Trwa ładowanie...
d3v785r
25-02-2008 12:25

"Rząd Tuska ma dobre plany na przyszłość"

Zdaniem Michała Boniego, sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, współpracownikom premiera Donalda Tuska udało się przygotować raport, który dobrze pokazuje to, co się zdarzyło przez ostatnie sto dni i przedstawia plany na drugą kadencję. Plany, które będą zmieniały Polskę - ocenił gość "Salonu Politycznego Trójki".

d3v785r
d3v785r

Michał Karnowski: Niestety – bez Oscara dla Andrzeja Wajdy. Pan pewnie kibicował.

Michał Boni: Kibicowałem. Bardzo smutno, dlatego, że to z jednej strony film wspaniałego, starego mistrza, a z drugiej strony film, który pokazuje kawałek polskiej historii, przemilczanej w taki czy inny sposób w różnych okresach przez różne kraje, także przez aliantów ileś lat temu. Trochę szkoda. Co nie zmienia faktu, że była to okazja do dobrej promocji i tego filmu, i polskiego kina. Rodzi się pytanie, czy my umiemy w polskiej kinematografii dać obrazy, które by pokazały współczesną polską historię głębiej i ciekawiej, albo pokazywać z polskiej historii te fragmenty, które opowiadają o smutnych doświadczeniach, ale też o wygranych? Uczestniczyłem ostatnio w rozmowie o tym, czy nie byłoby warto rozpisać scenariusza na film o roku 1920. Mamy bardzo dobra polską literaturę - i Małaczewskiego, i ileś innych książek. Nie mówiąc o drugiej stronie: książki Babla są tutaj bardzo ciekawe, chociaż z zupełnie innej perspektywy przecież to pokazujące… Więc może warto.?

Jest też cała, powiedziałbym, wojskowa strona zapisana. Kiedyś widziałem szyfrogramy wojenne. Niesamowita historia.

- I wojskowa, i ludzka, i niesłychane historie rodzinne osób o różnych poglądach.

d3v785r

A to już byłaby polityka historyczna?

- Ja myślę, że taka polityka historyczna, w której patrzymy na naszą przeszłość po to, żeby wyciągać różnorodne lekcje, uczyć się mądrości z tej przeszłości, każdej społeczności, każdemu narodowi jest potrzebna. Taka polityka historyczna, która nawet stawiając trudne kwestie, potrafi przy myśleniu o tych trudnych kwestiach ludzi łączyć, a nie dzielić.

Sto dni rządu – Pan w tym czasie bardzo ciężko pracował, bo Pan odpowiadał za raporty, które ministrowie nadsyłali premierowi. Tak?

- Oczywiście nigdy nie ma tak, że to jest jedna osoba. Pracowaliśmy całym zespołem – wszyscy współpracownicy pana premiera. Myślę, że w dosyć krótkim czasie udało nam się przygotować raport, który z jednej strony pokazuje to, co się zdarzyło w ciągu tych stu dni, ale też stara się pokazywać cele. Wczoraj wieczorem, jak słuchałem przekazów telewizyjnych, to miałem takie wrażenie, że się mówi obietnicach. Otóż w zarządzaniu jest coś takiego jak konieczność postawienia celu po to, żeby go później realizować, szukać narzędzi, budować. Mnie się wydaje, że to wszystko, co zostało powiedziane o tej dalszej perspektywie jednej, dwóch kadencji to są cele, które chcielibyśmy zrealizować, a te trzysta dni pokazuje, jak zapowiedzi z pierwszego okresu będą stawały się narzędziami do realizacji tych celów zasadniczych, które będą zmieniały Polskę.

Te sto dni nie ochłodziły trochę planów, marzeń nadziei. One pokazały chyba dość duży opór materii. Jak Polacy patrzą na te sto dni, to widzą, że nie wszystko da się zrobić, że nie tylko wola decyduje o tym na przykład, że są ustawy zdrowotne.

- Tak, ale trzeba pamiętać o tym, że ustawa i legislacja jest, że tak powiem, na szczycie trójkąta. Analizowaliśmy ostatnio porównanie procesu legislacyjnego pomiędzy Polską, a Wielką Brytanią. W Wielkiej Brytanii jest tak, że najwięcej czasu zajmuje dyskusja na koncepcją i rozwiązaniami, a później tym wierzchołkiem trójkąta to jest legislacja w parlamencie. W Polsce jest odwrotnie. Najmniej czasu zajmują prace koncepcyjne, a najwięcej czasu zajmuje debata w parlamencie. Nie, żebym nie chciał szanować parlamentu – broń Boże! Natomiast ja myślę, ze te sto dni pokazały, że po to, żeby opracować rozwiązania, to trzeba przemyśleć różne kwestie programowe. W tej chwili będziemy zaczynać debatę o programie 50+ i o emeryturach pomostowych, dlatego uciekliśmy, w pewnym sensie, przed położeniem na stół zaraz na początku kadencji tego problemu emerytur pomostowych, ponieważ wydawało nam się, że to jest klasyczna droga donikąd, to znaczy rozpoczęcie debaty publicznej, skonfliktowanie ze sobą różnych grup i nie
pokazanie szerszego wymiaru, w którym to się wszystko toczy.

Kiedyś pewnie niektórym grupom zawodowym trzeba będzie powiedzieć: "skończyło się, nie ma już emerytur pomostowych w waszej branży".

- Myślę, że tak. Tylko jest też ważne, żeby jednocześnie powiedzieć: "no, dobrze, ale w zamian są środki na przekwalifikowania, w zamian jest wsparcie od pracodawców, żeby zostać dłużej w zawodzie. Ja oczywiście nie mówię o tych zawodach, które wiążą się ze szczególnymi warunkami pracy, o szczególnym charakterze". To jest oczywiste. Nie o te zawody chodzi. Chodzi o tę bardzo szeroką grupę osób, które idą na wcześniejsze emerytury, co powoduje, że Polska ma średni wiek wyjścia z rynku pracy 57-58 lat, przy średnim europejskim – 61. Pracujemy jednak stosunkowo krótko. Nie mówię o wieku emerytalnym, mówię o tym, że z takich czy innych powodów: związanych z obawą przed bezrobociem, z koniecznością i potrzebą budowania strategii przetrwania – tu mam jakieś dochody ze świadczeń, tu trochę popracuję w szarej strefie, tu jakoś będę działać na rzecz własnej rodziny… To wszystko wygenerowało taki rodzaj zachowania, który na dłuższą metę jest niebezpieczny dla osób i dla rodzin. Dlatego, że on obniża emerytury, jakie
się otrzymuje, jeśli się wcześniej wychodzi z rynku pracy. Z punktu widzenia aktywności całego społeczeństwa stosunkowo niski wskaźnik zatrudnienia jest barierą w rozwoju gospodarczym. (mg)

d3v785r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3v785r
Więcej tematów