"Ryszard C. mógł być wynajętym cynglem"
Sąd ma podjąć decyzję w sprawie trzymiesięcznego aresztu dla Ryszarda C., który wtargnął we wtorek rano do siedziby PiS w Łodzi i śmiertelnie ranił Marka Rosiaka i ugodził nożem w szyję Pawła Kowalskiego. Witold Waszczykowski, kandydat PiS na prezydenta Łodzi, zasugerował, że morderca Marka Rosiaka mógł być "wynajętym cynglem".
Napastnik został pojmany kilka minut po tragedii, ale przesłuchano go dopiero o godz. 20.
Dlaczego tak późno? - Lekarze, internista i psychiatra, musieli go zbadać pod kątem możliwości osadzenia w policyjnym areszcie. W tym czasie przesłuchiwano kluczowych świadków wydarzenia. Ryszard C. został przesłuchany tak szybko, jak to było możliwe - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury.
Śledczy znaleźli przy Ryszardzie C. pistolet - niemiecki walther z okresu nazistowskiego, nóż myśliwski i paralizator. Ustalili też, że Ryszard C. przebywał w Łodzi co najmniej od 13 października. Najpierw wynajął pokój w hotelu Savoy przy ul. Traugutta, a potem przeprowadził się do hotelu Centrum u zbiegu ul. Kilińskiego i Narutowicza, z którego we wtorek po godz. 10 wyruszył prosto do siedziby PiS.
Policjanci dotarli do samochodu renault twingo, który zabójca wypożyczył w łódzkiej wypożyczalni. W środku był laptop Ryszarda C., jego ubrania i paszport kanadyjski. Okazało się, że Ryszard C. ma podwójne obywatelstwo: polskie i kanadyjskie.
W środę otwarto łódzką siedzibę PiS, gdzie rozegrała się wtorkowa tragedia. W ścianach zostały dziury po kulach, a na podłodze zaschnięta krew. Sale na razie nie nadają się do użytku. - Wzmocnimy ochronę i będziemy ostrożniejsi przy wpuszczaniu interesantów - zapowiada poseł PiS Jagiełło Jagiełło.
Kiedy poseł Jagiełło otworzył biuro partii, przed budynkiem zaczęli gromadzić się ludzie. Jedni przynosili kwiaty i znicze, inni chcieli się po prostu pomodlić. Byli też tacy, którzy zaczęli zbierać podpisy poparcia dla kandydatów PiS do Rady Miejskiej w Łodzi. Nie wszyscy byli uczciwi. - Proszę się podpisać na liście - zaczepił 62-letnią panią Barbarę wolontariusz PiS. - A w jakiej sprawie? - zapytała łodzianka. - W sprawie środowego wypadku - odpowiedział mężczyzna.
Kilka osób szybko sprostowało, że chodzi o listę poparcia dla kandydatów PiS. Łodzianka była oburzona. - Jak można prowadzić kampanię wyborczą w miejscu tragedii już na następny dzień. I jeszcze do tego kłamać, że chodzi o wypadek, a nie o politykę? - mówiła zdenerwowana pani Barbara.
Przed biurami poselskimi w Łodzi krążyły w środę patrole straży miejskiej i policji, a także funkcjonariusze w cywilu. - Chyba ktoś pomyślał, aby zwrócić uwagę na nasze bezpieczeństwo - mówi Agnieszka Wojciechowska, dyrektor biura Joanny Kluzik-Rostkowskiej, posłanki PiS.
Tymczasem już pojawiają się pierwsze teorie spiskowe. Witold Waszczykowski, kandydat PiS na prezydenta Łodzi, zasugerował w środę, że morderca Marka Rosiaka mógł być "wynajętym cynglem" i mógł się pojawić na spotkaniu PiS w Łodzi. Osobę do niego podobną zapamiętał ze spotkania - jak twierdzi Waszczykowski - Marcin Masztalerek, asystent kandydata PiS. Masztalerek nie odbierał telefonu, a łódzcy radni PiS nie potwierdzają obserwacji.
Policja nie ustaliła jeszcze, dlaczego Ryszard C. wybrał Łódź. PiS zakładało, że prezes Kaczyński może przybyć na łódzką konwencję wyborczą, ale planowano ją dopiero na 3 listopada.
Ryszard C. miał już listę ofiar?
"Dziennik Łódzki" nieoficjalnie dowiedział się, że Ryszard C., morderca Marka Rosiaka, był w siedzibie partii PiS w Łodzi już w poniedziałek.
Zamachowiec przyszedł do siedziby partii przy pasażu Schillera dzień przed tragedią. Rozmawiał wtedy z Markiem Rosiakiem. Miał też od niego dostać wydruk z komputera z kandydatami PiS do Rady Miasta. Kartkę z pięcioma nazwiskami kandydatów znaleziono u niego w kieszeni po zamachu. Ryszard C. miał też przy sobie pudełko, w którym było 49 dodatkowych sztuk amunicji. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo także, że mężczyzna tłumaczył, że jest chory na raka i zostały mu trzy miesiące życia.
Polecamy w internetowym wydaniu www.lodz.naszemiasto.pl