Rywin: lekarz, który wystawiał mi zwolnienie - niewinny
Lekarz, który wystawiał mi zwolnienie, jest "Bogu ducha winny" - zeznał Lew Rywin, świadek w procesie Sławomira R., oskarżonego za "poświadczające nieprawdę" zwolnienie lekarskie dla znanego producenta z 2005 r.
04.02.2008 | aktual.: 04.02.2008 13:30
Lew Rywin powiedział przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ, że "brak mu słów na to, co się stało z panem doktorem, który jest Bogu ducha winny w politycznej aferze" wokół jego nazwiska.
Według prokuratury, 75-letni Sławomir R., lekarz z 40-letnią praktyką z przychodni na stołecznej Pradze, jesienią 2005 r., "w wykonaniu podjętego zamiaru", w zwolnieniu dla Rywina poświadczył nieprawdę co do "rzekomego stwierdzenia wysokiego ciśnienia", choć "stan jego zdrowia nie dawał do tego podstaw". R., któremu grozi do 5 lat więzienia, nie przyznaje się do winy.
Dzięki temu zwolnieniu Rywin nie stawił się wtedy na zarządzonych przez Sąd Okręgowy w Warszawie badaniach lekarskich, które miały ustalić, czy może on odbywać karę 2 lat więzienia za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory. Nieobecność Rywina na tych badaniach sąd uznał za nieusprawiedliwioną i zarządził jego powrót do więzienia.
To sąd zawiadomił prokuraturę o możliwym przestępstwie. Jego uwagę zwróciło, że mieszkający w Konstancinie pod Warszawą Rywin udał się do lekarza na Pragę, a lekarz wpisał, że Rywin nie może stawić się na badania, choć dodał, że "może chodzić". Zarzut prokuratury był m.in. wynikiem opinii biegłego, który uznał, że pacjent, który idzie do lekarza, mógł się też stawić na innych badaniach następnego dnia.
Sąd uznał wtedy, że Rywin uchyla się od badań lekarskich, przez co utrudnia postępowanie wykonawcze. Powtórzenie całej procedury nakazał w maju 2005 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie, zwalniając Rywina z więzienia, w którym spędził on 43 dni. W listopadzie 2005 r. Rywin trafił ponownie do więzienia. W listopadzie 2006 r. sąd zgodził się na przedterminowe zwolnienie go z odbywania kary.
Także w 2006 r. prokuratura oskarżyła Sławomira R., którego początkowo zawiesiła w prawie wykonywania zawodu, ale sąd to uchylił.
Rywin był w tej sprawie przesłuchiwany przez prokuraturę jako świadek - nie ustalono, by podżegał on lekarza do zarzucanego mu czynu.
Przed sądem Rywin zeznał, że fakt, iż zgłosił się właśnie do doktora R., był zbiegiem okoliczności, wynikłym z tego, że bardzo źle się wtedy czuł. Dodał, że ani w przychodni w Konstancinie, ani w prywatnej lecznicy, z której też korzystał, nie było lekarza uprawnionego do wystawiania zwolnień honorowanych przez sądy. Dowiedział się, że taki lekarz jest właśnie na Pradze, gdzie się zgłosił po zwolnienie. Lekarz mówił mu, że jego stan, m.in. wysokie ciśnienie, jest w 50% spowodowany "sytuacją stresową".
Medialne nagłośnienie, że podrobiłem zwolnienie odbieram jako celowe działanie zastraszające służby medyczne - mówił Rywin podczas śledztwa, co potwierdził w sądzie. Dodał, że nigdy wcześniej nie znał R. i nie korzystał z jego porad.
Dotychczas niekarany lekarz odmawia na razie wyjaśnień. W śledztwie mówił, że "postępował uczciwie i nie ma sobie nic do zarzucenia". Dodawał, że gdy stwierdził u Rywina ciśnienie 250/130, zaproponował mu hospitalizację, ale spotkał się z odmową. Tej propozycji lekarz nie wpisał do kary choroby. Dodał, że inne zapisy w historii choroby Rywina uzupełniał potem w domu, co często robi, bo nie ma na to czasu w pracy, gdzie przyjmuje nawet 40 pacjentów dziennie.
Ciąg dalszy procesu - 15 kwietnia.
Ostatnio białostocka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie tzw. grupy trzymającej władzę, czyli próby ustalenia osób, które miały wysłać Rywina z korupcyjną propozycją do Agory. Powodem umorzenia było przedawnienie karalności przestępstwa płatnej protekcji oraz fakt, że składu grupy nie udało się ustalić. Według przyjętej przez Sejm wersji raportu komisji śledczej - której autorem był Zbigniew Ziobro - grupa trzymająca władzę to: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski. (mg)