"Ryzykowny zakład z Trumpem". Eksperci: Inwestowanie UE w gaz z USA to wielki błąd

Komisja Europejska chce zainwestować miliardy w infrastrukturę gazową w USA. Eksperci kręcą głowami i podkreślają: tych pieniędzy potrzeba w Europie.

Prezydent USA Donald Trump
Prezydent USA Donald Trump
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | JIM LO SCALZO

Jak wynika z nowego raportu Instytutu Ekonomii Energetycznej i Analizy Finansowej, od 2021 r. popyt na skroplony gaz (LNG) spadł w całej Europie o blisko 20 proc. Jest też bardzo prawdopodobne, że w samej Unii Europejskiej osiągnął już szczyt.

UE ma też prawnie wiążące cele klimatyczne, które zakładają odchodzenie od paliw kopalnych. Sam rozwój odnawialnych źródeł energii jest zaś na tyle duży, że państwa wspólnoty więcej prądu produkują już z wiatraków i fotowoltaiki niż węgla i gazu ziemnego.

Mimo to Komisja Europejska chce zainwestować w rozwój infrastruktury gazowej, i to poza granicami UE.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mentzen walczy o głosy seniorów. "Niech ich zapyta o rentę wdowią"

W teorii: niższe ceny

"Politico" jako pierwsze dotarło do dokumentu wskazującego, że Komisja Europejska zamierza wesprzeć inwestycje gazowe w USA oraz przejść na kontrakty długoterminowe.

Teoretycznie ma to służyć obniżeniu wysokich cen energii, które niszczą europejski przemysł. Od początku wojny w Ukrainie ceny gazu ziemnego były równie wysokie, co nieprzewidywalne. W styczniu znów zanotowały wzrost – i choć cenom daleko do szczytu po wybuchu wojny, to wciąż są dwukrotnie wyższe niż przed jej rozpoczęciem.

"UE jest ogromnym rynkiem zbytu dla amerykańskich produktów. Na przykład 50% naszego importu LNG pochodzi z USA, a w zamian Europa jest największym rynkiem eksportowym LNG, odpowiadającym za ponad 60% amerykańskiego eksportu LNG - dwukrotnie więcej niż amerykańskie przepływy do Azji" – zauważa Maroš Šefčovič, unijny komisarz ds. handlu i bezpieczeństwa gospodarczego.

W praktyce: obawa przed Trumpem?

W praktyce komentatorzy są jednak zgodni: to gałązka oliwna dla Donalda Trumpa, który regularnie szantażuje inne państwa cłami, nieustannie zwiększając ryzyko globalnej wojny handlowej. "Trump naciska na UE, aby kupowała więcej amerykańskiego LNG, grożąc nałożeniem surowych ceł, jeśli blok nie spełni tego i innych żądań" - pisze "Politico".

Z kolei demaskatorski portal "DeSmog" odnotowuje, że dzień przed wyborami w USA Komisja Europejska wynajęła agencję handlową do nawiązania relacji ze Stanami. Składa się ona z lobbystów paliw kopalnych, którzy od lat podważają wpływ sektora na zmianę klimatu.

Nie brak głosów, że takie podejście UE to poważny błąd.

Marnowanie

"Każde euro zainwestowane w infrastrukturę paliw kopalnych za granicą jest marnowane, ponieważ nie trafia do europejskiej gospodarki, która rzeczywiście potrzebuje inwestycji. Zwłaszcza w czasach, gdy Stany Zjednoczone grożą im taryfami celnymi i gdy Chińczycy są daleko do przodu w wyścigu czystych technologii" - komentuje Linda Kalcher, szefowa think-tanku Strategic Perspectives.

"Jeśli zaczniemy inwestować w nową infrastrukturę do tłoczenia LNG, to mówimy o czymś, co rozpocznie się najwcześniej w 2028 r. To będzie nas wiązać przez co najmniej 20 lat. Jeśli więc rozpocznie się w 2030, będziemy związani do 2050 roku - czasu, gdy mamy osiągnąć neutralność klimatyczną" – zauważa Anne-Sophie Corbeau z Centrum Globalnej Polityki Energetycznej na Uniwersytecie Columbia.

Komentatorzy zwracają też uwagę, że nie da się zapewnić niezależności energetycznej, jeżeli jej elementem ma być współpraca z nieprzewidywalną administracją Trumpa i wieloletni import paliw.

"Świat jest dziś inny, a to oznacza, że musimy stać się niezależni energetycznie. Nie można tego zrobić za pomocą paliw kopalnych, ponieważ musimy je wszystkie importować. Można to zrobić za pomocą elektryfikacji" – tłumaczy Gerard Reid, ekspert ds. transformacji energetycznej.

Ryzykowny zakład

Przeciwko inwestycjom UE w gaz na terenie USA opowiedziała się też część trzeciego sektora. Pod listem do komisarza ds. energii i mieszkalnictwa podpisało się ponad 50 organizacji pozarządowych.

"Utrwalanie zależności od gazu kopalnego poprzez zastąpienie rosyjskiego uzależnienia tym od USA to wysoce ryzykowny zakład na początku kadencji Donalda Trumpa z nieznanymi jeszcze konsekwencjami dla Europy i świata" - stwierdzili autorzy listu.

W dokumencie tłumaczą, że takie podejście byłoby ryzykowne zarówno z geopolitycznego, jak i gospodarczego punktu widzenia. A do tego stałoby w sprzeczności ze strategicznymi interesami UE w zakresie bezpieczeństwa energetycznego i zobowiązań klimatycznych.

Drożej, nie taniej?

Co więcej, inwestowanie w amerykański gaz wcale nie musi sprawić, że ceny prądu będą niższe. Europejczycy zapłacą bowiem za jego skraplanie, transport i ponowną gazyfikację.

Przede wszystkim UE będzie jednak zobowiązana do pozyskiwania gazu z USA w czasach, gdy zapotrzebowanie na ten surowiec będzie znacznie niższe. Już teraz zapotrzebowanie wyraźnie spada, a w 2030 r. zdolności do ponownego zgazowania LNG w Europie będą ponad trzykrotnie wyższe niż prognozowane zapotrzebowanie.

"Uzgadnianie kontraktów długoterminowych teraz, pomimo tych faktów, jest nieopłacalne" – podkreślają autorzy listu.

Ich zdaniem drogą do stabilnego i przystępnego cenowo prądu we wspólnocie są więc przede wszystkim zwiększanie efektywności energetycznej, ograniczanie popytu na paliwa kopalne i energię oraz rozwój OZE.

"Ostatnie dwa lata wykazały, że oszczędności gazu są wykonalne i konieczne, aby uniknąć zmienności i nadmiernego polegania na drogich i niezrównoważonych źródłach energii. Oszczędności te zostały osiągnięte również dzięki wzrostowi popularności tanich odnawialnych źródeł energii, które powinny być w centrum uwagi" – piszą organizacje pozarządowe.

Pod listem podpisały się m.in. Beyond Fossil Fuels, Climate Action Network i European Environmental Bureau oraz dwie organizacje z Polski: Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Instytut na rzecz Ekorozwoju.

Autor: Szymona Bujalski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (18)