Rywin: nikt za mną nie stoi
Lew Rywin, skazany prawomocnie na dwa lata więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory, zeznawał w Prokuraturze Apelacyjnej w Białymstoku. Rywin, pytany przed prokuraturą o grupę trzymającą władzę, odpowiedział, że to wymysł prasy.
12.01.2005 | aktual.: 12.01.2005 15:56
Przesłuchanie trwało około czterech godzin. Rywin przyjechał z adwokatem. Jak poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski, przesłuchanie dotyczyło udziału świadka w powstawaniu ustawy medialnej. Rywin wezwany został jako świadek w śledztwie dotyczącym procesu legislacyjnego ustawy o radiofonii i telewizji, w tym okoliczności usunięcia z jej projektu słów "lub czasopisma".
Nie chodzi tu o samo redagowanie dokumentu, ale o okoliczności, które były przedmiotem procesu zakończonego skazaniem Rywina za pomoc przy płatnej protekcji, ale bez wyjaśnienia, komu miał w płatnej protekcji pomagać - zaznaczył rzecznik.
Dodał, że "z dużą dozą prawdopodobieństwa" można przyjąć, że Rywin był pytany o osoby wymieniane w raporcie komisji śledczej badającej "aferę Rywina" jako "grupa trzymająca władzę". O szczegółach Kordulski nie chciał jednak mówić.
Pytany o to przez dziennikarzy Rywin powiedział, że "nikt za tym nie stoi, jest to wymysł prasy". Zeznam to, co dotychczas zeznawałem w sądzie - powiedział przed wejściem do prokuratury.
W prowadzonym w Białymstoku śledztwie zarzuty - związane z przerobieniem tekstu ustawy o rtv - postawiono dotąd trzem osobom: Janinie S., byłej prawniczce Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Iwonie G. (wciąż tam pracującej) oraz Tomaszowi Ł. z Ministerstwa Kultury. Wszyscy troje nie przyznają się do winy.
Zarzuty zostały im postawione jeszcze, zanim śledztwo zostało rozszerzone, gdyż początkowo Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku zajmowała się tylko usunięciem z projektu ustawy o rtv słów "lub czasopisma", a obecnie - całym procesem legislacyjnym tego dokumentu, aż do wniesienia go pod obrady Rady Ministrów.
Częścią śledztwa jest obecnie także zawiadomienie złożone przez Lecha Nikolskiego, szefa gabinetu politycznego premiera w rządzie Leszka Millera, który chce ustalenia jego rzekomego udziału w "aferze Rywina". Nikolski był już w Białymstoku dwukrotnie przesłuchiwany jako świadek.