PolskaRząd stracił alibi

Rząd stracił alibi

Jak wynik wyborów prezydenckich przełoży się na notowania poszczególnych partii? To pytanie powtarzano w niedzielny wieczór wielokrotnie. Odpowiedź może być zaskakująca: Nijak! Tak przynajmniej wynika z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski - pisze w komentarzu dla Wirtualnej Polski publicysta Wiesław Dębski.

Rząd stracił alibi
Źródło zdjęć: © WP.PL

09.07.2010 | aktual.: 09.07.2010 15:44

Po nadspodziewanie dobrych wynikach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (46,99% w II turze wyborów prezydenckich) oraz szefa SLD Grzegorza Napieralskiego (13,68% w I turze) w ich sztabach zapanowała euforia. Zapowiadano kolejne wzrosty poparcia, rysowano przyszłe koalicje rządowe, wieszczono możliwość powrotu PiS do władzy. Tymczasem przyglądając się sondażowi WP możemy śmiało powiedzieć, że z tych wielkich nadziei pozostała tylko figa z makiem. Oczywiście na razie, mamy bowiem dopiero pierwsze badanie, nie wiemy jak się poukłada scena polityczna w przyszłości. Dzisiaj politycy numer dwa i trzy, na wyrost nazywani – obok Bronisława Komorowskiego – zwycięzcami tych wyborów, muszą obejść się smakiem.

Przeczytaj też: Omówienie wyników tego sondażu:Kto najbardziej skorzystał na wyborach? Komentarz Piotra Gabryela: Premier Tusk? Czy jednak premier Kaczyński?

Spójrzmy bowiem na fakty: We wspomnianym sondażu PO uzyskała poparcie 43% badanych, PiS zaś 30%. Różnica wynosi więc13 punktów procentowych – o dwa więcej niż przed miesiącem. Ta zmiana mieści się w granicach błędu statystycznego. Co więcej Platforma tym razem uzyskałaby 255 mandatów, a więc przewagę pozwalającą jej samodzielnie rządzić, bez większych problemów w parlamencie.

Roztańczony Napieralski też nie ma powodów do entuzjazmu. Jego partia uzyskała 9% – o jeden więcej niż przed miesiącem. I zaledwie 42 mandaty.

Dla porządku dodajmy, że wciąż nieźle trzyma się premier Donald Tusk (49% ocen pozytywnych, 35% negatywnych), stabilne są notowania rządu (37% ocen pozytywnych, 56% negatywnych).

Nadal więc scena partyjno–rządowa pozostaje w zamrażarce, oczekiwać na cuda nie warto. Lepiej wziąć się do obliczonej na długi marsz roboty. Wybory prezydenckie różnią się bowiem zasadniczo od parlamentarnych. W tych drugich ważne dla wyborców są sprawy programowe – jak rząd będzie wyprowadzał kraj z kryzysu finansowego, jak zostaną podzielone koszty tej operacji. Wyścig prezydencki zaś to głównie konkurs piękności – kandydaci mają się podobać, sprawiać sympatyczne wrażenie i w żadnym przypadku nie odpowiadać na pytania o konkrety. Ewentualnie mogą rozdać ludziom idącym fabryki garść jabłek, bądź pochwalić Edwarda Gierka. Ale to już było, i wróci zapewne dopiero za pięć lat. Dzisiaj notowania PO zależeć będą przede wszystkim od sprawności rządu, PiS i SLD natomiast od tego, czy potrafią znaleźć dobrą formułę swej opozycyjności.

W szczególnie trudnej sytuacji jest Platforma. W czasach, gdy NASZ był premier, a WASZ prezydent (lub odwrotnie) rząd miał alibi (takie sobie, zresztą). Mógł nie podejmować ważnych decyzji, odkładać na półkę wiele projektów ustaw, bo przecież prezydent i tak je zawetuje. Rządowe życie było wygodne i – co tu ukrywać – leniwe. Tak się dalej, Panie i Panowie, rządzić nie da.

Na czas prawdziwego rządzenia trzeba będzie podjąć działania z wyborczego punktu widzenia ryzykowne, bo dotyczące przede wszystkim pieniędzy - państwa i obywateli. Ot, choćby odpowiedź na pytanie czy wychodzenie z kryzysu odbędzie się kosztem grup o mniejszych dochodach (cięcia socjalne, wydłużanie wieku emerytalnego, podnoszenie podatków pośrednich) czy jednak cała operacja opierać się będzie na tak modnej w ostatnich tygodniach sprawiedliwości społecznej. Można na przykład podnieść podatki by zasypać dziurę budżetową - ja jestem za przywróceniem na kilka lat poprzedniej skali podatkowej i wielkości składki rentowej oraz cofnięciem najbogatszym ulgi podatkowej na dzieci - co przyniesie budżetowi około 40 mld zł. Inna opcja to cięcia socjalne, zamrożenie pensji budżetówki czy waloryzacji rent i emerytur. To drugie rozwiązanie będzie bolało zarówno tych, którzy pieniędzy nie dostaną, jak i tych, którzy takie decyzje podejmą.

Jeśli jednak ktoś zdecydował się wziąć całą władzę w swoje ręce, to musi pokazać cóż z tą pełnią władzy chce zrobić. A wyborcy za kilkanaście miesięcy wydadzą swoją ocenę. Dlatego na zmianę notowań głównych partii trzeba jeszcze trochę poczekać.

Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)