PolskaRuszył proces Polskie Radio kontra minister skarbu

Ruszył proces Polskie Radio kontra minister skarbu

Przeprosin w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" oraz w internecie żąda Polskie Radio od ministra skarbu Aleksandra Grada, który - zdaniem zarządu PR - naruszył dobra osobiste
spółki. Przed warszawskim sądem ruszył proces w tej
sprawie. Ministerstwo wnosi o oddalenie pozwu.

Ruszył proces Polskie Radio kontra minister skarbu
Źródło zdjęć: © PAP

07.10.2008 | aktual.: 07.10.2008 16:34

Proces jest następstwem wypowiedzi, której minister skarbu Aleksander Grad udzielił w kwietniu Radiu ZET. Pytany wówczas, czy odwołałby prezesa Polskiego Radia Krzysztofa Czabańskiego, odpowiedział: "patrząc na to, co się dzieje w radiu, wewnątrz zarządu, na to, w jaki sposób dochodziło do fałszowania protokołów z posiedzeń zarządu, też bym to zrobił".

Jak podkreślał po wyjściu z sali pełnomocnik Polskiego Radia Maciej Ślusarek, wypowiedź ministra jest "nieprawdziwa i godząca w dobre imię spółki", a tym samym narusza jej dobra osobiste.

Pozew obejmuje żądanie przeprosin w gazetach i na stronach internetowych. Przeprosin, w których pan minister przeprosi i wyjaśni, iż niesłusznie użył sformułowania dotyczącego rzekomego fałszowania protokołów posiedzeń zarządu - powiedział dziennikarzom mec. Ślusarek.

Pełnomocnik ministra skarbu mec. Beata Sochańska powiedziała z kolei, że wnosi o oddalenie powództwa. Po pierwsze dlatego, że ewentualnym powodem w niniejszym postępowaniu powinien być pan prezes Czabański, a nie Polskie Radio, którego dobra nie zostały naruszone - powiedziała mec. Sochańska. Podkreśliła, że minister nie oceniał źle Polskiego Radia, jego oferty programowej, czy dziennikarzy. Nie padła taka wypowiedź, która uzasadniałaby twierdzenie o naruszeniu dobra osobistego radiofonii publicznej - powiedziała Sochańska.

Sochańska wskazywała także, że mec. Ślusarek nie posiada właściwych pełnomocnictw w tej sprawie, pozew został bowiem wniesiony bez uchwały zarządu Polskiego Radia, a mecenas ma umocowanie jedynie od prezesa Krzysztofa Czabańskiego.

Tutaj nie ma uchwały zarządu dlatego, że tak naprawdę powództwo zostało wniesione bez woli i wiedzy dwóch członków zarządu. Wydaje nam się, że to jest nieprawidłowe i w związku z tym cała ta czynność, czyli umocowanie bez ważnej uchwały, jest nieważne i pan mecenas wobec tego nie jest uprawniony do złożenia takiego pozwu - powiedziała Sochańska.

Według Ślusarka zastrzeżenia te są bezzasadne. Po pierwsze pan minister Grad nie wymieniał nazwisk, po drugie mówił o spółce i o tym, co się dzieje w ramach zarządu spółki. Zarząd spółki jest organem spółki, w związku z tym omawiając rzekome nieprawidłowości tegoż zarządu narusza się dobra osobiste samej spółki, dlatego jako pełnomocnik spółki występuje z takimi roszczeniami przeciwko panu ministrowi - powiedział pełnomocnik Polskiego Radia.

Rozprawę odroczono do listopada. Pełnomocnik ministra skarbu wnosi, aby na kolejnej przesłuchani zostali dwaj członkowie zarządu Polskiego Radia: Michał Dylewski i Robert Wijas. Mec. Sochańska tłumaczy wniosek tym, że "wypowiedź ministra skarbu państwa była efektem doniesień złożonych przez tych dwóch członków zarządu Polskiego Radia najpierw do rady nadzorczej, a za jej pośrednictwem do MSP, w których to panowie stwierdzili, że istotnie do takiego fałszowania protokołu doszło".

Stwierdzenie prawdziwości tego zarzutu przesądziłoby o bezzasadności całego powództwa. Stąd panów tych jako źródło tej informacji należy przesłuchać - uważa Sochańska.

Wnioskowi sprzeciwił się mec. Ślusarek podkreślając, że "strona pozwana nie może wyznaczać stronie powodowej, kto ma być przesłuchiwany w jej imieniu".

Sprawa rzekomego fałszowania protokołów z posiedzeń zarządu Polskiego Radia sięga grudnia 2007 r., kiedy - jak podawały media - dwóm członkom zarządu Polskiego Radia, Michałowi Dylewskiemu i Robertowi Wijasowi, szefowa pionu korporacyjnego w radiu Anna Michalska przedstawiła do ponownego podpisania protokół z wrześniowego posiedzenia zarządu, w którym oprócz Wijasa i Dylewskiego uczestniczył wiceprezes PR Jerzy Targalski. Argumentem miało być, że protokół wymagał ponownego podpisania, ponieważ z poprzedniego zachowała się jedynie kserokopia, a oryginał zaginął i trzeba go było odtworzyć.

Dokumentu nie chciał jednak podpisać Wijas, gdyż w piśmie pojawił się nowy punkt, którego nie było we wcześniejszej wersji. Mówił o tym, że zarząd wiedział o liście intencyjnym w sprawie budowy naziemnej platformy cyfrowej, który prezes PR Krzysztof Czabański zamierzał podpisać z Polkomtelem i TVP. Po odmowie Wijasa zdanie zmienił też Dylewski, który wcześniej nową wersję parafował.

W związku z rozbieżnościami Wijas i Dylewski zwrócili się do rady nadzorczej PR o wyjaśnienie sprawy, a przewodnicząca rady po wysłuchaniu stron skierowała sprawę do prokuratury. Ta śledztwo umorzyła, uznając, że nie doszło do przestępstwa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)