Rząd chce zwrócić baseny i boiska obywatelom. Winne szkółki sportowe i zorganizowane grupy
Niedopuszczalne jest, by obiekty sportowe zbudowane za publiczne środki były ciągle wynajmowane za pieniądze, w efekcie czego zwykły człowiek ma do nich ograniczony dostęp – uważa pełnomocnik rządu ds. praw człowieka. Sprawą zajmie się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- Patologiczna jest sytuacja, w której podatnicy składają się na boiska i baseny, a potem nie mogą z nich korzystać, bo pierwszeństwo w korzystaniu mają przedsiębiorcy. Ba, pieniądze na naprawy potem też często idą z publicznych środków - podkreśla w rozmowie z WP Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości oraz pełnomocnik rządu ds. praw człowieka.
Wysłał on właśnie pismo do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, uznając, że to właśnie UOKiK powinien pilnować tego, by obywatele mieli dostęp do obiektów sportowych zbudowanych z publicznych środków.
W piśmie pełnomocnika rządu czytamy, że "zgodnie z art. 1 ust. 2 ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej gospodarka komunalna obejmuje w szczególności zadania o charakterze użyteczności publicznej, których celem jest bieżące i nieprzerwane zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności w drodze świadczenia usług powszechnie dostępnych". I dalej, że trudno mówić o nieprzerwanym dostępie do usług, gdy niezbędne jest zapisanie się na zorganizowane zajęcia prowadzone przez całkowicie prywatnego przedsiębiorcę, aby wejść na basen czy boisko.
Największy problem Kaczyńskiego? Prof. Dudek ocenia działanie PiS-u
Basen dla wybranych
Zdaniem Marcina Warchoła coraz częściej przeciętny człowiek nie ma dostępu do obiektów sportowych. I podaje przykład jednego z należących do Warszawy basenów, z których w poniedziałki i środy można korzystać jedynie w godz. 16:30-17:15 oraz 18:30-19:15. W pozostałych godzinach z obiektu korzystają wyłącznie osoby w ramach zorganizowanych grup, głównie szkółek pływackich.
Popularna jest też praktyka wynajmowania boisk piłkarskich, w tym orlików. Do wczesnych godzin popołudniowych korzystają z nich szkoły. Po godz. 16, często aż do zamknięcia obiektu, teren wynajmowany jest zorganizowanym grupom.
- Wiele biznesów w postaci szkółek pływackich czy piłkarskich działa niczym tasiemiec - żerują na organizmie, biorąc tylko dla siebie. Czas to ukrócić - podkreśla Marcin Warchoł.
I dodaje, że poprzez praktyki administratorów obiektów - najczęściej jednostek samorządowych - dzieci niechodzące do szkółek, często biedniejsze, są dyskryminowane.