Rychły koniec III RP - Komentarz Internauty
Problem polega na tym, że wśród ludzi z SLD
jest wielu zwyklych konformistów i karierowiczów. Studiowałam w Polsce pod
koniec lat 70-tych. Wszyscy tzw. "dzialacze" SZSP z panem Kwaśniewskim,
Jaskiernią, moim kuzynem (przez solidarność rodzinną nie podam nazwiska) - to
byli zwykli karierowicze gotowi dla dobrej pracy i mieszkania zjeść każde g...
22.11.2004 | aktual.: 22.11.2004 15:33
Wielu z nich donosiło na nas do SB, trochę moich kolegów z konformizmu poszło nawet do pracy w SB. Oni nie przyczynili sie w najmniejszym stopniu do wyprowadzenia Polski z "modernizmu" typu sowieckiego. W 1994 SLD doszło do władzy tylko dlatego, ze społeczenstwo miało dosyc "terapii szokowej", wprowadzania brutalnego kapitalizmu, głupoty Wałesy (zdrowie wasze w gardlo nasze), panoszenia sie fundamentalistycznego i pazernego Kościoła.
Przez 3 lata rzadów SLD społeczenstwo z lekka odetchneło - przypominam o 7% stopie wzrostu gospodarczego i niskim bezrobociu. Ale z drugiej strony, nie można zapominać, że takie rezultaty łatwo bylo wtedy osiagnąć. Polska ledwie otworzyła sie na świat, brakowało wszystkiego i to wypełnianie wygłodzonego rynku stworzyło taką dynamikę ekonomiczną.
Osobiscie uważam, ze pod koniec lat 90. takie możliwości "prostego" wzrostu ekonomicznego się skończyły. Utrzymanie tak wysokiej stopy wzrostu gospodarczego w długim okresie wymagało wielkich inwestycji makroekonomicznych. A na to nie było wystarczajacego kapitalu. I tutaj zaczeła sie czkawka polskiej gospodarki z naturalnymi konsekwencjami. Kurczenie sie rynku doprowadza zawsze do "oligarchizacji".
Sytuacji nie poprawiła fatalna polityka Buzka-Krzaka, schładzanie Balcerowicza. W ten sposob doszło od uksztaltowania się dwóch kast: postkomunistycznej i postsolidarnościowej. Pierwsza szermuje frazeologią lewicy i państwa "opiekuńczego" (Miller zmniejszył polską pensję minimalną), druga odwołuje się do tradycji wolnościowych, demokracji, antytotalitaryzmu, etosu, gospodarki rynkowej utażsamianej jedynie z neoliberalizmem.
To, co od czasu wybuchu afery Rywina jest serwowane Polakom - to bezwzględna wojna między tymi dwoma oligarchiami. Obydwie są zupelnie oderwane od społeczeństwa. Potwierdziły to świetnie wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. Społeczenstwo nie ma zaufania do żadnej z istniejacych sił. Jeśli PO i PiS myslą, że na upadku SLD uwarzą swoją oligarchiczna zupę, są w głębokim błędzie. To wzajemne "wystrzeliwanie się klasy rządzącej" jest w gruncie rzeczy zjawiskiem pozytywnym. Jesteśmy świadkami agonii III RP. Ta forma społeczna już się przeżyła. Utrata instynktu samozachowawczego elit jest świetnym tego potwierdzeniem. Tak więc, po nieuknionym jej upadku - przyjdzie nie tylko odbudować lewicę, ale i to, co pozostanie ze zgliszcz oligarchii postsolidarnościowej. Podobne procesy "saturacji" mają miejsce we wszystkich krajach dawnych "demoludów".
W Polsce symptomy rozkladu są najbardziej widoczne. Te procesy są bardzo niebezpieczne. Skala frustracji jest olbrzymia i jeśli społeczeństwa nie bedą miały perspektyw poprawy ich bytu, wielkie, żywiolowe protesty są nieuniknione. Relatywne uspokojenie społeczeństwa może nastąpić jedynie wtedy, jeśli otwarcie się powie, że przyjęta przed 15 laty strategia gospodarcza i polityczna nie przyniosla oczekiwanych rezultatów.
Trzeba będzie więc od niej odejść. Oczywiście, odejście od obecnego modelu, nie może skończyc się na wyłonieniu nowych pazernych stanowisk elit. Na to społeczenstwo się nie zgodzi. Krótko mówiac, postkomunizm, potrzebuje wydarzenia równie silnego jak w 1956 roku był słynny XX zjazd KPZR!
"Prawdeczka"