmy się u siebie
Pół żartem, pół serio, uważam, że naszych polityków obrażać to my sobie możemy, ale gdy obrażać ich zaczynają inni, powinniśmy stać po stronie naszego prezydenta, premiera czy ministra. Nawet bowiem jeśli nie zgadzamy się z tym, co mówią, powinniśmy to załatwiać na własnym podwórku, a nie - przenosić spór na arenę międzynarodową. Bez znaczenia powinno być to, czy dany polityk jest z opcji, do której nam bliżej, czy dalej. Co więcej, gdy Rubio każe dziękować, a Musk wyzywa, to przecież nie chodzi o atak na samego Sikorskiego, tylko to pokazanie ich stosunku do Polski.
Tak samo pisałem, gdy prezydent Andrzej Duda musiał długo czekać na kilkuminutowe spotkanie z Donaldem Trumpem, a niektórzy u nas rechotali.
"Wesołość niektórych, bo Trump - koniecznością czekania w jakiejś pakamerze, krótkością spotkania, biorąc pod uwagę, że polski prezydent specjalnie leciał - zakpił z Andrzeja Dudy, jest o tyle bezsensowna, że Trump zakpił przecież z Polski" - wskazałem 22 lutego 2025 r.
Teraz, gdy obrażają Sikorskiego, jest tak samo.
Niski pokłon
Część polityków Prawa i Sprawiedliwości wypomina dziś, że gdy ktoś z zagranicy atakował ich ekipę, to Sikorski, Tusk, Budka, a także wielu dziennikarzy i publicystów nie stawało w obronie polskiego rządu, a wręcz dołączało się do ataków.
Tyle że w ten sposób wypominający dziś tamte sytuacje dobitnie wykazują brak logiki we własnym myśleniu. Jeżeli bowiem porównują te sytuacje i uważają, że ci z Koalicji Obywatelskiej kiedyś robili źle, należałoby przyjąć, że dziś sami robią źle. Oni zaś przyjmują, że skoro ktoś kiedyś robił źle, to dziś sami mogą. A przecież zasada powinna być uniwersalna: kłócimy się w środku, a nie na zewnątrz.
Nie czuję potrzeby zrównywać zachowań państwa Sójki i Mularczyka do Targowicy, co już niektórzy czynią. Nie warto zaogniać i znać umiar. Nie zgadzam się z Borysem Budką z KO, który - na podstawie zachowania Sójki, Mularczyka i wielu innych - już by delegalizował Prawo i Sprawiedliwość. To idiotyzm, a Prawo i Sprawiedliwość jest największą partią opozycyjną, popieraną przez miliony Polaków i ma pełne prawo działać.
Jednocześnie jednak gdy przez tyle lat słuchałem o aktywnej polityce międzynarodowej i potrzebie wstawania z kolan, nie sądziłem, że będzie to wstawanie tylko po to, by można było się Elonowi Muskowi nisko pokłonić.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski