"Rząd Tuska kłamie i mataczy"
Tusk próbuje ukryć prawdę, że to on zaprosił Putina do Katynia. Premier odgrywa decydującą rolę przy ukrywaniu przed opinią publiczną dowodów ukazujących, co naprawdę stało się w Smoleńsku – z posłem PiS Antonim Macierewiczem, przewodniczącym zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej, rozmawiają Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski.
14.09.2010 | aktual.: 14.09.2010 12:53
Czy spodziewa się Pan, że Donald Tusk odpowie na dziesięć pytań zespołu parlamentarnego badającego okoliczności katastrofy?
Jeżeli nie odpowie naszej komisji, będzie musiał odpowiedzieć prokuraturze. Waga naszych ustaleń jest tak duża, że nawet w oficjalnej depeszy PAP próbuje się ukryć fakty przez nas przywołane. W tej depeszy streszcza się nasze pytania, ale w ten sposób, że z każdym z tych pytań się polemizuje, zresztą je fałszując. To niebywałe. Spotykam się z tym pierwszy raz w życiu.
Kto polemizuje?
PAP z naszą komisją. Podaje np. nasze pytanie do premiera: kto zainicjował spotkanie Tusk–Putin, do którego doszło 7 kwietnia 2010 r., gdyż według publicznych doniesień uczynił to 1 września 2009 r. Donald Tusk. To pytanie PAP komentuje w następnym zdaniu, podając, że to Putin zaprosił Tuska. Ale agencja nie pisze, że to ich własny komentarz, nie uprzedza o tym odbiorców, więc wygląda to tak, jakbyśmy to my sami sobie zaprzeczali. Tak jest zbudowana cała depesza. Widać na tym przykładzie, jak dalece służby propagandowo-informacyjne Donalda Tuska obawiają się prawdy, chcą zatrzeć ślady, że to polski premier był inicjatorem tego spotkania, a w efekcie rozdzielenia wizyty na dwie.
Twierdzi Pan, że obecne kierownictwo PAP działa pod dyktando premiera?
Z przykrością muszę stwierdzić, że ta depesza świadczy nie tylko o tym, że PAP pomaga w budowaniu propagandowego wizerunku, ale także w ukrywaniu prawdy. Pytanie komisji: dlaczego Donald Tusk odrzucił propozycję prezydenta Miedwiediewa, by śledztwo było prowadzone wspólnie, PAP opatrzył komentarzem, który sprawia wrażenie, że jest dalszą częścią naszego pytania. W owym komentarzu odwołuje się do telewizyjnego wystąpienia Miedwiediewa, o którym ja w ogóle nie pisałem w pytaniu. Mówiłem o rozmowie telefonicznej Miedwiediewa z Tuskiem, w której prezydent Rosji przedstawił propozycję prowadzenia wspólnego śledztwa przez prokuratorów obu państw. PAP służy jako narzędzie matactwa, by chronić premiera Tuska. To pokazuje degradację mediów, ale przede wszystkim, jak trudne dla premiera są najprostsze pytania zadawane przez zespół ds. wyjaśnienia katastrofy.
Wypowiedział się Pan, że jeśli premier nie odpowie na pytania komisji, jej członkowie będą się kolejno zapisywali na rozmowę do niego. To może nie odnieść skutku, bo ten rząd przyjął zasadę, by nie przejmować się krytyką, w ogóle jej nie zauważać, tym bardziej na nią reagować.
To, niestety, prawda. To jest taktyka, jaką stosował swego czasu prezydent Kwaśniewski. Odpowiedział on komisji ds. PKN Orlen, której byłem członkiem, że może przed nami zaśpiewać i zatańczyć. Ale skuteczność takiego działania ma swój kres. Prędzej czy później opinia publiczna zorientuje się, że celem tej taktyki jest odsunięcie w czasie albo w zapomnienie, odesłanie do lamusa śledztwa w sprawie Smoleńska. Chodzi o przeczekanie i rozmycie tej sprawy. Niebawem staniemy przed sytuacją, że komisja pani Anodiny przedstawi nam raport, a my nie będziemy w stanie mu przeciwstawić żadnych konkretnych badań, ustaleń, ponieważ ze względu na stanowisko pana Tuska nie były one prowadzone. Będziemy musieli tylko zaakceptować rosyjską wersję, która prawdopodobnie będzie podobna do tej, którą głosili zaraz po katastrofie.
Ale sytuacja będzie już inna. Z pytań zespołu do premiera wynika, że wiedza posłów jest coraz szersza, więc coraz trudniej będzie mu bagatelizować ich pytania i ustalenia.
Z całą pewnością, co widać po wspomnianej depeszy PAP. Materiał ten wskazuje na odpowiedzialność premiera Tuska i jego urzędników.
Nawet NATO jest zaniepokojone przebiegiem śledztwa i oferuje Polsce swoją pomoc, także Komisja Europejska w odpowiedzi na interpelację europosła Czarneckiego zadeklarowała, że chętnie udzieli polskiemu rządowi wsparcia, oby tylko zwrócił się o taką pomoc, tymczasem rząd milczy. O czym to świadczy – że rząd boi się prawdy?
Myślę, że rzeczywiście pan Tusk ma coś na sumieniu, skoro próbuje ukryć fakt, że sam zaprosił Putina do Katynia na 70. rocznicę zbrodni. Tylko tak też można wytłumaczyć próbę ukrycia, że nie przyjął propozycji prezydenta Rosji Miedwiediewa, który zaproponował mu prowadzenie wspólnego śledztwa. Wszystko to znaczy, że obawia się, iż udokumentowanie tej prawdy obciążyłoby jego i podległych mu urzędników odpowiedzialnością, przynajmniej za skandal związany z przygotowaniem tej wizyty i spowodowaniem rozdzielenia obchodów mordu w Katyniu na dwie oddzielne uroczystości. Gdy byłem ostatnio w USA i Kanadzie, konkretnie na spotkaniu Polonii w Ottawie, zrelacjonowano mi wizytę delegacji parlamentarzystów polskich w maju br. w tym samym klubie polskim. Marszałek Senatu Bogdan Barusewicz na pytanie Polonii, jak mogło dojść do tego, że zaplanowano dwie uroczystości katyńskie, odpowiedział (mam stenogram z tego spotkania), że na szczęście były dwie uroczystości, bo dzięki temu sześciu polskich senatorów przeżyło. Te słowa
Polacy za oceanem przyjęli z osłupieniem. Czyżby to miało znaczyć, że ktoś miał świadomość, iż należy uniknąć udziału w uroczystości 10 kwietnia, a wziąć udział w tych wcześniejszych, by nie zginąć?
To symptomatyczna wypowiedź, nie jedyna zresztą w ustach prominentnych polityków PO.
Niektóre wypowiedzi czołowych polityków Platformy w sprawie przygotowań do obchodów stawiają znaki zapytania, czasami wręcz szokujące.
Mówił Pan o ukrywaniu dowodów. Czy Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie ukrywa informacji na temat lotu do Smoleńska, który zgodnie z instrukcją HEAD powinien monitorować? A więc SKW wie, jak przebiegały ostatnie chwile lotu, zna prawdę, co wydarzyło się rankiem 10 kwietnia.
Nie sądzę, by SKW ukrywała dowody. Myślę, że przekazała je zgodnie z właściwością do prokuratury. Przypuszczam, że prokuratura je utajniła, choć przynajmniej część z nich jest jawna i nie powinno się ich utajniać. Nie ma żadnych podstaw, by nagrania rozmów toczonych przez pilota z wieżą lotniska, z innymi pilotami samolotów czy z własnym portem macierzystym były tajne. Nie są szyfrowane. Nie można ich utajniać. Utajnianie takich materiałów (czyli zawyżanie klauzuli tajności) jest przestępstwem. W tej sprawie dzieje się coś bardzo złego. Przypominam, że na początku śledztwa prokurator generalny Andrzej Seremet powtarzał, że w tej sprawie nic nie może być tajne, wszystko musi być transparentne i dostępne opinii publicznej. 15 kwietnia zapowiadał, że w ciągu dwóch tygodni otrzymamy nagrania czarnych skrzynek. Tymczasem do dzisiaj nie zostały przedstawione polskiej opinii publicznej nagrania nawet polskiej „czarnej skrzynki” (produkcji ATM), rejestrującej parametry lotu. Jej zapisy zgodnie z prawem też nie mogą
być utajnione. (...)