"Rząd poniósł sromotną porażkę w Brukseli"
Polski rząd poniósł w Brukseli "sromotną porażkę", bo nie osiągnął żadnego z głównych celów stawianych sobie przed szczytem i zmarnował wsparcie opozycji - ocenił wiceszef PO Bronisław Komorowski w debacie w Sejmie nad informacją rządu na temat czerwcowego szczytu UE w Brukseli.
Komorowski opowiedział się za zmianą ministra spraw zagranicznych Anny Fotygi, głównego - jak mówił - negocjatora, bo "się nie sprawdził, a nie ma dowodu na to, że jak już raz coś schrzanił, to następnym razem sobie poradzi".
Sukces na szczycie w Brukseli - ocenił wiceszef PO - odniosła UE, bo jego efektem stało się pogłębienie integracji m.in. w ramach wspólnej polityki zagranicznej. Uznał też szczyt za sukces prezydencji niemieckiej, bo zrealizowała ona prawie wszystkie cele, jakie sobie stawiała.
Polska jako członek UE i ta część opinii publicznej, która opowiadała się za pogłębieniem integracji ma powód, żeby się cieszyć. Cały naród ma powód, żeby się martwić, bo pozycja Polski w UE nie została w należytym stopniu zabezpieczona - stwierdził polityk PO.
"To jest kpina"
Przedstawiciele polskiego rządu - mówił Komorowski - jechali do Brukseli, aby otworzyć mandat negocjacyjny na dyskusję o systemie ważenia głosów w Radzie UE, deklarowali, że nie zgodzą się na system podwójnej większość i są gotowi "umierać za pierwiastek" (system pierwiastkowy ważenia głosów w Radzie UE).
Podkreślił, że skoro zatem nie udało się obronić pierwiastka, należało zabiegać o inne obszary istotne z polskiego punktu widzenia - kwestie progów, obszary wyłączone spod systemu głosowania podwójną większością, zwiększenie liczby polskich parlamentarzystów w Parlamencie Europejskim czy zagwarantowanie Polsce "pewnego" komisarza.
Reszta, to, że sukcesem rządu ma być przesunięcie o parę lat wywalczonego przez Jerzego Buzka systemu nicejskiego - przecież to jest kpina. Proszę wytłumaczyć Polakom, dlaczego system, o którym Jarosław Kaczyński mówił, że nigdy nie będzie do zaakceptowania, bo jest szkodliwy dla Polski ma być od 2014 roku dobry - mówił. "Absolutnym kuriozum" nazwał nieobecność w piątek w Sejmie premiera, prezydenta i szefowej polskiej dyplomacji, chociaż - jak mówił - rozumie powód tej absencji. Wszyscy oni, w ocenie Komorowskiego, "dobrze wiedzą", że rząd poniósł porażkę.
"Negocjować z udziałem fachowców"
Podkreślił, że na hamulcu bezpieczeństwa przewidzianym w tzw. kompromisie z Joaniny najbardziej korzystają Niemcy, a nie Polska. Mechanizm, który pozwala na odwlekanie podejmowania decyzji w Radzie UE przez "rozsądny czas", będzie mógł być użyty, jeśli wystąpią o to kraje reprezentujące co najmniej 19% ludności Unii. Same Niemcy dysponują 18% ludności, dlatego przy pomocy jeszcze jednego kraju, np. Austrii, będą mogły uruchomić Joaninę.
No to gdzie tu jest wzmocnienie pozycji Polski? Po co była ta cała, głupia, niemądra, szkodliwa retoryka antyniemiecka? - pytał polityk PO.
Naprawdę jedynym beneficjentem "Joaniny", mechanizmu, który istnieje długo, a nigdy nie został użyty, może być Grecja, bo do tej Joaniny (greckiej miejscowości) będą jeździć wycieczki z Polski żeby się dowiedzieć, co tam w końcu ustalono. Nie przekuwajcie tych nonsensów na sukces bo to obraża Polaków - mówił Komorowski.
Skrytykował też wiceministra spraw zagranicznych Pawła Kowala za to, że jego wystąpienie w Sejmie nie dało odpowiedzi na szczegółowe pytania, takie jak "gdzie i dlaczego Polska dała się oszukać"
Aktualne są pytania pana Pawła Zalewskiego (szefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych), który chciał uzyskać jednoznaczne odpowiedzi na te kwestie. Skończyło się tak jak się skończyło - pan Zalewski został zawieszony w prawach członka PiS. Mam nadzieję, że parlament pytający o to samo nie zostanie zawieszony w prawach parlamentu - stwierdził Komorowski.
Rządowi udzielił rady, aby "negocjować z udziałem fachowców, nie awanturować się, bo wychodzi coraz bardziej śmiesznie i smutno". Zasugerował, że potwierdzeniem zaangażowania Polski w integrację UE byłoby ratyfikowanie przez nią jako pierwszą nowego traktatu, który zostanie ostatecznie wynegocjowany.