Rząd zdaje maturę z religii
Religia na maturze to mały problem dla
demokratycznego państwa. Niepokojące są interwencje Episkopatu -
uważa "Gazeta Wyborcza".
08.12.2007 | aktual.: 08.12.2007 08:38
Minister edukacji Katarzyna Hall uspokoiła abp. Kazimierza Nycza, przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego Episkopatu: religia na maturze będzie, pewnie w 2010 r. Z wypowiedzi pani minister można też wnosić, że nie zatrzyma ona pilotażowej matury, jaką za pieniądze UE zaklepał na 2008 r. jeszcze Roman Giertych.
Do spotkania z abp. Nyczem doszło, gdy wiceminister edukacji Krystyna Szumilas zapowiedziała wstrzymanie matury z religii. Robiło to wrażenie biskupiej reprymendy. Wczoraj nawet premier Tusk uznał, że taki tryb negocjacji z Kościołem jest niewłaściwy - akcentuje gazeta.
Matura z religii bulwersuje zwolenników rozdziału Kościoła od państwa, ale nie narusza ona zasad demokracji. Oczywiście, jeśli matura obejmie nie tylko religię katolicką, ale i wszystkie inne, tak by nikogo nie dyskryminować. To spory kłopot i koszty, ale trudno sobie wyobrazić, by ministerstwo odstąpiło od tego wymogu. Tego by nie przełknęły dyskryminowane Kościoły ani Unia Europejska. Trzeba więc zaoferować maturę mariawitom, karaimom, adwentystom itp., nawet jeżeli okaże się, że chętnych brak.
Ocena z religii na maturze otwiera drogę na studia teologiczne. Nikomu to nie szkodzi, co najwyżej narusza powagę matury jako egzaminu. Jest też nie do przyjęcia dla takich katolików jak Halina Bortnowska: podobno szatan też zna Boga, tylko go nie kocha. Czy zatem zasługiwałby na szóstkę z religii?.
Zdaniem "GW", postawa minister edukacji niepokoi, bo może zapowiadać ustępstwo w pokrewnej, ale poważniejszej kwestii - wliczania stopnia z religii do średniej ocen (na koniec podstawówki czy gimnazjum). Zadekretował to Giertych. Kościół już raz tupnął nogą na poprzedniego ministra Ryszarda Legutkę, gdy ten wyraził wątpliwości, czy to aby słuszne - pisze gazeta.
Za nauką Kościoła kryje się filozofia miłości i seksualności, którą można akceptować, podziwiać lub krytykować, ale nie ma powodu, by narzucać ją wszystkim obywatelom, skoro nawet katolicy często jej nie podzielają. Tym bardziej nie ma powodu, by kierować się nią w publicznej służbie zdrowia.
Platforma zdaje egzamin dojrzałości, ale ocena z religii średniej jej nie poprawi - konkluduje "Gazeta Wyborcza".